Krótko o feminizmie
AutorstwaRedakcja UJOT FMna 19 grudnia 2020
1893 – Nowa Zelandia. 1918 – Polska, Litwa, Niemcy, Austria, Wielka Brytania. 1947 – Indie, Pakistan, Chiny. 1971 – Szwajcaria. 2015 – Arabia Saudyjska. To droga, jaką musiały pokonać kobiety, aby uzyskać pełnię praw wyborczych. Liban, Brunei to natomiast państwa, których obywatelki drogę tę będą musiały dopiero pokonać. Jak to możliwe, że żyjąc w czasach sztucznego zapłodnienia, komputeryzacji i elektrowni jądrowych, tak podstawowe zagadnienie jak prawa kobiet są dalej sprawą nieoczywistą i zarazem przedmiotem sporów?
Manifestacje, protesty i krzyki, to pierwsze co kojarzy nam się z pojęciem feminizmu. Bo przecież feminizm jest skazany na przegraną, ponieważ opiera się na próbie unieważnienia i przeorganizowania natury ludzkiej. Jednak rok 2017 wydawał się przełomowy dla całego problemu. Czarne protesty, akcja #metoo. Kobiety pokazują, że nie boją się mówić tego, co myślą. Są świadome własnych praw i z zaangażowaniem będą o nie walczyć. Pomimo rosnącej popularności samego hasła feminizm, Polacy wiedzą o nim zaskakująco niewiele. Stereotypy, niechęć do zmian, a może zwykły brak gotowości do zrobienia kroku naprzód sprawia, że praca na rzecz równouprawnienia kobiet jest niesamowicie trudna. Bo jak powiedzieć : tak, jestem feministką, podczas gdy tak wiele kobiet nadal ma problem z bezwstydnym powiedzeniem samego: tak, jestem kobietą.
Lista stereotypów o feministkach jest równie długa, co i krzywdząca. Po zadeklarowaniu, że kobieta jest feministką, społeczeństwo od razu insynuuje jej zbytnią pewność siebie oraz niezależność, co utrudniać ma podobno zdrowe relacje z partnerem. Skrajne opinie i hasła również często goszczą na ustach przeciwników feminizmu, w tym jedno z moich ulubionych: feministki nienawidzą mężczyzn. Doprowadza to do pewnej izolacji kobiet, co zdecydowanie nie wpływa dobrze na poprawę ich sytuacji. Niewinne przekonanie, że kobiety powinny być na równi z mężczyznami, uchodzi za dość normalne i zrozumiałe. Jeśli jednak dochodzi do wprowadzenia tego w życie, napotykamy wiele przeszkód. Równe wynagrodzenia za ten sam zawód dla obu płci to chyba najpowszechniej spotykany problem w tej materii.
Zastanowić się warto także nad samą potrzebą istnienia pojęcia feminizm: czy równość i sprawiedliwość nie powinny być naturalnymi cechami zdrowego społeczeństwa. Nie bójmy się powiedzieć: tak, jestem feministką. Nie bójmy się iść na przód i sprawiać, że siła i niezależność uznawane będą za atuty kobiety. Pomóżmy pokonać drogę do równouprawnienia tym, którzy do tego dążą.
Aleksandra Rajzer