Oblicza Rocka po godzinach: Looney Bin
AutorstwaRedakcja UJOT FMna 8 stycznia 2021
W tym wydaniu Obliczy Rocka po godzinach wyjątkowo o zespole, który dopiero debiutuje na rynku muzycznym. Niebawem ukaże się ich pierwsza płyta. W piątkowy wieczór mieliśmy okazję usłyszeć ich na antenie UJOT FM. Kto kryje się za nazwą Looney Bin?
Cześć! Jesteśmy Looney Bin. Looney Bin z Leszna. Witajcie. Z tej strony Michał, Michał Drozdowski – wokal i gitara. Michał. Michał Wiśniewski – bębny i Tomasz Tomaszewski – gitara basowa.
Tak Looney Bin przedstawiło się naszym słuchaczom podczas piątkowej audycji.
Muzykę, którą tworzą, trudno zdefiniować. Głównie to muzyka rockowa, której towarzyszą brzmienia alternatywne, ale dosyć takie ostre – dodaje Michał Drozdowski.
Muzyka troszeczkę osadzona w punk rocku. Od tego wychodziliśmy, bo wszyscy to lubimy i wszyscy tego słuchamy, natomiast uciekamy w stylach muzycznych w różne rzeczy, które od lat nas inspirują – mówi Michał Wiśniewski.
Podczas audycji opowiedzieli o tym, jakie grupy i jaka muzyka miała duży wpływ na ich gust muzyczny.
Michał Drozdowski: Podobnie jak chłopaki, mam to szczęście, że moje nastoletnie lata przypadły na lata 90-te i końcówkę 80-tych, kiedy była wspaniała atmosfera muzyczna i ta sytuacja na rynku wyglądała w taki sposób, że muzyka pojawiająca się w stacjach radiowych, czy w telewizjach muzycznych, to była muzyka gitarowa, oparta na riffach, ciężka, rockowa, ale też melodyjna. Jeden z takich zespołów, który najbardziej mnie ukształtował to na pewno zespół Bad Religion, co nie znaczy, że staram się go ślepo naśladować czy odwzorowywać. Inna grupa, którą też pamiętam z tamtych lat, właściwie to była pierwsza z kaset, którą kupiłem jako praktycznie dziecko, to zespół Megadeth, zupełnie inny gatunek, ale jest mi również bardzo bliski. Myślę, że każdy z nas, jeśli jako dziecko zaczął przygodę z pewną muzyką, gatunkami czy artystami, to nigdy od nich nie ucieknie. To, co nas ukształtowało muzycznie w dzieciństwie, będzie nam towarzyszyć do końca życia.
Michał Wiśniewski: Lata 90 były fantastyczne, niesamowicie eklektyczne. Pamiętam swoje pierwsze kontakty z listą Trójki – starą listą i audycjami, w których puszczano całe płyty artystów. Wtedy z wypiekami słuchałem między innymi albumu New Jersey zespołu Bon Jovi. Dziś trochę na to reaguję z uśmiechem, ale nadal uważam, że jest to świetny zespół. Później były kontakty z takimi kapelami jak Faith No More, a jeszcze później cała fala grunge od Nirvany po Soundgarden. Fajne w Looney Bin jest to, że z jednej strony mamy te same korzenie muzyczne, ale z drugiej każdy z nas idzie w troszeczkę innym kierunku. To jest świetne, bo możemy się nawzajem inspirować. Kiedy robimy aranżację jakiegoś utworu i chcemy, żeby on poszedł w jakimś kierunku, to właśnie takim kodem jest nazwa kapeli. Mówimy wtedy: pomyślmy, jak oni myśleli w tym utworze. To są takie nasze ,,nuty”. My nie jesteśmy wykształconymi muzykami i utwory rozpisujemy literami i akordami. Ten kod, który stosujemy, jest dla nas najbardziej czytelny.
Tomasz Tomaszewski: Zgadzam się tutaj z kolegami w całej rozciągłości. Muzyka rockowa, lat 90-tych inspiruje nas do dzisiaj. Oczywiście nowe trendy muzyczne też dostrzegamy, ale wypadkowa w Looney Bin jest taka jak słychać na naszej epce. Być może kolejna będzie troszkę inna, być może podobna. Mamy nadzieję, że będziemy wypracowywać razem jakiś konsensus.
Nazwa tej grupy może kojarzyć się z wytwórnią Looney Tunes, chociaż w przypadku Looney Bin tak bajkowo nie jest, bo dosłowne tłumaczenie z języka angielskiego oznacza dom wariatów czy szpital psychiatryczny. Na pomysł takiej nazwy wpadł Michał Drozdowski, lider Looney Bin.
