Właśnie gramy

Tytuł

Wykonawca


Mrucząca wystawa – „Ja, kot” w muzeum Manggha

Autorstwana 24 sierpnia 2022

Koty udały się Panu Bogu –
mawia czasem Wisława Szymborska.
Niekiedy dodaje: Tylko.
Niekiedy: Najbardziej.

~ Ryszard Krynicki, Koty

Międzykulturowa wystawa „Ja, kot. Koty w sztuce Japonii i Zachodu” to ukłon w stronę tych inteligentnych, żyjących na swoich zasadach i spadających na cztery łapy stworzeń. Ideę, scenariusz i aranżację wystawy przygotowała Anna Król, interwencjami graficznymi i współpracą zajęła się Kaja Mucha, a za koordynację odpowiedzialna jest Natalia Buchta Stochel.

O relacji kota z człowiekiem i światem, przedstawianej na wszelakie możliwe sposoby i we wszelakiej możliwej formie, powstało wiele tekstów kultury. Ułamek z nich, bo wszystkich prawdopodobnie nie dałoby się nawet skolekcjonować, znalazł się w Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha w Krakowie.

Pretekstem do zebrania ich w jednym miejscu i pokazania, jak często koci motyw pojawia się w pracach twórców ze wszystkich możliwych dziedzin, były drzeworyty ukiyo-e z kolekcji Feliksa 'Mangghi’ Jasieńskiego, wyobrażające „kocie sprawy”. Ten stosunkowo niewielki zbiór stanowi trzon wystawy, która oparta została o kilka głównych kategorii – kilka, bo wszystkich pewnie nie upchnęłoby się w jednym muzeum. I tak dziesięć sformułowanych na potrzeby wystawy przestrzeni próbuje zamknąć kocie dzieła wszelakie pochodzące od XVI do XXI wieku.

Kot domowy

Felis catus, pospolity zwierzak domowy, dla wielu jest częścią rodziny lub przynajmniej bardzo bliską jej istotą. Od zarania dziejów i od samych początków ludzkości, żyje w pobliżu człowieka, stanowiąc integralną część jego rzeczywistości. To sprawia, że pojawiał się już na malowidłach w piramidach wśród faraonów, można znaleźć jego postać na średniowiecznych arrasach, widnieje na rysunkach, szkicach i obrazach. Tej bliskości kota z człowiekiem poświęcone są głównie części wystawy zatytułowane „Kot i dzieci”, „Kot i artysta” oraz „Kot i dziewczyna”. To ten czarny kłębek leżący przy piecu, w którym babcia piecze ciasto dla wnucząt. To ta biała plamka biegająca wśród traw za motylami, gdy rodzina siedzi przy obiedzie w ogrodzie. To ta szaro-bura łapa, która siada z resztą ciała na szafie, żeby strącić pielęgnowaną przez ciebie roślinę. Wszystkie te kłębki, plamki, łapy uchwycone zostały przez wielu artystów najczęściej jako część tej życiowej przestrzeni, którą zajmujemy na co dzień.

Kot ubrany

Z kolei na przybliżaniu kota do człowieka, czyli antropomorfizowaniu oraz personifikowaniu zwierzęcia, skupiają się na wystawie przestrzenie „Kot w butach”, „Kot w domu mody” oraz „Kocie tańce i koci pogrzeb”. Te ujęcia pokazują potrzebę człowieka upodabniania do siebie tego, co jest mu bliskie. I tak zwierzę zyskuje głos, by zwerbalizować nam to, co całym sobą pokazywało niewerbalnie (na przykład żartobliwe kocie „mam cię w głębokim poważaniu”, w końcu koty robią co im się żywnie podoba), następnie staje z pozycji pionowej, udając małego włochatego skrzata z ogonem, by w końcu dostać przyduże buty, pas z szabelką i kapelusz, które przydadzą mu się w walce z przestępcami. Tyle, że to wszystko wymysł człowieka, bo kot, choć inteligentny, na takie coś by nie wpadł.

