Okiem Syguły. Seks według Jana Pawła II?
AutorstwaRedakcja UJOT FMna 14 stycznia 2021
Żyjemy w świecie z filmów Barei. Ewentualnie Monty Pythona. Na dowód – ostatnio mogliśmy usłyszeć, że w Polsce młodzież mogłaby się uczyć seksualności od… papieża Jana Pawła II!
Baa, że powinien on być podstawą lekcji „Wychowania do życia w rodzinie” (bo o edukacji seksualnej to przecież „tylko diabły myślą”). Postanowiłem więc nad tym się dla Was zastanowić. Po pierwsze, wydaje mi się to bzdurne, by temat seksualności wykładał jakikolwiek kapłan. Nie czuję się komfortowo myśląc, że młodzi ludzie temat tak praktyczny poznawać mogliby przez urojone fantazje księży (bo w teorii mają celibat, i pożycia nie mogą prowadzić).
Moim zdaniem natomiast w szkołach powinny odbywać się zajęcia z edukacji seksualnej. Nie takie, które budują patos, poczucie winy, ale takie, które opowiadają w prosty, konkretny sposób o tajnikach bezpiecznego współżycia czy poznawania swojego ciała. Na podstawie znanej nam wiedzy psychologicznej, mającej podstawę naukową. Pojawiłby się więc temat np. antykoncepcji, której papież-Polak nie popierał, bo uznawał za grzech. Kij, że istnieje AIDS, że sprowadza to kobietę do roli inkubatora. No i nie zapominajmy, że jegomość ten był zwolennikiem całkowitego zakazu aborcji.
Ale powiecie – on mówi do wierzących, co mi do tego. Wiem, że nauczanie to trafia do niektórych katolików. Ale dlaczego w państwie teoretycznie neutralnym światopoglądowo moje potencjalne dziecko miałoby budować w sobie jedynie poczucie winy, gorszości, i ukrywania swoich potrzeb seksualnych, od teoretyka nie będącego w relacji miłosnej. Odpowiedź jawi mi się prosta.
Kościół Katolicki, który systemowo ukrywa pedofilów w sutannach, nie chce świadomych dzieci. Takich, które powiedzą „nie”, gdy zauważą zło. Takie, które będą potrafiły porozmawiać z rodzicami o „dotykaniu” przez księdza. Bardzo dobitnie ukazuje to szokujący dokument Tomasza Sekielskiego „Tylko nie mów nikomu”, pokazujący, do jakich metod posuwali się kapłani, by uwieść dzieci. Zobaczmy więc, co Jan Paweł II mówił o seksie, oczywiście na wybranych przykładach jego tez.
Pierwsza toksyczna rzecz, na jaką trafiłem, to to, że współżycie odpowiednie jest tylko w małżeństwie. Katolickim oczywiście. I ten patetyczny frazes „stają się jednym ciałem”. Bzdura. Każdy z nas ma prawo do stanowienia o samym siebie i posiadania swojej wartości, i takie hasła, że mam się jednoczyć z partnerem w jedną całość, jest niszczeniem szacunku do swojej osoby. I przedmiotowo traktuje partnera. No bo odchodzić od siebie według papieża nie wolno… A potem, tragedie rodzinne, „miłość” za wszelką cenę – przemoc domowa – werbalna i fizyczna. A ja powiem tak – cierpienie nie uszlachetnia. Mamy jedno życie, i zmiany są wpisane w nasze DNA, jeśli coś nam nie pasuje.
Dalej – tekst, że seks można uprawiać tylko w celu zapłodnienia małżonka. A swoją przyjemność, potrzeby, schowaj człowieku do kosza. Papież-Polak był też przeciwnikiem płci kulturowej, a więc odkrywania swojej tożsamości, negował on również: feminizm, antykoncepcję, homoseksualizm. No i nie przeszkadzały mu przestępstwa seksualne duchownych. W roku 1983 przyjął on kodeks prawa kanoniczego, w którym wyłączył on pedofilię z kategorii najcięższych przestępstw przeciwko wierze katolickiej. Był to precedens w historii kościoła, by tego typu prawo zostało złagodzone. Znane są też konkretne przypadki przymknięcia oka przez Jana Pawła II: Watykan wydał w 2020 r. raport o kardynale McCaricku, w którym potwierdzono, że papież był powiadomiony o przestępstwach amerykańskiego księdza na nieletnich. „Papież nie wiedział”, „Nie było go” – taką linię obrony wybrał asystent Jana Pawła II, pan Stanisław Dziwisz.
Do mnie to nie trafia, bo jednak chciałbym wiedzieć, i być świadomym, na temat seksualności w procesie edukacji. Do przeczytania w kolejnym felietonie!
Radosław Syguła
Audycje:
Kulturalnie przez gry
TAK BYŁO
Młodzi Zakochani