Femme fatale czy kobieta poszukująca samej siebie?
AutorstwaRedakcja UJOT FMna 12 maja 2022
Zagubienie, zdrada, krwawe żądze i taniec, który przynosi śmierć – a wszystko to zawarte w jednym akcie spektaklu Salome, którego premiera odbyła się 29 kwietnia w Starym Teatrze im. Heleny Modrzejewskiej w Krakowie.
Sztuka, oparta na dramacie Oskara Wilde’a, w doskonały sposób wykorzystuje postać tytułowej Salome, kreując współczesną opowieść o zmaganiach młodej kobiety, stojącej na skraju dorosłości. Jest to historia dotycząca poszukiwania siebie, doświadczeń duchowych i sensu życia. Jednak reżyser Kuba Kowalski na tym nie zaprzestaje. Zadaje pytania: „do czego może doprowadzić nieodwzajemniona miłość? jakie konsekwencje pociągnie za sobą zaślepione pożądanie? Wszystko to sprawia, że kreacja ta staje się niezwykle aktualna. Ukazuje miłość niedoskonałą, miłość pełną zła i krzywd, a w końcu miłość, która prowadzi do tragedii.
Interpretacja Starego Teatru wymyka się z ram, w jakie można by zamknąć biblijną Salome. Spektakl przestaje być tylko opowieścią o młodej tancerce, która oczarowała Heroda Antypasa. Nie jest też historią o córce, która, prosząc w nagrodę za swój taniec o głowę Jana Chrzciciela, spełnia niedoszłe żądze matki – Herodiady. Kuba Kowalski wychodzi poza te schematy. Nadaje Salome sprawczości. Młoda kobieta przestaje być femme fatale i staje się panią własnego losu. I jest to los, w którym cały czas poszukuje siebie.
Oglądając spektakl nie jesteśmy już tylko widzami, ale stajemy się naocznymi świadkami rozgrywanych wydarzeń. Nie byłoby to możliwe, gdyby nie zachwycający profesjonalizm aktorów. Anna Radwan (Herodiada), Juliusz Chrząstowski (Herod) i Aleksandra Nowosadko (Salome) wykreowali na scenie atmosferę końca świata pełną niepokoju, chaosu i dezorientacji. W perfekcyjny sposób odmalowali hedonistyczny schyłek XIX wieku opisywany przez Wilde’a za pomocą biblijnej przypowieści. Jednak interpretacja ta nie obroniłaby się, gdyby nie emocje doskonale wymalowane na twarzach aktorów. Twarzach, które są pełne bólu, smutku i przerażenia przed niepewnym jutrem, uczuć przecież tak doskonale nam znanych współcześnie. Całości dopełnia muzyka grana na żywo na scenie przez Lubomira Grzelaka.
Mimo trudności w odbiorze jakie może sprawiać Salome, uważam, że każdy powinien ją zobaczyć. Ukazuje świeże spojrzenie na problemy polityczno-społeczne, które niezmiennie towarzyszą nam od lat. Przede wszystkim jednak jest to spektakl, który porusza najczulsze struny duszy i zmusza do rozważań nad własnym życiem.
Dominika Szpaczek
Zdjęcia: Magda Hueckel