Właśnie gramy

Tytuł

Wykonawca


A w Polsce wciąż bez Disney Plus

Autorstwana 16 maja 2021

W Polsce nie ma Disney Plus. Tak jak kiedyś zdanie to nie wywoływało we mnie żadnych głębszych emocji, tak teraz czuję się coraz bardziej zdenerwowany jako konsument i uważam całą tę sytuację za patologię świata popkultury. Ale po kolei…

Kina umierają. To stwierdzenie pojawiało się w dyskusjach jeszcze w czasach, gdy słowo Corona było kojarzone tylko z piwem. Coraz większe znaczenie streamingu w kulturze popkulturowej sprawiło, że praktycznie każde studio chciało mieć swój kawałek tortu. A pisząc każde, mam na myśli KAŻDE. Tak, jak w Polsce się tego mocno nie odczuwało, tak w Stanach serwisy streamingowe mnożyły się jak grzyby po deszczu. Popularne stały się nawet dyskusje, że z powodu takiego przesytu nie wróci powszechne piractwo.

Zważywszy na tą tendencję kwestią czasu było, aż Disney zrobi swój streaming. Oczywiście to nie tak, że Myszka Miki całkowicie olewała ten trend. Produkowano przecież produkcje na serwisy trzecie, głównie Netflixa i Hulu, i sprzedawano prawa do dystrybucji już powstałych filmów i seriali. Jednakże oczywistym było, że w pewnym momencie Disney przestanie chcieć się dzielić i odpali swój własny projekt. Powoli zabierało swoje zabawki innym dystrybutorom i zaczęło szykować coś wielkiego…

I stało się. Od lipca 2019 roku możemy korzystać z usługi Disney Plus… No chyba, że żyjecie w centralnej Europie, to troszkę sobie jeszcze poczekacie. Tak minęły już prawie dwa lata od startu projektu, a o wersji w Polsce nawet się nie mówi.

Największym absurdem w tym wszystkim jest to, że Disney pozbawiając studia praw do swoich serii, pozbawiał bardzo często praw na cały świat. Przykładowo takie Gravity Falls, które latami było dostępne u czerwonego N, zostało wszędzie przerzucone na Disney Plus. W naszej sytuacji oznacza to, że jest niemożliwe do legalnego oglądania.

Dodatkowo dochodzi oczywiście fakt, że legalnie Polacy nie mogą uczestniczyć w premierach Mandaloriana, WandaVision i (co mnie osobiście najbardziej boli) zbliżającego się Lokiego. No i tu dochodzimy do słowa klucz: legalnie. Bo jeśli interesujecie się popkulturą, widzieliście pewnie sporo recenzji oraz dyskusji na temat ekskluzywnych produkcji Disneya, dokonywanych przez Polaków. Opcje są dwie: piractwo albo VPN. Tak jak pierwsza jest dla wszystkich oczywista i nie ma co się nad nią rozwodzić, tak ta druga jest znacznie ciekawsza.

Otóż nie oszukujmy się, użycie VPN jest oszustwem. Za pomocą programu „udajemy”, że znajdujemy się w innym kraju niż faktycznie. Czyli tak naprawdę unikamy umów licencyjnych i całego tego bajzlu utrudniającego oglądanie, co brzmi jak sytuacja czystego zwycięstwa. Ale należy pamiętać, że często jakiś konkretny dystrybutor musi się namęczyć, by mieć wyłączność w danym kraju. Używając VPN-a w wielu przypadkach sprawiamy, że pieniądze nie trafiają do odpowiednich ludzi. Brzmi znajomo?

Problem jaki osobiście mam z VPN jest taki, że prezentowany jest jako absolutnie czyste rozwiązanie. Bardzo często wspomniani przeze mnie wyżej recenzenci potrafią wygłosić tyrady dotyczące tego, że piractwo to grzech najcięższy, a potem z tygodnia na tydzień omawiać Mandaloriana.

Tekst nie ma na celu kogokolwiek pouczać. Możliwe, że jeśli mimo obietnic platforma nie ruszy w tym roku w Polsce, sam odpalę VPN. Po prostu jest to smutne, że żeby być choć odrobinę uczciwym i przekazać twórcom należną im kasę, trzeba oszukiwać. Zwłaszcza w dobie Internetu, który ponoć nie ma granic.

Stankiewicz Szymon

Audycje:
ReAnimowany
Nagi Lunch (zawieszony)

Oznaczono, jako

Ta strona wykorzystuje pliki cookies. Do jej poprawnego działania wymagana jest akceptacja. Polityka cookies

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Close