Funimation i Crunchyroll. Kilka słów o nadziejach, obawach i konkretach
AutorstwaRedakcja UJOT FMna 22 marca 2022
Zapewne wszyscy fani anime pamiętają głośne przejęcie przez firmę Sony praw własności do Crunchyroola – największej usługi streamingowej specjalizującej się w azjatyckich produkcjach (przede wszystkim animowanych). Może to nie odbiło się tak szerokim echem, jak wykupienie przez Microsoft firm Activision Blizzard czy Bethesdy, jednak niebagatelna suma 1,175 mld dolarów i tak budziła emocje.
Co więcej, owa transakcja była szczególnie ważna dla konsumentów tego medium, gdyż niosła ze sobą potencjał zmian w prawach do znanych marek i potencjalnie oferowała szerszą bibliotekę dostępną dla użytkowników. Jako fan anime początkowo byłem ogromnie podekscytowany tym zakupem, lecz mój gigantyczny entuzjazm nieco opadł i zacząłem na chłodno analizować zarówno plusy, jak i minusy wiążące się z tą sytuacją.
W obliczu nowych informacji dotyczących organizacji i funkcjonowania Crunchyroola sądzę, że warto nad tematem się pochylić i zadać sobie pytania, na czym jako konsumenci zyskamy, a co potencjalnie nas może negatywnie zaskoczyć.
Złe
Ryzyko Monopolu
Pierwszym zarzutem, jaki pojawił się po ogłoszeniu decyzji nabycia Crunchyroola przez Sony, była obawa dużej części społeczności wskazującej na fakt, że po sfinalizowaniu tej umowy Sony otrzyma dostęp do dwóch największych usług streamingowych dystrybuujących anime na świecie: Crunchyrolla, którego nabyło i Funimation, którego już wcześniej było właścicielem.
Obiektywnie patrząc – pewna konkurencja i alternatywy istnieją. W Chinach niekwestionowanym gigantem jest serwis Bilibili, a na naszym podwórku Netflix stara się ugryźć kawałek tortu. Nawet Disney Plus nieśmiało próbuje i inwestuje w kilka produkcji. Jednak skala jest nieporównywalna, ponieważ mimo wszystko Sony skupia się wyłącznie na anime i je monetyzuje, a inne firmy używają tych produkcji do uatrakcyjnienia swojej oferty, skoncentrowanej na innych produkcjach. Z kolei Bilibili jako chiński serwis jest bardzo problematyczną kwestią.
Oczywiście zgadzam się z faktem, że zdrowa konkurencja napędza rynek i ostatecznie jest korzyścią dla odbiorców. Mam nadzieję więc, że pobudzi to inne firmy do działania i na tym zyskamy, jednak ryzyko jest spore, a Funimation i Crunchyroll zdecydowanie zdominowały rynek.
Cenzura
Innym zarzutem, który był podnoszony, była obawa przed cenzurą treści. Sony miało wtedy na pieńku ze społecznością za fakt wycofania serii Ishuzoku Reviewers z platformy Funimation. Kompletnie abstrahując od jakości tego tytułu (który był przeciętnym show opartym na fanservice i seksie) trzeba zauważyć krótkowzroczność działania firmy. Nie tylko wydała ona pieniądze na produkt, którego sama się pozbyła (po wybuchu kontrowersji), ale – co więcej – uniemożliwiła osobom zainteresowanym legalny dostęp do tego tytułu.
Obecnie internet obśmiewa cenzurę zaimplementowaną do tytułu World’s End Harem, gdzie sytuacja jest tak absurdalna, że na ekranie pojawiają się czarne paski momentami przesłaniające połowę ekranu. Ponownie nie bronię samego serialu, który wyraźnie celuje w pewną grupę odbiorców, a sam w sobie jest po prostu fabularnie i animacyjnie nędzny. Należy jednak zadać sobie pytanie: po co w ogóle nabywać prawa do dystrybucji tych tytułów, jeżeli planuje się emitować je w takiej formie?
Po ostudzeniu emocji nie sądzę, żeby Sony w poważnym stopniu wpłynęło na podejmowane przez twórców tematy i np. zakazywało kontrowersyjnych serii dark fantasy takich jak Goblin Slayer. Twórcy japońscy przede wszystkim są zainteresowani lokalnym rynkiem i zyskiem ze sprzedaży merchu i płyt blu-ray. Inna sprawa, że obecność tych serii w sposób legalny na zachodzie może być uzależniona od głównych serwisów streamingowych, które należą właśnie do Sony.
