Gotowanie nie jest dla każdego
AutorstwaRedakcja UJOT FMna 22 maja 2020
Zapewne nie jestem jedynym, który lubi gotować. I nie chodzi o to, że muszę gotować, bo coś jeść trzeba. Mam na myśli szczerą chęć gotowania, odkrywania smaków i poznawania nowych przepisów. Szczerze, to parę lat temu nie powiedziałbym, że zacznę się jakkolwiek odnajdywać w kuchni. Przecież tam się tyle dzieje! Tyle różnych składników, przypraw, a w dodatku każda z tych rzeczy może przynieść zupełnie inny efekt w danej potrawie. Wydawało mi się to zbyt skomplikowane. Z resztą, spójrzmy na to w prostszy sposób, bo nie trzeba sobie wyobrażać nie wiadomo czego. Wystarczy popatrzeć, jak zmienia się sam zapach w zależności od sytuacji. Tu nawet nie chodzi o mieszanie składników.
Chyba każdy jadł tosty z ketchupem, prawda? Albo robił frytki. No albo chociaż był w miejscu gdzie robi się frytki. I zauważyliście jak zmienia się zapach? Przechodząc koło lokalu, gdzie można zamówić frytki, czuje się super zapach. Tak samo jest w momencie, gdy się już je je. A po powrocie do domu, może nawet następnego dnia, zauważyliście jaki zapach mają wasze ubrania? To już nie jest ten cudowny aromat słodkiego ziemniaka, przypieczonego w oleju. To już jest smród spalenizny i tłuszczu, chociaż nic się nie przypaliło. Co do tostów… Bardziej chodzi o zapach sera. W liceum miałem takiego mega luźnego nauczyciela. Któregoś dnia, zgadaliśmy się w parę osób, żeby każdy wziął kanapki z serem. Jeden z kumpli wziął opiekacz i na końcu sali, w trakcie lekcji zrobiliśmy tosty. Wszystko było super, ale następna klasa miała inne zdanie. Kolega powiedział mi, że „waliło skarpetami”. Innym przykładem są parówki. Same w sobie są pyszne, ale zauważyliście, że jeśli dotknie się ich ręką, albo ma się jeszcze w garnku wodę po nich, to zapach jest wręcz okropny? No i jest jeszcze ketchup. Jest super dodatkiem do wszystkiego. Ale właśnie… Nie ważne, co byśmy z nim jedli, często zostaje jego resztka na talerzu. I kto nie miał takiej sytuacji, że zwyczajnie nie chciało mu się wyjść z pokoju tylko po to, by ten talerz umyć? Odstawia się go gdzieś na stolik, szafkę, komodę… W każdym razie – nadal jest gdzieś w pokoju. I mógłby to być najbardziej oddalony punkt od Ciebie, a i tak będziesz ten ketchup czuć tak wyraźnie, jakby co najmniej pół podłogi było nim wysmarowane. Pewnie każdy jest w stanie znaleźć jakiś inny przykład, który tylko potwierdzi moją tezę, że zapach zmienia się w zależności od samej sytuacji.
Pomimo tego, stwierdziłem kiedyś, że gotowanie jest naprawdę niesamowite. Tylko umówmy się, do tego trzeba mieć cierpliwość. I to naprawdę dużą. Koniec końców, jest to coś, co wymaga sporo czasu i dobrej organizacji. Najpierw szukasz jakiejś potrawy, potem przepisu do niej, gdy już zmienisz plan 7 razy, bo okazuje się, że budżet nie pozwoli Ci na zakup purpurowego selera z krainy malinowych żab skrzydlatych, znajdujesz coś, co jesteś w stanie przygotować i zdobycie składników nie będzie jakoś specjalnie skomplikowane. Następnie, Twoja cierpliwość znów zostanie wystawiona na próbę. Bo to nie jest tak, że wrzucasz wszystko do gara, czekasz 15 minut i możesz jeść. Zanim przygotujesz wszystko tak, jak powinno się to zrobić, minie pewnie jakaś godzina, a może i dwie. Sprowadza się to do tego, że przygotowujesz jedzenie pół dnia, a potem ono znika z talerza w 8 minut. Czasem szybciej, bo okazuje się, że coś po drodze poszło nie tak i wszystko jest do wywalenia.
Jest jeszcze jedna rzecz, która strasznie wkurza mnie, a co dopiero takich profesjonalnych kucharzy. Kiedy komuś opowiadam o tym, że lubię gotować, to najgorsze, co mogę wtedy usłyszeć, to „to co mi ugotujesz?”. To jest tak debilne pytanie, że ręce opadają. Rozumiem, że gdybym był fryzjerem, to usłyszałbym „ooo, to jaką mi fryzurę zrobisz?”, a gdybym powiedział, że pracuję w stacji sanitarno-epidemiologicznej, to usłyszałbym „ooo, to kiedy zrobisz mi badanie kału?”. Nie pytaj nigdy kucharza o to, co Ci ugotuje. Możesz zaproponować wspólne gotowanie, choć pewnie się nie zgodzi. Bardzo nie lubię, gdy ktoś „nadprogramowy” kręci się po kuchni. Można poprosić o to, żeby nauczył Cię gotować, albo dał jakąś radę. To nadal lepsza opcja niż pytanie „co mi ugotujesz”.
Gotowanie jest wymagające i nie jest dla każdego. To nie znaczy, że tylko wybrańcy mają wstęp do kuchni. To znaczy tyle, że gotowanie z pasji nie jest dla każdego. Tak jak rysowanie. Każdy może to robić, ale nie każdy ma w sobie to „coś”, co pozwala na zgłębianie tej dziedziny. Chętnie opowiedziałbym jeszcze więcej na ten temat, ale właśnie zwolniła się kuchnia, więc czas ją przejąć na resztę dnia.
Marcin Hubka