Giselle, tańcz!
AutorstwaRedakcja Onlinena 16 grudnia 2024
Teatr nie tworzy tylko piękna, romantyzmu, wzruszających miłości. Teatr to też emocje trudne, to wyzwanie, które często stawia wymagania tak wysokie, że wręcz nieosiągalne. To forma ekspresji, która stawia zarówno twórców, jak i widza przed prawdą. To ta prawda, z której podobno przecież zdajemy sobie sprawę, ale nie docierają do nas jej konsekwencje. Teatr uświadamia.
Mogłabym na tych słowach zakończyć rozważania na temat spektaklu w reżyserii Anny Obszańskiej Giselle, tańcz!, ale chyba muszę podzielić się o wiele większą ilością słów, bo stał się on dla mnie pewnego rodzaju przestrogą. Nawiązujący bezpośrednio do klasycznej Giselle, dzięki której balet przybrał obecnie znaną nam formę. Wymagał i wciąż wymaga od tancerki stanięcia nie tylko na palcach, lecz także wyfrunięcia ze spiętej formy ciała.
Fabuła ukazuje casting do nowej odsłony tegoż właśnie klasycznego baletu, na którym zjawia się pięć tancerek. Ich ambicją jest otrzymanie głównej roli w sztuce. Każda z bohaterek reprezentuje inną osobowość, skrywa inne lęki, ceni w życiu inne wartości. Każdą jednak łączy magiczna wręcz Giselle. Tancerki, tak jak i my, widownia, nie są jednak w pełni świadome konsekwencji, jakie niesie przygotowanie do tej roli.
Spektakl Giselle, tańcz! to nowoczesna forma teatru choreograficznego, w którym słowa nie są potrzebne. Struktura ta, choć jawnie nawiązująca do klasycznego baletu, zawiera w sobie mnóstwo bólu, zgrzytu. Wydaje się niemal, że jest to „wersja robocza” większej idei. Nazwałabym to jednak doskonałą bazą do samodzielnego przepracowania. Wcale nie widać tutaj bogato strojonej sceny, tłumu tancerzy czy przepychu romantycznego baletu. Widać tutaj przede wszystkim pracę. Pracę piękną, aczkolwiek trudną i niekiedy bolesną.
Za serce chwyta ogromna różnorodność postaci. Mam wrażenie, że nie tylko widać tutaj role, ale osobowość każdej osoby z obsady. Każda z nich, choć czasami może nie na pierwszy rzut oka, wyraża pewien fragment swojej historii. O to właśnie tutaj chodzi. Giselle, tańcz! bardzo dosadnie daje do zrozumienia, czym skończyć się może właśnie przekładanie wysokich ambicji ponad swoje zdrowie, psychikę i bezpieczeństwo.
Pomimo szarej rzeczywistości, barwność charakterologiczna zapada na długo w pamięć. To nie jest spektakl, z którego wyjdziecie i zapomnicie o nim kolejnego dnia. On zostaje w pamięci na długo. Anna Obszańska wykazała się niezwykłą odwagą, bezpośrednio nawiązując do swojego życia. Nie wstydzi się mówić o trudnych chwilach, lecz daje nadzieję.
Giselle nie jest tylko wykreowaną postacią perfekcji. Giselle to każdy i każda z nas. Zapominamy o tym, że przecież to my sami będziemy ze sobą całe życie, na dobre i na złe. Dlatego dbajmy o siebie, jak tylko możemy.
Laura Lewandowska