To video nie jest dostępne w twoim regionie
Ostatnią tematem, który mocno mnie niepokoi jest sprawa umów licencyjnych i ryzyka się z nimi wiążącego. Jako mieszkańcy Europy na pewno otrzymamy inną ofertę uzależnioną od tego, kto będzie miał prawa do emisji danego tytułu. Funimation do tej pory nie było dostępne w Polsce, a część biblioteki Crunchyroola w naszym kraju również objęta była blokadą regionalną.
Oferta serwisów jest na tyle szeroka, że nie martwię się o starsze tytuły. Wierzę, że każdy znajdzie tam coś interesującego. Niepokojem napawają mnie jednak sezonowe premiery, które wcześniej były rozbite pomiędzy oba serwisy. Przede wszystkim chciałbym uniknąć sytuacji, w której tytuły pojawiające się w nowym sezonie i dystrybuowane przez Sony byłyby tylko po części dostępne i nieosiągalne w alternatywny, legalny sposób przez odbiorców. Ta obawa zapewne zweryfikowana zostanie przez nadciągający sezon anime wiosna 2022.
Dobre
Łączone biblioteki
Nie tak dawno temu włodarze z Sony podjęli decyzję o przeniesieniu wszelkich tytułów do jednego serwisu w ramach jednej oferty subskrypcyjnej. Tym samym tak na dobrą sprawę uśmiercono Funimation i skupiono się na Crunchyrollu, co spotkało się z dość pozytywnym odbiorem. Po pierwsze zaoferowało użytkownikom szerszą ofertę dostępnych tytułów, a po drugie przeniesiono nacisk na bardziej lubianego Crunchyrolla, który miał chociażby znacznie wygodniejszą aplikację moblilną.
Sądzę, że nie muszę za bardzo rozwodzić się nad konsekwencjami tej zmiany. Wprowadza ona to, na co liczyłem od początku, czyli większą ilość serii do oglądania i w perspektywie potencjalnie dostęp do tych sezonowych produkcji, które emitowane były na Funimation, a zatem były niedostępne dla polskich użytkowników.
Produkcje oryginalne i rozwój
Ten podpunkt pozostaje zaledwie w sferze moich domysłów, jednak w obliczu likwidacji Funimation wydaje mi się nadzwyczaj prawdopodobne, że Sony skupi swą uwagę i dofinansuje odpowiednio rozwój swojej oferty. Nie po to wydali te dolary, żeby nic nie zyskać. Rozbudowa serwisu i inwestowanie w sezonowe IP z pewnością będą priorytetem na najbliższy czas. Osobiście jednak liczę na powrót do inicjatywy Crunchyroll Originals; Netflix od jakiegoś czasu sam finansuje projekty, żeby nie pozostać w tyle za amerykańskim gigantem. Sony mogłoby spróbować na poważnie zająć się powrotem do serii takich jak adaptacje manhw Tower of God i God of High School, a przede wszystkim priorytetem powinno być zmazanie wstydu po takich porażkach jak Ex Arm.
Z pewnością jest to osiągalne przy odpowiednim wyborze serii do adaptacji i dostatecznym finansowaniu. Pozostaje więc liczyć na to, że jakieś odpowiedzialne osoby na stanowiskach spojrzą na zachód, na to co robi (z mniejszymi lub większymi sukcesami) Netflix i odrobią z tego lekcję.
Ekspansja
Ostatnią rzeczą, na którą bardzo liczę, jest próba wkupienia się w łaski i zdobycia nowych rynków. Sony po zakupie zapewne oczekuje zainteresowania abonamentem z szerokim repertuarem anime. W 2019 roku (czyli jeszcze przed przejęciem Crunchyrolla przez Sony) na Pyrkonie zapowiedziano wejście usługi do naszego kraju. Obecnie można płacić w złotówkach, ale Crunchyroll dalej nie ma nawet polskiego języka napisów, nie mówiąc o lektorze czy dubbingu, które wydają się kluczowe w poważnym myśleniu o podbiciu naszego rynku.
Dotychczas Polska pewnie nie znajdowała się na liście priorytetów, jednak w obliczu uporządkowania spraw organizacyjnych, logicznym wydaje się rozwój usługi i próba zainteresowania nowych odbiorców. Gdyby faktycznie wrócono do obietnic z Pyrkonu, byłaby to świetna wiadomość i mógłbym w końcu z rodzicami obejrzeć takie produkcje jak Attack on Titan czy Yuru Camp.
2022
Zobaczymy jaka przyszłość nas czeka, jednak niewątpliwie szykują się zmiany na rynku streamingu anime. Pierwsze tego oznaki obserwujemy już teraz. Miejmy nadzieję, że przyniosą nam one korzyści i nie będziemy zmuszeni żyć zapachem zupki chińskiej, żeby opłacić kolejny abonament. Tego sobie i Wam życzę.
Patryk Długosz