Halloweenowa podróż przez dekady
AutorstwaRedakcja UJOT FMna 30 października 2021
Ach, pierwszy tekst napisany w tym roku. Witam po krótkiej (czteromiesięcznej) przerwie, podczas której zdążyłem obronić tytuł licencjata i obejrzeć masę horrorów. Dzisiaj z uwagi na zbliżające się Halloween porozmawiamy o tym drugim (choć historia pisania pracy jest równie przerażająca). Nie chcę, żeby ten artykuł był zwykłą pospolitą polecanką, więc przyjmuje dwie zasady. Po pierwsze, będę polecać po jednym horrorze na dekadę, począwszy od lat 30 XX w. aż po okres 2010-2019, co da nam łącznie 9 horrorów idealnych na maraton. Po drugie, chcę, by ta lista była jak najbardziej przydatna, więc każdy z poleconych przeze mnie filmów ma mniej niż 4000 ocen na Filmwebie. Bez zbędnego przedłużania zapraszam na przegląd historii horroru:
Czarny kot (1934)
Lata 30. bezapelacyjnie należały do wytwórni Universal. Swoją pozycję wywalczyła kultowym już Draculą z Bellą Lugossim i Frankensteinem z Borisem Karloffem. Proponowany przeze mnie Czarny Kot jest wyjątkowym filmem z uwagi na to, że panowie występują razem na ekranie. Jest to bardzo luźna adaptacja prozy Edgara Allana Poe, w której obserwować będziemy podróż Dr. Vitusa ku posiadłości przyjaciela z wojska, by dokonać na nim zemsty. W tle szalone eksperymenty, satanistyczne kulty oraz sceny tortur, jednak to przede wszystkim opowieść o intelektualnym pojedynku dwóch wykrzywionych jednostek. Świetny retro-seans.
Wędrowałam z zombie (1943)
Gotyckie posiadłości zamieniamy na plantacje na tropikalnej wyspie. Jest to opowieść o Betsy, zatrudnionej jako pielęgniarka bardzo nietypowej klientki. Wędrowałam z zombie to opowieść, która sięga do korzeni mitu o żywym trupie, prezentując nam historię zanurzoną w stylistyce voodoo. Dużo jest w niej też wątków obyczajowych oraz romantycznych. Horror przejawia się przede wszystkim w zderzeniu bohaterów z czymś kompletnie dla nich niezrozumiałym i czymś, co ich przerasta. Propozycja dla tych, którzy preferują wolne kino.
Dom na przeklętym wzgórzu (1959)
Jeden z moich ulubionych filmów w ogóle. Historia o bogaczu ekcentryku, który organizuje zabawę w rzekomo nawiedzonej posiadłości, ma w sobie sporo współczesnego sznytu. Zarówno z uwagi na potencjał antykapitalistycznej narracji, jak i zwyczajną chęć obserwacji niebezpiecznych gier. Natomiast jest to dodatkowo fenomenalna opowieść o duchach, z gęstą skomplikowaną intrygą i dużym oparciem na postaciach, z których na każdej widzowi zależy. I gra tam Vincent Price, to jest zawsze duża zaleta.
Sklepik z horrorami (1960)
Widziałem kiedyś ten film na liście najgorszych filmów w historii i uważam, że jest to okropna przesada, choć rozumiem, z czego to się bierze. To dzieło jest bowiem wynikiem… zakładu. Reżyser Roger Corman założył się, że da się nakręcić film w kilka dni… i się da. Jest to produkcja bardzo kiczowata i widać w niej okropne braki w budżecie, lecz proszę, dajcie szanse tej historii o nieudaczniku, któremu udało się przypadkowo wyhodować ludożerną roślinę. Dostaniecie bowiem dzięki temu nietraktujący siebie poważnie komediogorror z krwi i kości.
Samochód (1977)
O kiczu mowa. Lata 70. reprezentować będzie opowieść o pojedynku gliniarza z wąsem, który jest definicją słowa cool i lat 70., a krwiożerczym piekielnym autem. Jest to mała esencja wszystkich śmieciowych horrorów z tamtej epoki, który mimo swojej niezaprzeczalnej durności ma sporo prostackiego uroku. Przede wszystkim wynikającego z odkrywania przez bohatera, że nie mierzy się po prostu z wariatem, któremu należy wlepić mandat.
Wąż i tęcza (1988)
Wracamy do tematyki voodoo. Tym razem w znacznie młodszej i przez to przystępnej osłonie. Fabuła koncentruje się wokół naukowca, który zostaje wysłany na Haiti w celu przeprowadzenia śledztwa w sprawie istnienia zombie. Jest to najbardziej zapomniany film Wesa Cravena i jednocześnie mój ulubiony. Przede wszystkim ten film broni się jako kryminał, bowiem mamy tu pełnoprawne śledztwo, w którym protagonista coraz bardziej musi kwestionować swoje postrzeganie rzeczywistości. Powinno się to spodobać wszystkim fanom Z Archiwum X, bo podobnie doń świetnie przedstawia dynamikę pomiędzy sceptycyzmem i wiarą.
Opowieści z krypty: Orgia krwi (1996)
Pełnometrażowy odcinek znanej i lubianej antologii horrorowej. Jak sama nazwa wskazuje, film kręci się wokół tematu seksu oraz gore, główna oś fabularna – wokół konfliktu chrześcijańskich dewotów z wampirami z domu publicznego. Jeśli brzmi Wam to jak bezpretensjonalna krwawa przygoda w duchu filmów klasy Ż, macie 110% racji. Ciężko tu szukać treści ambitnych, ale fani czarnego humoru nie powinni się czuć zawiedzeni.
Behind the Mask: The Rise of Leslie Vernon (2006)
Nie jestem miłośnikiem slasherów (co widać po tej liście). Przeszkadza mi w nich przede wszystkim brak wątków nadprzyrodzonych i okropna schematyczność. Rozwiązania problemu pierwszego nie znam, ale z drugim całkiem dobrze radzą sobie slashery autotematyczne, jak Krzyk i właśnie Behind the Mask. Mamy tu bowiem do czynienia z mockumentem, przedstawiającym proces przygotowywania się mordercy do nocy, w której będzie mordować nastolatki. Film ma sporo całkiem inteligentnego humoru i celnie punktuje głupoty gatunku. Problem mam z 3 aktem, ale nawet mimo tego traktuję to jako kawał porządnej halloweenowej rozrywki.
Constantine City of Demons: The Movie (2018)
Na zakończenie coś z całkowicie innej beczki, bowiem proponuję Wam animacje. Jest to wydana tylko na DVD historia słynnego egzorcysty Johna Constantina i jego podróży do Los Angeles. Jeśli chcecie film, który krąży wokół tematów piekielnodemonicznych i ma bohatera, którego polubicie od razu, to propozycja dla Was. Film ma mocno duchologiczny wymiar dla mnie z uwagi na dość klasyczną kreskę, która w Halloween może być odczytana tylko jako plus.
Autor: Stankiewicz Szymon