Jesteśmy pełni ironii
AutorstwaRedakcja UJOT FMna 24 kwietnia 2020
Świat jest pełen ironii. Życie jest pełne ironii. Sami w sobie… też jesteśmy pełni ironii. Głównie chodzi mi o to, że lubimy robić coś wbrew sobie. O ile jeszcze czasami przyniesie nam to jakąś korzyść, o tyle nie zawsze się tak dzieje. O czym to świadczy? Jesteśmy ciekawi świata? Szukamy przygód? A może w niektórych przypadkach jesteśmy najzwyczajniej głupi? Zapewne każda z tych przyczyn ma swój pierwiastek w naszym codziennym życiu.
Pisałem przed Świętami, że Śmigus Dyngus, jak na złość, zawsze mi się nie udaje. Albo deszczowo, albo zbyt wietrznie, albo zimno, albo nie ma z kim się bawić… No zawsze coś. W tym roku też było trochę deszczowo, ale nawet gdyby nie było, to średnio jak dało się wyjść gdziekolwiek. To jest pierwsza z ironii. Żeby to lepiej zobrazować, to zanim epidemia zaczęła szaleć, deszcz padał co chwilę. Czyste buty? Zapomnij! Mam jedno takie przejście niedaleko mojego bloku, które jest chyba jednym z najczęściej używanych na tym osiedlu. I jak na złość, przypomina taką wiejską ścieżkę. Jeśli tylko zacznie deszcz padać, to robi się potworne błoto. Oczywiście, teraz mogę przejść bez problemu, więc siedząc w domu, mam czyste buty. Nie siedzę w butach w domu. Ale mam buty w domu. I są czyste. Istnieją jednak ludzie, którzy musieli sprawdzić, czy faktycznie da się przejść. Nie powstrzymała ich epidemia i zalecenia, by siedzieć w domach. Wyszli i sprawdzili, a gdy się okazało, że faktycznie – buty się nie brudzą, bo nie ma błota, to zaczęli wychodzić dużo częściej. To im nie wystarczyło, bo idąc do sklepów, koniecznie chcieli pokazać swoje czyste buty innym. I niby trzeba zachowywać te 2 metry odległości, ale była taka grupa 3 osób i wszyscy razem stanęli dość blisko. Stawały coraz bliżej i bliżej. W pewnym momencie się zdenerwowałem i mówię im:
„No widzę, widzę! Super czyste buty!”
Popatrzyli na mnie z jakimś wyrzutem i odsunęli się. Pewnie trochę zbyt agresywnie się odezwałem. No cóż, mój błąd…
Kolejna z ironii dotyczy mieszkańców mojego bloku. Istnieje taka grupa na Facebooku, gdzie są prawie wszyscy zamieszkujący osiedle. Obok jest dość duża łąka, gdzie ludzie często wybierają się na spacery z psami. Pewien gość, który mieszka na parterze i ma wydzielony mały ogródek, napisał post z uwagą, żeby ludzie pilnowali swoich dzieciaków, bo na jego podwórku biegają króliki, a dzieci rzucają w nie patykami. W dodatku ludzie mają dziwny zwyczaj zatrzymywania się i opierania o jego ogrodzenie, komentowanie podwórka, zaglądanie do środka przez okno i takie tam. W pełni się z nim zgadzam, no bo kurczę… Szanujmy swoją i prywatność i własność. Tak nawiasem… Darcie kopary przez panie, które urządzają sobie spotkania przy podwórku tego chłopaka, to nie jest problem tylko parteru… Pozdrawiam z drugiego piętra. Gdzie w tym ironia? W odpowiedziach na ten post. Okazało się, że gość ma do czynienia z matkami. Ale, nie takimi zwykłymi matkami. Bardziej z MADKAMI. Dość często pojawiał się argument, że zaglądanie przez okna na parterze jest czymś normalnym. Serio? Ja rozumiem spojrzeć, kiedy się przechodzi, bo to naturalny odruch, że gdy coś się dzieje, to tam patrzymy. Ale tu chodziło o to, że ktoś idzie wzdłuż ogrodzenia i bezczelnie zagląda mu do mieszkania. No cóż… Ma pan rację. Trochę szacunku dla siebie nawzajem. Jednak on sam odpuścił. Został głównie przy tym, żeby królikom się krzywda nie działa. Myślę, że on też wiedział z kim ma do czynienia. Gratuluję mu tego, że wiedział, kiedy powinien odpuścić. Jednak to nie koniec ironii, bo chwilę po na pisaniu posta na grupie, pojawiały się przy ogrodzeniu madki, które jak na złość przyglądały się oknom, a była i taka, co zdecydowała się na karmienie piersią… Iks, kurde, de.
