Jak czujesz? Recenzja tomiku „Melancholie Syreny” Julii Kraj
AutorstwaRedakcja UJOT FMna 21 maja 2024
W ostatnim czasie bardzo dużo myślałam na temat sztuki, a właściwie jej odbioru. Naszło mnie przy tym wiele rozmyślań na temat cierpienia. To chyba największa motywacja, największa muza, jaka przez wieki towarzyszyła i nadal towarzyszy artystom w procesie twórczym. Jakby się tak zastanowić, lubię to, naprawdę! Daje mi to niezwykłe poczucie zrozumienia. To tak, jak gdyby ktoś złapał mnie za ramię
i powiedział „doskonale cię rozumiem, nie jesteś w tym sama”. Dlatego też wiele lat temu postanowiłam przekonać siebie i swój uparty umysł do poezji. Przepadłam. A teraz przepadłam ponownie przy Melancholiach Syreny.
Julia Kraj to młoda debiutująca na rynku wydawniczym poetka, która od dłuższego czasu dzieli się ze światem swoją osobowością, problemami, walką i cierpieniem, jakie spotyka na co dzień. Podziwiam tę odwagę stanięcia twarzą w twarz z wewnętrznymi demonami, nadanie im imion, opisanie i przede wszystkim wystawienie na pokaz dla innych ludzi. Tak też powstał właśnie tomik Melancholie Syreny
i magiczny, niezwykle klimatyczny i liryczny świat.
Mityczność zebranych wierszy daje umiejscowienie emocji w pewnym czasie i przestrzeni. Tytułowa Syrena, która jako podmiot liryczny ujawnia się niemal od razu wprowadza czytelnika stopniowo w świat tego, co odczuwa, łapie ulotne chwile, które na pierwszy rzut oka mogą wydawać się najzwyklejszymi codziennymi wrażeniami. Rozmyśla, wprowadza odbiorcę w stan melancholii.
Syrena staje się pewnego rodzaju przewodniczką ukazującą niezwykle nostalgiczny świat. Podszyta jest poczuciem winy, które nie wynika wcale
z jej własnych czynów. Jest to istota niezwykle skrzywdzona, a czytelnik, jeśli tylko się postara, zostanie zaproszony do jej umysłu, by lepiej zrozumieć mechanizmy psychiczne, które nieraz stanowią problem
i tworzą dysonans poznawczy. Wszystko to zawarte w intrygującej metaforze, w której aż czuć morski wiatr na karku, chłodny piasek pod stopami i odbijające się o klif fale.
Powiedziałabym nawet, że tomik jest swoistym manifestem przeciwko stygmatyzacji osób skrzywdzonych, cierpiących z powodu wielu zaburzeń oraz przede wszystkim braku zrozumienia przez otoczenie. Wiersze w bardzo podniosłym stylu ukazują codzienność. Autorka posługuje się językiem, który określiłabym jako piękny, kobiecy i niezwykle donośny w swojej subtelności. Nie są to puste zdania, czy wyrwane z kontekstu wypowiedzi tworzące pozór głębokich przemyśleń. To wyszukane myśli, które zostały przeanalizowane w każdym możliwym słowie. Naprawdę jestem w stanie napawać się nimi, czerpiąc z piękna obrazów myśli, jakie tworzy Julia Kraj.
Jest to zdecydowanie pozycja na dłuższą chwilę, jednak naprawdę warto ją poświęcić. Przysiądźcie na moment i dajcie się ponieść chwili, a być może to właśnie ona pomoże Wam wejść w świat melancholii.
Laura Lewandowska