Oniryczna Argentyna – 15. LGBT+ Film Festival
AutorstwaRedakcja UJOT FMna 25 kwietnia 2024
Strona internetowa Festivalu: https://lgbtfestival.pl/
Nana: We wtorek 16 kwietnia postanowiłam złożyć w ofierze swoją nieusprawiedliwioną nieobecność na zajęciach i udać się do Kina Pod Baranami, by po raz trzeci uczestniczyć w LGBT+ Film Festival, który w tym roku świętuje swoją jubileuszową 15. edycję. Razem z Aleksandrą Haberny postanowiłyśmy wybrać się na Klimakteriet, argentyński czarno-biały dramat z 2023 roku w reżyserii i scenariuszu Juana Manuela D’Emilio. Film opowiada o kobiecie w wieku przekwitania, która próbuje pojąć zmiany zachodzące w jej ciele i życiu, a to wszystko jest upstrzone romansem z młodą aktorką, która współpracuje z jej mężem, reżyserem teatralnym.
Aleksandra: LGBT+ Film Festival to zdecydowanie jedno z moich ulubionych świąt, więc byłam niesamowicie szczęśliwa, że razem z Naną mamy szansę obejrzeć film w ramach wydarzenia. Szczerze mówiąc nie do końca wiedziałam, jak podchodzić do Klimakterietu, aczkolwiek byłam bardzo podekscytowana – chociaż nie dotyczył historii, po które często sięgam, to zapowiadał się na produkcję z pięknymi zdjęciami, małą ilością słów i dużą przestrzenią interpretacyjną – a to jest kino, które zdecydowanie lubię.
Nana: Muszę się przyznać, że na co dzień wolę filmy utrzymujące żwawszą akcję. Ten był powolny, ograny długimi kadrami, z których senność przeniosła się z ekranu na mnie i resztę sali. Zdjęcia były piękne, jednak montaż pozostawiał wiele do życzenia – szczególnie, że piękno nadmorskich miejscowości w Argentynie uciekało widzowi przez nałożony czarno-biały film. Nie do końca rozumiałam też zabieg kolorowych wybuchów – nie mogłam dojść do tego, jaki był klucz pojawiania się tych wizji, połączonych z elektroniczną muzyką. Początkowo myślałam, że ma to jakiś związek z fantazjami głównej bohaterki, jednak z czasem nabrałam wrażenia, że reżyser próbuje przekazać nam jakiś podprogowy przekaz, który z niewiadomych powodów dla niego jest oczywisty, a dla mnie, jako widza, nie. Też relacja głównej bohaterki z młodą aktorką – za nic nie mogłam zrozumieć, czemu są one zafascynowane sobą (może bardziej czemu ta młoda dziewczyna jest zainteresowana główną bohaterką – może jestem bez serca, ale czytanie poezji na plaży w krzakach by mi nie wystarczyło, by się zauroczyć).
Aleksandra: Chociaż wiele nie potrzebuję i czytanie poezji na plaży całkowicie by mnie kupiło, to też nie do końca rozumiem, na czym zbudowana była relacja bohaterek. W zasadzie zaczęła się całkiem znikąd, i pomimo tego, że wiem, że w tego typu produkcji nie zarysowuje się zwykle bardzo wyraźnie relacji czy osobowości bohaterów, to miałam nadzieję na to, że będę mogła bardziej zapoznać się z bohaterkami. Myślę, że film zyskałby na tym, gdyby widzowie i widzki mogli spędzić więcej czasu obserwując rozwój relacji postaci, niż niektóre sceny, które były najzwyczajniej w świecie przeciągnięte, czego nie rozumiałam. Dodatkowo uwierała mnie różnica wieku między bohaterkami – co prawda ich wiek nie jest sprecyzowany, ale wyraźnie widać, że jest między nimi co najmniej dziesięć lat. Takie związki mogą być bardzo krzywdzące, dodatkowo duże różnice wieku między osobami partnerskimi to dość powszechny stereotyp związków lesbijskich.
Podobnie jak Nana, ja również nie rozumiałam losowo pojawiających się scen kolorowych eksplozji. Próbowałam znaleźć w tym jakiś schemat, ale nie byłam w stanie i do dzisiaj zastanawiam się, co reżyser próbował nimi przekazać.
Nana: Mimo tego, że film nie przypadł mi zbytnio do gustu, nie uważam tego wieczoru za stracony: finalnie bawiłam się świetnie, rozkładając go potem na części pierwsze z Aleksandrą. Jeszcze do 30 kwietnia na platformie Outfilm.pl można oglądać inne propozycje festiwalowe. Czeka mnie filmowy queerowy weekend, czego wam również życzę.
Aleksandra: Klimakteriet to pozycja, która niestety miała w sobie więcej wad niż zalet. Zamiast ładnego, nostalgicznego kina i subtelnej relacji dostałam pozycję, w której nie rozumiałam większości decyzji reżyserskich, a do tego niespecjalnie przekonywał mnie główny wątek. Mimo tego ogólny nastrój, muzyka oraz zdjęcia były absolutnie cudowne, więc całokształtu nie będę wspominać całkiem najgorzej – co nie zmienia faktu, że niestety film ten nie dołączy do mojej listy queerowych ulubieńców.
Nana Afua Asante, Aleksandra Haberny