Właśnie gramy

Tytuł

Wykonawca


Ekstraklasowe grzybobranie. Podsumowanie 16 kolejki Ekstraklasy

Autorstwana 9 listopada 2022

Nie rozumiem kompletnie tego, że w Polsce, Mekce grzybiarzy, kraju, gdzie grzybiarstwo mogłoby być spokojnie uznane za sport, gdzie nawet Twoja sąsiadka, Pani Jadwiga, pamiętająca jak dziś zimę roku 1955, z 10 metrów potrafi odróżnić koźlaka babkę od koźlarza czerwonego, że właśnie tutaj frazą mającą określić wydarzenie nudne jest „emocje jak na zbieraniu grzybów”. Zamierzam z tym walczyć, bo grzybobranie nie dość, że zdrowe dla organizmu, to jeszcze dla duszy, a wybierając się ze znajomymi można kultywować sportową rywalizację. Dlatego właśnie wykrzyknę wszystkim w twarz: w ostatni weekend w Ekstraklasie były emocje jak na zbieraniu grzybów w najlepszym tego słowa znaczeniu, a bramek było jak grzybów po deszczu.

*****

Kolejkę otworzyło starcie pomiędzy Stalą Mielec, która kolejny sezon z rzędu szokuje świetną grą drużyny złożonej za równowartość łączonego budżetu licealnego koła teatralnego i klubu książki z małej miejscowości, a Zagłębiem Lubin, najbardziej nijaką drużyną Ekstraklasy, która ponadto nie zdobyła gola od trzech spotkań. Piłkarze Piotra Stokowca znaleźli się w dołku, a wyjazd do Mielca miał ten dołek jedynie pogłębić.

Pierwsze fragmenty gry nie zachwycały. Obie drużyny popełniały błędy podczas swoich niezbyt skomplikowanych ofensywnych szarpnięć. Jedyne zagrożenie przychodziło po dobrze wyćwiczonych stałych fragmentach z obu stron. Czy to rożny, czy wolny, czy aut – zarówno Jasmin Burić, jak i Bartosz Mrozek musieli mieć się na baczności. Problem w tym, że nawet stałych fragmentów nie było na tyle dużo, by nazwać ten mecz interesującym.

Pierwsza połowa dłużyła się i dłużyła. Żadna z drużyn nie mogła zdobyć przewagi i poważnie zagrozić bramce przeciwników. W doliczonym czasie stało się jednak to, przed czym Zagłębie Lubin zostało ostrzeżone już przez co najmniej kilka innych zespołów Ekstraklasy. Said Hamulić otrzymał długie podanie i znalazł sobie więcej miejsca. Popędził bez wsparcia kolegów w pole karne Lubinian i tam przy wślizgu ręką piłkę trącił Bartolewski. Piłkę na wapnie ustawił właśnie Hamulić, lecz jego uderzenie w środek nogami wybronił Jasmin Burić. Zasłużony karny był najlepszą sytuacją pierwszej połowy, ale ostatecznie 45 minut upłynęło kibicom bez bramek.

Na początku drugiej połowy większą energią wykazywali się piłkarze Stali, którzy pragnęli od razu zdominować Miedziowych. Nie chcieli, by goście wyciągnęli jakiekolwiek psychologiczne wsparcie dzięki obronionemu karnemu z doliczonego czasu. Aktywny był Hamulić, z dystansu uderzał Wlazło. Ta aktywność Hamulića dała niedługo efekty, bowiem holenderski napastnik wywalczył w 56 minucie drugiego karnego w tym meczu, po tym, kiedy na skraju szesnastki podciął go Kłudka. Tym razem do jedenastki podszedł kapitan, Piotr Wlazło i spokojnym podcięciem umieścił piłkę w siatce. Jasmin Burić bez szans.

Zagłębie ruszyło trochę żwawiej do ataku. Stal oddała pole gościom i skupiła się na bronieniu własnej połowy i wysyłaniu szybkich wypadów pod bramkę Lubinian. Grę napędzał przede wszystkim świetnie dysponowany Łukasz Łakomy, dobre wejście w mecz zaliczył wpuszczony z ławki Kobusiński, który szarpał prawym skrzydłem. Klarownej sytuacji jednak Miedziowi nie mieli. 

Bardziej otwarta gra Zagłębia wreszcie przyniosła skutki. Stracili bramkę na 2:0. Jej autorem Said Hamulić, który po dośrodkowaniu Domańskiego wyskoczył najwyżej i skierował futbolówkę głową do bramki: wymierna nagroda dla znakomicie grającego w tym meczu napastnika, którego zmarnowany karny jedynie zmotywował. Ósma bramka w tym sezonie, czwarta po strzałach głową. Jego samotne rajdy, walka o pozycję i wyskoki będą się śniły po nocach obrońcom Miedziowych.