Przez przypadek przypomniało mi się o tym określeniu, a dziś tak się mówi, że czasy są zwariowane, dlatego ten „dom wariatów” jakoś tak wpadł w pamięć i przekuliśmy ten pomysł na nazwę – wyjaśnia.
Looney Bin to projekt anglojęzyczny. Projekt, który może być tworzony bez obawy o językową wtopę, ponieważ wokalista zespołu jest filologiem angielskim i tłumaczeniem tego języka zajmuje się zawodowo.
Wspólne granie nie jest dla nich nowością, bo jakiś czas temu grali wspólnie w jednej z kapel. Kapela nie przetrwała, ale ich znajomość tak. Na podwalinach starego składu i zdobytych doświadczeń powstał ich nowy projekt.
MW: Ten zespół był naszym naturalnym wyborem, spowodowanym chęcią kontynuacji grania. Fajnie nam się ze sobą zgrywało, mi z Tomkiem bardzo dobrze sekcyjnie z Michałem też świetnie. Najpierw udało się nam stworzyć kwartet, bo graliśmy w czwórkę i w czwórkę też stworzyliśmy naszą epkę, a teraz gramy w trio.
https://www.youtube.com/watch?v=EFxvYDFu9dc
Liderem w Looney Bin jest Michał Drozdowski – wokalista, gitarzysta i autor tekstów.
MW: Michał jest spiritus movens tego zespołu. Jest pomysłodawcą, jest kompozytorem większości materiału, jest tekściarzem i wokalistą grającym na gitarze, a to w muzyce rockowej oznacza jedno, jest po prostu liderem. Rzadko się zdarza, że wokalista nie jest liderem w zespole, ale staramy się tworzyć równoprawną muzykę, to jest dla nas bardzo ważne. Nawet jeśli Michał przynosi utwór, on jest najczęściej skomponowany akustycznie – to finalnie pracujemy nad aranżem wszyscy.
MD: Absolutnie nie ma takiej sytuacji, że ktoś narzuca komuś swoje zdanie. Zawsze wszystko ze sobą próbujemy konsultować i decyzje naprawdę podejmujemy wspólnie. Co do tekstów, bo Michał wspomniał, że ja jestem liderem, ale Michał też pisze bardzo fajne teksty, które się ukażą już niebawem. Tomek również. Niedawno przesłał mi parę swoich kompozycji do przełożenia i powiem szczerze, że zawodowo to będzie dla mnie wyzwanie, bo te teksty to taka czysta poezja.
TT: Bez przesady. (śmiech)
Proces tworzenia utworów przebiega podobnie. Najpierw powstaje koncepcja, później tworzony jest tekst równocześnie z muzyką. Niektóre utwory potrzebują więcej czasu i czekają na swoją kolej.
Muszę mieć ciszę. Nic nie może mnie rozpraszać. Czasami zdarza się tak, że przychodzę do naszej sali prób i gdy jestem sam, potrafię w jeden wieczór napisać kompletny utwór – dodaje wokalista Looney Bin.
Zespół ma już za sobą debiut w internetowej rozgłośni radiowej, gdzie ich kawałek Farewell to Us dotarł do pierwszego miejsca na liście przebojów. Debiut był miłym przeżyciem, ale jak twierdzą, nie są fetyszystami radiowymi i nie oszaleli po tym małym sukcesie. Dla Michała Wiśniewskiego, bębniarza Looney Bin, jest to naturalne środowisko, ponieważ pracował w radiu przez kilka lat. Obecność na antenie radia cieszy chłopaków, ale nie ukrywają, że zespół został stworzony i zdefiniowany pod koncerty. Do tej pory cztery z zaplanowanych koncertów zostały odwołane z powodu pandemii koronawirusa. Na razie starają się nic nie planować. Skupiają się na aranżach i szlifowaniu materiałów na koncerty.
Fajnie jest wydać płytę, przygotować klip, ale prawdziwym paliwem dla zespołu rockowego jest koncert – odbiór przez ludzi i ich reakcja – mówi Michał Wiśniewski.
Naszą główną ideą są koncerty. Zespół musi tworzyć, komponować, nagrywać, wydawać płyty, ale przede wszystkim grać koncerty. Tak jak powiedział Michał nie możemy się tego doczekać, a już mieliśmy okazję stać wspólnie na scenach małych i dużych w poprzedniej kapeli i jest to bardzo duże doświadczenie. Brakuje nam tego niesamowicie – dodaje Michał Drozdowski.
Początkowo kawałkiem, który miał otwierać setlistę koncertową, był utwór Farewell to Us. Dziś na pierwszy kawałek wybierają A Hundred Plus. To piosenka, która jest najlepszym dowodem tego, że utwory Looney Bin to nie tylko muzyka, która ma bawić, ale również teksty, które mają skłaniać do myślenia.
