Jesienne polecajki animowe spod kocyka
AutorstwaRedakcja UJOT FMna 14 października 2022
Jak zwykle październik złapał mnie niespodziewanie za gardło, zrzucając na mnie biurokrację związaną z sekretariatami i całym tym uniwersyteckim rozgardiaszem. Uderzył bezlitośnie zmienną temperaturą i aurą, przez którą łatwo złapać przeziębienie i z gracją siąkać nosem. Przedstawił mi jesienną chandrę i oznajmił, że będzie moją towarzyszką przez najbliższe miesiące.
Na szczęście wieczory nadchodzą wcześniej, a jak wiadomo, nie ma nic lepszego niż ucieczka w eskapizm wieczorkiem. Należy postawić nieprzekraczalną barierę w postaci muru z poduszek, zaopatrzyć się w prowiant herbaciano-ciasteczkowy i można się zrelaksować. Mam nadzieję, że w tym relaksie dopomogą Wam anime z jesiennego sezonu, które porzucam poniżej.
Wchodzimy do mecha, bo nie nazywamy się Schinji:
Mobile Suit Gundam: The Witch from Mercury
Nie spodziewałem się, że będę polecał Gundama. Po pierwsze nie jestem dużym fanem mechów, a po drugie, do tej pory bałem się wchodzić w to bardzo rozwinięte uniwersum. Witch from Mercury przekonało mnie jednak do siebie głównie relacją protagonistek (sugerowanym wątkiem romantycznym) oraz faktem, że tytuł ten jest bardzo przyjazny dla nowych odbiorców. Pokonawszy więc swą niechęć, usiadłem i bardzo doceniłem animację serii, która w realistyczny a przy tym emocjonujący sposób przedstawia te wielkie maszyny. Dodatkowo ciosy, jak i same walki, są naprawdę nieźle przedstawione.
Niepokoi mnie jednak dość zero-jedynkowe przedstawienie stron, zwłaszcza antagonisty, który po prostu wydaje się złym tyranem wyłącznie dla samego faktu bycia tymże. Mam też obawy względem umieszczenia akcji w szkole. To dobry punkt startowy opowieści, jednak mam nadzieję, że anime, na pewnym etapie porzuci tę lokację, żeby przedstawić nam szerzej świat, w którym toczy się akcja.
Na razie jednak zapowiada się to na obowiązkowy sens dla fanów mechów i dobry punkt startowy dla widzów niemających wcześniej styczności z Gundamami.
Zagrajmy w piłkę albo Squid Game:
Blue Lock
Tej serii osobiście nie oglądałem, bo nie przepadam za sportówkami, uznałem jednak, że zachwyt, jaki sobą generuje, uprawomocnia jej obecność na tej liście. Tytułowy Blue Lock to nazwa programu, do którego zaproszony jest protagonista. Ma on wyłonić nowych gwiazdorów japońskiej piłki nożnej na podstawie gier zorientowanych na psychologicznych manipulacjach i sportowych możliwościach.
Wszystkie chwyty są dozwolone, a siła przyjaźni tym razem nie pomoże w starciu z wyrafinowanymi podstępami. Oceny również napawają optymizmem, więc jeśli w przeciwieństwie do mnie nie macie awersji do adaptacji mang sportowych, to może to być tytuł dla Was.
I’m the Villainess, So I’m Taming the Final Boss
Nie to nie wymyślona nazwa nagłówka, lecz tytuł
Modne ostatnio stały się historie o protagonistkach budzących się w światach gier otome. Bardzo często kończą one, otoczone wianuszkiem przystojnych herosów i uświadamiają sobie, że pisana jest im rola złoczyńcy w historii. Nie inaczej jest w tym wypadku. To anime po prostu dobrze realizuje znaną formułę isekai i reverse harem. To, co odróżnia tytuł od masy podobnych to protagonistka i jej fenomenalna relacja z lordem demonów.
Zaczyna się ona od prostego dialogu, który teraz sparafrazuję.
Bohaterka: Hej lord demonów wyjdź za mnie.
Lord Demonów: ALE, ale dlaczego się we mnie zakochałaś?
Bohaterka: Zakochałam? (zdziwiona mina)
Dodajmy do tego trucie demonów za pomocą usypiających ciasteczek domowej roboty i mniej więcej już wiadomo jakim typem osoby jest nasza heroina.
Pomimo reverse haremu seria nie sili się na nachalne wciskani wątku romantycznego i od początku jest jasne, jakie strony darzą się uczuciem. Lekkość serii, humor i przede wszystkim postaci sprawiają, że jest to naprawdę przyjemny seans, który z miejsca stał się dla mnie czarnym koniem tego sezonu.
Hype train wyhamował z łoskotem:
Chainsaw Man
Najbardziej wyczekiwane anime tego sezonu miało wreszcie premierę i nawet mnie, zmęczonego shounenami starego piernika, zachęciło do dalszego seansu. Chainsaw Man zaskoczył mnie dojrzałym, wręcz pesymistycznym, spojrzeniem na gatunek. Posadził bohatera na samym dnie łańcucha pokarmowego i fenomenalnie zbudował relację między nim a Pochitą (małym diabłem w postaci psa z piłą łańcuchową). W swej esencji anime pozostało jednak przesiąkniętym akcją na wskroś shounenem, co za tym idzie scena walk i projekty demonów są tu w centrum.
Należy pochwalić studio MAPPA, które w tym departamencie dało z siebie 100%, podnosząc kwestie audiowizualne tej produkcji na najwyższy poziom. Już dla samych doznań wzrokowych warto obejrzeć pierwszy odcinek. Malkontenci narzekają na użycie CGI, ja jednak nie zauważyłem spadku jakości.
Mówiąc krótko, Chainsaw Man był wart czekania. Rozbudził mój apetyt na więcej akcji i zaskoczył smutnymi momentami, swoją atmosferą, a do tego to po prostu jedno z najładniejszych anime w tym roku. Jeśli lubicie dobre mordobicie – nie powinniście się nudzić.
***
W tym sezonie oczywiście leci zdecydowanie więcej anime: The Eminence in Shadow, którego mangę i light novel już polecałem (adaptacja moim zdaniem nieco gorsza), opowieść o zwykłym żyćku takie jak: Do It Yourself!! (anime o majsterkowaniu), czy Bocchi the Rock! (historia o introwertycznej gitarzystce).
Nie wspominając o wielu głośnych kontynuacjach, polscy fani z nostalgią oglądać będą Bleach: Thousand-Year Blood War, a z drugą częścią pierwszego sezonu powraca również nietypowa rodzina ze Spy x Family (więcej memów z Anyą. Waku Waku).
Ja wracam do fortu z poduszek, a Wam życzę przyjemnych seansów i jak najlepszej jesieni. Wasze zdrowie (chłeptam z kubeczka herbatkę).
Patryk Długosz