Właśnie gramy

Tytuł

Wykonawca


„O cholera, czy to Freddy Fazbear?”

Autorstwana 3 listopada 2023

Ah, stary mem sprzed dwóch miesięcy. Jednych bawi, inni są zażenowani, ale przynajmniej Polacy wpisali się w trend na szerszą skalę. Jak jednak zupełnie inaczej brzmiała ta kwestia, gdy krzyknął ją ktoś na sali kinowej, a patrząc przed siebie, zdałam sobie sprawę: tak, to naprawdę on, legendarny misiek na wielkim ekranie. Pytanie tylko, czy był to koszmar, czy może słodki sen.

It’s been so long

W piątek 27 października spelniło się marzenie fanów Five Nights at Freddy’s. Po 9 latach od zadebiutowania niskobudżetowej gry indie stworzonej przez jednego człowieka seria doczekała się kolejnych 9 głównych gier, 4 spin-offów, 3 dodatków, 28 książek, masy gier fanowskich, aż w końcu przyszła pora na długometrażowy film. Patrząc na to, jak daleko zaszedł FNAF i jak stał się nie tylko ikoną gatunku mascot horror, ale fenomenem na skalę całego internetu (kto choć raz nie widział chociaż jednego mema z tej serii albo nie słyszał choć jednej piosenki, niech pierwszy rzuci kamień) można zrozumieć poruszenie wywołane tą adaptacją, która w planach była już od 2015 roku!

Jeszcze większe emocje wywołał fakt, że nad scenariuszem Pięciu Koszmarnych Nocy pracował sam twórca tej franczyzy, Scott Cawthon. Patrząc na jego pomysły z gier i książek, a w szczególności na jego talent do opowiadania upiornych i szokujących historii, oczekiwania miały prawo być wysokie. Jeszcze na długo przed premierą fandom zasypywały wszelkie newsy dotyczące produkcji, przeróżne zdjęcia z planu filmowego, a co najważniejsze – teorie dotyczące akcji tego dzieła. Jak wielu innych miłośników serii liczyłam na to, że film chociaż trochę rozjaśni piekielnie zagmatwaną fabułę FNAF-a – każdy po cichu oczekiwał na potwierdzenie pewnych popularnych domysłów bądź wyjaśnienie jakiejś nierozwiązanej dotąd tajemnicy, czego akurat w przypadku tych gier nie brakuje. Tak się jednak nie stało – i jak się okazuje, na szczęście.

Dlaczego film FNAF nie chce (i nie musi) naprawiać gier

Five Nights at Freddy’s jest znane przede wszystkim z kultowych animatroników, legendarnych jumpscareów oraz tego, że właściwie nikt nie wie, co tak naprawdę wydarzyło się w tej serii. Przez to, że wbrew pierwotnemu założeniu powstawały kolejne gry, twórca musiał poszerzać historię o nowe wątki. Stąd też fabuła FNAF-a jest skomplikowana, tajemnicza, pełna zwrotów akcji, zagadek i sekretów, dzięki czemu stała się idealną podstawą do wielu teorii. Co jednak jest niezłą gratką dla fanów, sprawia jednocześnie, że cała historia jest w wielu miejscach nielogiczna, przez co jest ona nienaprawialna bez znaczących zmian wcześniejszych interpretacji, co mogłoby jeszcze bardziej namieszać. Dlatego też Pięć koszmarnych nocy wybiera najmocniejsze strony z fabuły gier oraz książek i na nich opiera swoją własną, oddzielną opowieść (UWAGA, DALSZA CZĘŚĆ TEKSTU MOŻE ZAWIERAĆ SPOLIERY).

W filmie poznajemy historię Mike’a, któremu w życiu niezbyt się układa – jest wyrzucany z każdej kolejnej pracy, samotnie wychowuje młodszą siostrę Abby, a niewyjaśnione porwanie brata od dzieciństwa wywołuje w nim poczucie winy. Groźba odebrania mu opieki nad siostrą przez wredną ciotkę sprawia, że zaczyna desperacko poszukiwać pracy, przy czym natrafia na ofertę stróżna nocnego w opuszczonej pizzeri Freddy Fazbear’s Pizza. Nie mając wielkiego wyboru, przyjmuje to stanowisko, niezdając sobie jednak sprawy, że przyjdzie mu mierzyć się z ożywionymi robotycznymi animatronikami oraz zagadką tajemicznego zagnięcia dzieci. Słowem: klasyczny FNAF, historia dobrze znana każdemu, kto choć raz mał do czynienia z tą serią. Jednakże od tego momentu zaczynają się także różnice – zmiany imion bohaterów, ich relacji rodzinnych, ich roli w fabule, a także łączenie treści kilku odrębnych historii. Całość ułożona jest w prostą i jasną opowieść – w filmie porzucono enigmatyczne zawirowania, chociaż nie brakuje również zwrotów akcji, które mogą zaskoczyć nawet długoletnich fanów serii.