Wówczas Zagłębie ruszyło do ataku jeszcze agresywniej i nawet miało kilka świetnych okazji. Jednakże zarówno Chodyna, po świetnym podaniu Łakomego, jak i potem Kobusiński przegrywali swoje pojedynki z Mrozkiem, który potwierdził w tym meczu swoją stałą, wysoką formę w tym sezonie. Gdyby tylko Lech mógł mieć u siebie kogoś takiego na puchary, być może lepiej by się im w nich powodziło.

Odłóżmy jednak szpile na bok, szczególnie takie oczywiste i niezbyt śmieszne, bowiem żadnemu kibicowi, piłkarzowi, członkowi sztabu ani zarządu Zagłębia nie było w tym meczu do śmiechu. Chyba, że był to makabryczny śmiech przez łzy. W 85 minucie przewagę Stali do trzech bramek podwyższył pięknym, mocnym uderzeniem w okienko zza pola karnego Paweł Żyra, były piłkarz Zagłębia.

Więcej goli już nie padło, Stal wygrała całkowicie zasłużenie. Może i wymiar tego zwycięstwa nieco zakłamuje przebieg meczu, ale jak się nie umie wykorzystywać okazji tak jak Zagłębie, to na bramki nie ma co liczyć. Miedziowi po raz czwarty z rzędu pokonani i po raz czwarty nie strzelają nawet jednego gola. Koncepcja Stokowca legła w gruzach. Trener przestał pełnić funkcje we wtorek popołudniu. Jak podaje TVP Sport, włodarze klubu z Lubina myślą o wykupieniu trenera Stali Mielec, Adama Majewskiego, by zastąpić nim Stokowca. To byłby dopiero plaskacz w potylicę – nie dość, że przegrywasz z nimi 3:0, to jeszcze zajmują twoje stanowisko pracy.

*****

W ponury listopadowy wieczór pod przyklasztorną twierdzę częstochowskiego Rakowa, niepokonanego w lidze od 3 września, przyjechali Nafciarze z Płocka. Ich cel był prosty, lecz droga do niego wybrukowana niedogodnościami i pełna przeszkód. Mieli pobić znajdujący się w znakomitej dyspozycji Raków, a dokonać mieli tego nie ogniem i mieczem, toporem i pożogą, działami i prochem, lecz jedynie siłą własnych mięśni i zmysłem taktycznym trenera Pavola Stano. Płocczanie pokazali już jednak w tym sezonie nie raz, że nie ma dla nich słowa niemożliwe.

Prawdziwym zderzeniem ze ścianą był więc dla piłkarzy z Płocka początek trzeciej minuty meczu, bo to właśnie wtedy Raków wyszedł na prowadzenie. Najpierw po stracie piłkę natychmiast odzyskał wyprowadzający akcję Svarnas i oddał ją na prawe skrzydło do Kuna. Świetnie grający ostatnio wahadłowy dograł futbolówkę natychmiast w pole karne, gdzie głową skierował ją w okienko bramki Gutkovskis. Łotewski napastnik wreszcie się przełamał i pokazał, że nie zapomniał jeszcze całkiem, jak strzela się gole. 

Potwierdził to ponownie w 7 minucie. Po rzucie rożnym uderzył piłkę głową potężny Petrasek i po zbiciu jej przez Kamińskiego na poprzeczkę do bramki wpakował ją z metrowej odległości ponownie Gutkovskis, choć zrobił to tak niefrasobliwie, że zdawało się, iż ktoś musi ją lada moment zablokować. Nafciarze jednakże całkowicie zgubili krycie we własnym polu karnym, najpierw pozwalając na strzał Czecha, a następnie na przyjęcie sobie futbolówki i dobitkę Łotysza.

Potem gra się trochę uspokoiła i choć Raków przeważał, to Wisła w końcu zaczęła się odgryzać, głównie poprzez pressing. Nafciarze kreowali zagrożenie szarżami Rafała Wolskiego i wrzutkami ze stałych fragmentów gry autorstwa Dominika Furmana, ale ich starania dały tylko jedną dobrą sytuację, uderzenie Kapouadiego, które wybronił skupiony Kovacević.

Dużo lepszą okazję do podwyższenia wyniku miał Raków w 37 minucie. Wówczas nieudanym wślizgiem Rzeźniczak sprokurował karnego. Do piłki ustawionej na 11 metrze podszedł sam poszkodowany, czyli Gutkovskis. Łotysz skompletował hat-tricka pewnym uderzeniem w prawy, dolny róg bramki. Kamiński rzucił się w drugą stronę. Chwilę wcześniej murawę opuścił kapitan Rakowa, Petrasek, który skarżył się na uraz.

