Jak stać się kosmitą – recenzja książki Ziemianie Sayaki Muraty
Autor: REDAKCJA UJOT FM dnia: 8 lipca, 2025
Najpierw nie wiedziałam co myśleć. Nie byłam przygotowana na tę książkę. Trafiła do mnie przede wszystkim dlatego, że zauroczyła mnie okładka. Dodatkowo nie czytałam jeszcze japońskich powieści współczesnych i pomyślałam, że to dobra okazja. Wzmianki o alienacji, buncie i odnajdowaniu tożsamości zamieszczone na okładce nie były miarodajne w ostrzeżeniach o tym, co kryło się w środku.

Od pierwszych stron poznajemy świat oczami Natsuki. Zaczyna opowieść od rodzinnego wyjazdu na obchody święta zmarłych. Nawet nie znając dobrze kultury Japonii, od początku jesteśmy nawigowani między tym jak wyglądają obchody uroczystości, jaka jest waga powiązań rodzinnych i jak ważne są kolejne relacje miedzy ludźmi i czego oczekuje od bohaterki „społeczeństwo”. Gdy po raz pierwszy przeczytałam o Pyūto, czyli pluszowym jeżu z okładki i wyznaniu 11-letniej Natsuki o swoich magicznych mocach i o tym, że kuzyn Yū jest kosmitą, pomyślałam, że chyba zaraz trafimy do uniwersum podobnego do tego z Czarodziejki z księżyca. Obserwujemy świat dziewczynki, która ma fantazje, zauroczyła się i bardzo się stara nie być ciężarem dla swojej rodziny. Wtedy przestało być tak łatwo. Zadzwonił pierwszy ostrzegawczy dzwonek w głowie.
Czytamy o tym jak czarodziejka się uczy, jak wyglądają jej relacje koleżankami i jak traktuje ją rodzina. Jak jej magia pozwala jej przetrwać. Wszystko z perspektywy i wrażliwości dziecka. Dziecka uwikłanego w własną fantazję, którą niestety łatwo już w pierwszych rozdziałach można przejrzeć na wylot. Gula w gardle. Współczucie i świadomość, że jej zaradność, bezproblemowość i ofiarność są wynikiem przemocy, nie dawała mi spokoju. Pluszowy jeżyk z okładki przestaje wydawać się miły i niewinny. Staje się znakiem czegoś ważnego i przerażającego. Nie mogłam odłożyć książki, nie chciałam bohaterki zostawić samej, choć dalsza lektura wcale nie była łatwa. Książka ta dotyka wielu wrażliwych strun. Mimo, że szukałam informacji o tym w innych recenzjach i streszczeniach, to ich nie znalazłam. Być może jest to celowy zabieg, bo zderzenie z trudnymi tematami bez przygotowania potęguje efekt. Uznałam jednak, że dla wielu może być ważne, by świadomie podejmować decyzję o lekturze, więc pozwolę sobie was uprzedzić. Obserwowałam na kolejnych kartkach książki przemoc psychiczną i fizyczną wobec dziecka, wymierzaną przez rodzica, siostrę, nauczyciela. Przemoc seksualną, opresję i przemoc wobec dorosłych jak i przemoc systemową. Jest to fikcja, ale taka, która mogłaby być zaczerpnięta z pamiętnika niejednej osoby żyjącej naprawdę.
Główna bohaterka nie potrafi stać się częścią „Fabryki Ludzi”, czyli społeczeństwa, które od dzieciństwa postrzega i łączy z obowiązkiem zakładania rodziny, rodzenia dzieci i braku wolności. Towarzyszy jej lęk, bo każda nieudana próba dopasowania się wyzwala w jej otoczeniu agresje. Ci, którzy do systemu należą, nie tolerują odmienności. Wolałaby stać się częścią tej wielkiej maszynerii i już więcej nie cierpieć. Okazuje się jednak, że nie jest jedyna. Nie tylko ona istnieje poza Fabryką. Nie tylko ona przez nią cierpi, nie tylko ona nie czuje się człowiekiem.
Im bliżej końca lektury, tym bardziej intensywność przeżyć rośnie. Nie do końca wiem, czy w bohaterce dokonuje się przemiana, ale dobrze widziałam, gdy dzięki kolejnym współ-kosmitom zaczyna odnajdywać spokój i swoje miejsce. Dzieje się to jednak w sposób nieoczekiwany, wbrew wzorcom i normom kulturowym. Chciałoby się zanegować to co się dzieje, ale alternatywą jest dalsza przemoc i cierpienie. Nie mam pewności czy to szaleństwo bohaterów, czy ich fantazja staje się prawdziwa. Wiem że to było jedyne wyjście by mogli się uwolnić, choć nie wiem czy przeżyli, bądź czy nie są to ich przedśmiertne majaki.
Jest to lektura wstrząsająca, pełna cierpienia, pobudzająca do refleksji. Warto podzielić się nią z innymi, bo może albo raczej powinna, być tematem długich dyskusji. Mimo prostego bezpośredniego języka tematy nie są infantylizowane lub uproszczone. Przemoc, choć jest jednym z głównych tematów, nie jest fetyszyzowana ani nadmiernie upinana w kolejnych uderzających porównaniach. Proste rozwiązania, pokazujące uniki osoby straumatyzowanej, lepiej obrazowały co doświadczyła bohaterka, niż lepkie opisy kolejnych aktów przemocy.
Mimo, że nie tego się spodziewałam, to ta książka zachęciła mnie do lektury kolejnych powieści autorki. Choć kulturowo inaczej postrzegamy jednostkę i swoje miejsce w społeczeństwie, to temat tożsamości i sposobów jak ją odnaleźć, jest ważny. O tym, czy wpływ powinny mieć na to normy kulturowe i gdzie nas to może zaprowadzić, być może przeczytacie właśnie w tej książce. Zapraszam was więc Ziemianie.
Marianna Krzysztofik