Mechanicznie i klimatycznie

Podczas seansu w kinie jeden z widzów w rzędzie przede mną zaczął tłumaczyć swojemu koledze, że film przypomina mu klimatem „Proces” Kafki. Nigdy nie sądziłam, że Freddy Fazbear i Józef K. mogą zaliczyć crossover, ale muszę przyznać tej osobie trochę racji. Podobnie jak w tej surrealistycznej powieści, w filmie czuć atmosferę absurdu, obsesji i niepewności. Świat realny miesza się ze światem snów na tyle, że często trudno odróżnić prawdziwe zdarzenia od tych wymyślonych. Jak sam tytuł sugeruje, znajdujemy się w koszmarze, który musimy przetrwać przez pięć długich nocy – formuła wprowadzona przez FNAF, która obecnie jest już trochę przereklamowana. Natomiast w kwestii budowania napięcia oraz wprowadzania mrocznych elementów produkcja ta jeszcze bardziej oddaje oryginalny klimat pierwszych gier.

Nie można pominąć również scenografii oraz muzyki. Oglądając wnętrze Freddy Fazbear’s Pizza można poczuć klimat lat 80. (oldschoolowe automaty do gier, neonowe oświetlenie i kolorowe plakaty dają ten vibe), z kolei muzyka autorstwa The Newton Brothers łączy niepokój z 8-bitowymi brzmieniami, co jest bezpośrednim nawiązanem do minigier z FNAF-a 2. Całości dopełniają prawdziwe gwiazdy tego filmu – animatroniki! Design każdego z robotów idealnie odzwierciedla oryginalne projekty, a poruszanie się i wyrażanie emocji nie wygląda sztucznie. Animatronika jest jedyną rzeczą, co do której wszyscy są zgodni – wychwalają ją nawet recenzenci krytykujący ten film.

FNAFserwis?

Właśnie, pora odnieść się do znacznych różnic między ocenami krytyków a widzów (30% pozytywnych recenzji od krytyków przy 88% od publiczności na Rotten Tomatoes). W tym momencie możemy zacząć się zastanawiać: dla kogo tak właściwie jest ten film? Bez wątpienia grupą docelową są fani FNAF-a, o czym świadczą liczne easter egii, nawiązania do gier i książek, słynne kwestie postaci czy występy gościnne gwiazd fandomu. Po tylu latach oczekiwania nikt nie ma wątpliwości, że twórcy oprócz rozszerzenia marki o nowe medium chcieli również stworzyć swoisty list miłosny do fanów, dzięki którym tak właściwie seria ta stała się popularna i miała możliwość dalszego rozwoju.

Co jednak z widzami, którzy pierwszy raz stykają się z Freddym? Cóż, nie jest to adaptacja na miarę The Last of Us, chociażby ze względu na kreowanie historii czy sam budżet produkcji. Film ten jest skonstruowany pod reakcje fanów (przykładowo po najsłynniejszych cytatach występuje dłuższa cisza, by publiczność na sali kinowej przestała krzyczeć i klaskać, i dzięki temu usłyszała następne zdanie), którzy ze względu na sentyment mogą przymknąć oko na wady tej produkcji – przykładowo na zbyt długie budowanie wątku rodziny Mike’a. Osobom z zewnątrz fandomu dzieło to może więc bardziej przypominać dramat z elementami nadprzyrodzonymi niż horror. Nie zmienia to jednak faktu, że historia została tutaj jasno i logicznie opowiedziana, a ewentualne wątpliwości wyjaśniono na końcu, nawet czasem wprost tłumacząc zajścia na ekranie.

Moim zdaniem Pięć koszmarnych nocy to pozycja obowiązkowa dla fanów serii – choćby dla samej nostalgii z dzieciństwa bądź doświadczenia reakcji sali kinowej. Z kolei dla osób niezaznajomionych z FNAF-em film może stanowić ciekawe wprowadzenie do uniwersum – chociaż należy go traktować z dość mocnym przymrużeniem oka. Pozostaje czekać na dalszy rozwój wydarzeń wraz z sequelem, którego, patrząc na zakończenie filmu,  jak najbardziej możemy się spodziewać.

Aleksandra Kubas


Ta strona wykorzystuje pliki cookies. Do jej poprawnego działania wymagana jest akceptacja. Polityka cookies

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Close