Teraz coś na temat moich ironii i sprzeczności, bo do wyjątków nie należę. Mam tylko nadzieję, że nie jestem zbyt szkodliwy w społeczeństwie. Czasami zdarzało mi się zamawiać rzeczy, których nie lubię. Czemu? Nie wiem. Nie przepadam za grzybami. Jednak któregoś dnia, gdy jeszcze można nam było wychodzić z mieszkania, a nawet trzeba było, bo studia, to zdarzyło mi się zamówić jajecznicę w uczelnianym barze. Do wyboru kilka składników. Ja wybrałem pieczarki. Mam gdzieś zakodowane, żeby robić coś wbrew sobie. Tak o. Od czasu do czasu, dla zasady. W ostatnim czasie, gdy tak siedzimy w tej izolacji, zacząłem szukać nowych zajęć. Pamiętanie Pokemon Go? Nigdy w to nie grałem. I przypomniałem sobie o tym dopiero ostatnio. Zachęciło mnie to, że dodano więcej interakcji między graczami. Samo chodzenie i zbieranie było nudne. Ironią jest to, że zacząłem w to grać teraz. Pokemon Go – pokemon, czyli ten zwierzaczek i go, czyli „idź”. Pokemon Idź, jak sama nazwa wskazuje, polega na tym, żeby iść szukać pokemonów. Jak mam iść, skoro nie można? Nie było tak źle. W mojej okolicy trochę się tych poksów pojawia. Po niecałych 3 dniach gry w samym mieszkaniu, miałem ich chyba ok. 40. Teraz można wychodzić na spacery, więc z maską na japie, omijając ludzi, chodzę i łapię wirtualne stworki. Boję się tylko, że się od tego uzależnię. Co jeśli nie będę w stanie pisać magisterki, albo nawet tych felietonów, bo akurat będę szedł szukać jakiegoś poksa, który pewnie potem okaże się kompletnie bezużyteczny? Bo warto też wspomnieć, że nie mam zbyt dużej wiedzy na temat tej gry. Nie wiem, jaki pokemon jest wart wyjścia z domu, jeśli pokazał się w okolicy. Po prostu chcę ewoluować to, co udało mi się złapać. Swoją drogą… Chce ktoś pograć ze mną?
Planowałem tematem Pokemon Idź zakończyć, ale jednak opowiem Wam o czymś jeszcze. Słyszeliście zapewne o tym, że powstaje sieć 5G. Być może słyszeliście też o teoriach, że będzie ona dla nas bardzo szkodliwa. Tutaj zaczynają się teorie spiskowe, które osobiście bardzo lubię, ale zaczyna mnie przerażać, gdy ktoś zaczyna traktować je zbyt poważnie. Musicie jednak wiedzieć o mnie jeszcze jedną rzecz. Należę do osób, które potrafią wejść na jakiś fanpage na Facebooku, który poświęcony jest danej ideologii, albo jakimś zwyczajom, i czytać komentarze pod postami tylko po to, by zobaczyć, jak zaciekli zwolennicy jakiegoś przekonania rzucają niedorobionymi argumentami w przeciwników, i vice versa. Z jakiegoś powodu strasznie mnie to bawi. Dotarło do mnie, że są osoby, które głęboko wierzą, że 5G jest krokiem ku temu, by nas zniewolić, inwigilować, czy nawet kontrolować. Znalazłem jakąś grupę na Facebooku, gdzie gromadzą się takie osoby, dołączyłem i teraz mam rozrywkę na każdy wieczór. To niesamowite, że ludzie naprawdę wierzą, że oni (nie wiadomo kto, po prostu ONI) wymyślili koronawirusa, by nas trzymać w domach, bo teraz można montować maszty 5G, a następnym krokiem będzie szczepionka na wirusa, która tak naprawdę nie będzie zwykłą szczepionką, bo w niej będzie micro chip i po wstrzyknięciu nam go i aktywowaniu wież 5G, będzie można nami sterować. To jest autentyk. Gdzie w tym ironia?
Po 1: Dołączyłem do grupy, z którą się nie utożsamiam. Po prostu mam bekę z ludzi, którzy są „uświadomieni” i powołują się na filmy z żółtymi napisami, udostępnione na YouTubie. Albo jeszcze lepiej, jeśli są zdjęte z YouTube.
Po 2: Ci „uświadomieni”… Ci, którzy poznali „prawdę” o tym, co planują ONI oraz Bill Gates… Oni do tego stopnia są przekonani, że 5G to zło, że namawiają do palenia masztów i rzucania w nich kamieniami. To wcale nie tak, że to chyba podchodzi pod wandalizm… „Dla dobra nas wszystkich niszczmy to, co buduje się z naszych pieniędzy!” O! Przy okazji, opowiem Wam o jeszcze jednym komentarzu, który był dodany pod postem z pytaniem „jak się zabezpieczać przed 5G”. Odpowiedź brzmiała, że „najlepiej byłoby spalić, ale dziady to przewidziały i montują te anteny na masztach albo innych wysokich punktach”. A Wy? Wiedzieliście, dlaczego anteny montuje się w wysokich punktach?
Tekst: Marcin Hubka