MD: Utwór A Hundred Plus powstał bodajże w 2013 roku, za czasów pomarańczowej rewolucji na Ukrainie. Pamiętam jeden news powtarzany przez wszystkich dziennikarzy „Dziś śmierć poniosła setna osoba”. Wtedy powstał ten tekst. Opowiada o walce o nową rzeczywistość, poświęceniu swojego życia, zdrowia dla przyszłości i dla przyszłych pokoleń.
https://www.youtube.com/watch?v=XyM3UJdnGlk
Looney Bin można znaleźć na YouTube, Spotify czy Tidalu. Prowadzą również konto na Facebooku i Instagramie. Dla młodych debiutujących zespołów to internet staje się najlepszym pośrednikiem pomiędzy zespołem a odbiorcą. Mimo to chłopaki z Looney Bin zgodnie twierdzą, że najlepszą promocją dla muzyki rockowej są koncerty i bez nich trudno taką muzykę wypromować.
MD: Jest to dokładne przeciwieństwo innych gatunków muzyki. Ta energia i więź z odbiorcą jest zbudowana tylko wyłącznie na koncercie. Tam musi być pot, tam musi być…
MW: Krew. (śmiech)
MD: Tam musi być niestrojąca gitara, którą trzeba nastroić w przerwie pomiędzy utworami. Tam musi być omsknięcie się pałkera. Tam musi być jakieś niedomaganie jednego z mikrofonów. Te rzeczy powodują, że każdy koncert jest inny, niepowtarzalny.
MW: Też nie robimy wszystkiego na siłę. Nie staramy się wykonywać nerwowych ruchów promocyjnych. Social media są potrzebne tak samo nam jak i odbiorcom. Staramy się, żeby nasz fanpage był w miarę dynamiczny i interesujący. Fanpage jest taki jak nasz zespół i oby tak było, jak najdłużej. Nie zatrudniamy nikogo, robimy wszystko sami. Z reguły w kapeli robimy wszystko sami, oprócz studia – w tym wypadku wiemy, że trzeba zaufać specjaliście.
https://www.youtube.com/watch?v=Ifzfj4Z3-d8
Looney Bin nie definiuje swojego odbiorcy. Starają się nie targetować. Długo zastanawiali się również nad tym, czy język angielski będzie dobrą formułą przekazu.
MW: Mam wrażenie, że język angielski, choć tak bardzo uniwersalny, to cały czas jest trudny. Pomaga nam to, że wiemy, że mamy do czynienia z fachowcem, czyli z Michałem. On nie tylko pisze dobre teksty, ale one są po prostu napisane dobrze, poprawnie w języku angielskim, co nie jest normą.
MD: Kwestia do kogo dotrzemy, w pewnym sensie zależy od tego, jak się promujemy. Wydaje mi się, że dzisiaj zespół, które wydawałby tylko płyty na fizycznych nośnikach, ignorując tym samym wszelkiego rodzaju platformy streamingowe, niesamowicie ograniczałby sobie możliwość dotarcia do odbiorcy. Mam wrażenie, że najgorsza rzecz, jaką można sobie zrobić to szufladkowanie się i definiowanie własnego stylu. Mnie tak naprawdę ciężko powiedzieć, jaki styl reprezentujemy i też przez to, do jakiego odbiorcy mamy dotrzeć. Odbiorcy podoba się muzyka, która ma jakiś motyw, która zapada w pamięci. To jest najważniejsze. Nasze założenie jest takie, żeby dotrzeć do jak największego grona odbiorców.
W połowie stycznia ukaże się debiutancki album Looney Bin w standardowej formie CD. Utwory są już dostępne na platformach streamingowych. Zespół ma w planach kolejne nagrania, które być może uda się zrealizować na wiosnę. W ciągu kilku miesięcy zdążyły już powstać nowe utwory, które będą materiałem na kolejną płytę.
https://www.youtube.com/watch?v=K0tVEf5fJpE
Zespół Looney Bin był gościem audycji Oblicza Rocka. Była to pierwsza taka audycja i zaraz niespodzianka, czyli Oblicza Rocka w innej odsłonie.
Gdzie możecie zobaczyć i posłuchać Looney Bin?
Facebook: facebook.com/LooneyBinBand
Instagram: instagram.com/looney_bin_band_official/
Spotify: open.spotify.com/artist/2vIVeu8nibud97CiURzfnA
W audycji Oblicza Rocka słyszymy się zawsze w piątki o godzinie 20:05 na antenie UJOT FM.
Nowe wydanie Oblicza Rocka po godzinach już w następny piątek na naszym blogu.
Nela Nocoń