W Łotyszu obudziła się jednak dzisiaj żądza krwi, a że żyjemy w cywilizowanym społeczeństwie, zastąpił krwiopijstwo żądzą goli, które bezlitośnie ładował do bramki Płocczan. W 41 minucie strzelił 4 bramkę, tym razem po dograniu w pole karne Tudora.

Wreszcie jednak odpowiedzieli jakoś na tą poniewierkę zawodnicy Wisły. Zrobili to w doliczonym czasie pierwszej połowy. Po długim podaniu Tudor zgubił krycie i pozwolił wejść sobie za plecy Kryvotsyukovi, którego dogranie przeszło co prawda napastników i obrońców, ale ponowił je po drugiej stronie Vallo. Tym razem piłka dosięgła adresata, którym był Davo. Uderzenie Hiszpana odbiło się jeszcze po drodze od poprzeczki i dwóch obrońców Rakowa, ale ostatecznie znalazło się w bramce. Wisła schodziła do szatni uchroniwszy jakieś szczęty honoru.

W drugiej połowie Raków uspokoił grę, naciskał mniejszym pressingiem i po prostu kontrował zmuszoną do wyjścia wyżej Wisłę. Przyniosło to 45 minut na zero z tyłu i  z przodu. Bramkę na 5:1 zdobył strzałem-dośrodkowaniem Bartosz Nowak po ładnej akcji indywidualnej Długosza. W 88 minucie bramkę dorzucił Kochergin, wchodząc w zasadzie bez obstawy w pole karne i uderzając przy ziemi obok lewego słupka. To również on dobił ostatecznie Wisłę golem w doliczonym czasie gry, również po ładnym dryblingu.

Raków 7, Wisła 1. Kompletna dominacja i całkowicie zasłużone zwycięstwo Rakowa u siebie. Mecz traumatyzujący dla piłkarzy i kibiców z Płocka, nawet pomimo obronionego bramką Vallo honoru. Z drugiej strony może przyczyni się to do rozwoju ich charakterów. Cierpienie uszlachetnia, czyż nie?

*****

Legia Warszawa pokonała 2:1 Lechię Gdańsk. Pomimo tego, że goście jako pierwsi objęli prowadzenie w 57 minucie, to samobójcza bramka Kuciaka i trafienie Ribeiro w 87 minucie doprowadziły do zwycięstwa Stołecznych.

Piast Gliwice uległ Warcie Poznań 0:2 i nie wykorzystał tym samym świetnej okazji do wyprzedzenia Pogoni Szczecin i opuszczenia strefy spadkowej.

Cracovia wygrała 1:0 z Jagiellonią Białystok. Jest to czwarty mecz bez porażki Pasów. Choć piłkarze z Krakowa złapali we wrześniu i październiku zadyszkę po znakomitym początku sezonu to końcówką jesieni pokazują, że nie zamierzają opuszczać górnej połówki tabeli.

Pogoń Szczecin została rozgromiona u siebie przez Górnik Zabrze 1:4. Ozdobą meczu była bramka Lukasa Podolskiego z ponad 60 metrów. Gol ofensywnego pomocnika Zabrzan podbił nie tylko polskie, ale również zagraniczne media, dzięki czemu wielu dziennikarzy przypominało sobie o tym, że mistrz świata z 2014 roku jeszcze nie zakończył kariery.

Miedź Legnica wreszcie wygrała mecz! Miedzianka odniosła skromne zwycięstwo 1:0 nad Śląskiem Wrocław, którego gra w tym meczu, a szczególnie w pierwszej połowie, może kandydować do najgorszego występu drużynowego w polskiej piłce w ostatnich latach. Trzy punkty nie dały jednak Miedzi uciec z ostatniego miejsca. Do Korony Kielce brakuje im 4 punktów, a do bezpiecznej pozycji 5. 

Radomiak wygrał na wyjeździe w Łodzi, pokonując tamtejszy Widzew 1:3. Tym samym, z powodu porażki Pogoni i właśnie Widzewa, Legia Warszawa na drugim miejscu ma już 5 punktową przewagę nad grupą pościgową.

Kolejkę zamknęło starcie Lecha Poznań, który awansował w tym tygodniu do fazy play-off Ligi Konferencji z tułającą się po strefie spadkowej Koroną Kielce. Mistrz Polski wygrał z ogromnymi problemami 3:2.

Jan Woch

Oznaczono, jako

Kontynuuj przeglądanie

Ta strona wykorzystuje pliki cookies. Do jej poprawnego działania wymagana jest akceptacja. Polityka cookies

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Close