Kot ważny

Fragment „A nade mną kto?” zadaje pytanie, na które odpowiedź musimy znaleźć sami. W gratisie za wejście na wystawę jest kilka podpowiedzi, trzeba ich jednak uważnie szukać. Członkami rodziny kotowatych są nie tylko wspomniany kot domowy, ale także więksi przedstawiciele gatunku. Lew, tygrys, lampart, puma – wszystkie te duże koty są niebezpiecznymi drapieżnikami, wysoko postawionymi w świecie zwierząt. Wśród nich król dżungli, któremu dostojności nie sposób odmówić. Wszystkie te istoty potrafią zawalczyć o swoje przetrwanie, potrafiły to zresztą robić od setek, tysięcy lat, ale z jednym wygrać nie mogą. I tym wrogiem numer 1 jest człowiek. Narażone na kłusownictwo, turystykę, koczownictwo, zmiany klimatyczne i wreszcie na zwykłe ludzkie chciejstwo, giną, bo ewolucja nie wyposażyła ich w narzędzia do walki z naszą bronią, maszynami czy pojazdami. A może jeszcze nie wyposażyła? A czy zdąży? Czy znikną bez śladu te czterołapy? Warto się nad tym zastanowić, nim w klepsydrze przesypie się ostatnie ziarenko piasku.

Kot nowoczesny

W połowie drogi kociej historii pośród ciemnego znalazłam się lasu. Las ten, co gorsza, nie był zielony, a był jedynie fototapetą w supermarkecie. Pozostałe przestrzenie wystawy „Ja, kot” skupiają się na najbardziej współczesnych motywach kocich w przestrzeni publicznej, wirtualnej i wszelakiej.

Przestrzeń „Koty w kimonach… i popularne” to miejsce, które zajmują między innymi wspomniane drzeworyty ukiyo-e z kolekcji Feliksa Jasieńskiego, ilustrujące kocie wątki ze sztuki japońskiej: piękne istoty z kotami, kocie zabawy i bakeneko yūjo (kocie potwory), a także koty demony z kompozycji Utagawy Kuniyoshiego. Tam właśnie dawnym przedstawieniom czterołapych towarzyszą bohaterowie z japońskich legend i popkultury – manekineko i Hello Kitty, a także projekty Filipa Pągowskiego dla Black Comme des Garçons Rei Kawakubo oraz japońskiego architekta Kengo Kumy Plan dla Tokio 2020. Zderzono je z zachodnimi wyobrażeniami kotów, będącymi ważną częścią kultury.

Przestrzeń „Kot i reklama” może być szczególnie ciekawa dla medioznawców i speców od reklamy, bo jak słusznie zauważyli twórcy wystawy, kotów nie brakuje i w przestrzeni reklam, gdzie są wyjątkowo uniwersalnym, bo znanym właściwie na całym świecie, elementem wielu plakatów, filmików, grafik i tak dalej. To dobry przykład dla tego, jak dobrze wykorzystać to, co ma się pod ręką.

Ostatnia przestrzeń „Ja, kot w XXI wieku” klamrą zamyka nasze współczesne dostrzeganie kotów. Najnowsze prace pochodzą z tego i zeszłego roku, uchwyciwszy czterołapych w rzeczywistości popandemicznej, konsumpcyjnej i szukającej zmian, przy zachowaniu siebie.

Koniec z kotami

Cała wystawa jest równocześnie przemyślana i  nieprzemyślana. Przyczepiłabym się tego, że brakuje ujęć kota z tych najbardziej współczesnych, jak Garfield, Kot (w kapeluszu) czy wielu innych postaci obecnych w Internecie i współtworzących kulturę masową. Podpisy poszczególnych elementów wystawy są nieraz daleko od obrazów, do których się odnoszą, przez co ciężko jest się czasem odnaleźć, zwłaszcza, gdy odejdzie się od oglądanego eksponatu, by znaleźć jego nazwę, a po powrocie okazuje się, że ogląda go ktoś inny i trochę ciężko nie poczuć frustracji nad tymi wędrówkami. Tak poza tym na pewno warto tę wystawę zobaczyć, bo wielu takich propozycji zebrania kotów w jednym miejscu nie ma. Obecność dla kociarzy obowiązkowa!

Wystawę można oglądać do 11 września br., od środy do niedzieli wstęp bilet normalny w cenie 30 zł, ulgowy 20 zł, a we wtorki wejść można za darmo. Zawsze od 10:00 do 18:00.

Marta Malczyk


Ta strona wykorzystuje pliki cookies. Do jej poprawnego działania wymagana jest akceptacja. Polityka cookies

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Close