Powitanie lata z Wiankami
AutorstwaRedakcja UJOT FMna 1 lipca 2023
Jak co roku w Krakowie lato rozpoczęło się bardzo hucznie, bowiem na bulwarach przy zakolu Wisły, tuż pod gmachem wawelskim, odbył się znany wszystkim krakowiakom cykliczny festiwal – Wianki. Mimo iż pierwotnie nie jest to małopolska tradycja (przywędrowała ona tutaj z Warszawy w XIX wieku), jednak to właśnie tutaj obchodzona jest z największym rozmachem. Wianki inspirowane są słowiańską nocą Kupały, kiedy to dziewczęta plotły wieńce i posyłały je na wodzie, a nie obywało się też bez tańca, ognisk czy innych rozrywek. Wierzono ówcześnie, że tego dnia słońce gra i dzieją się również inne cuda natury.
Sama interesuję się mitologią słowiańską i zwyczajami Słowian, a po przeczytaniu Starej baśni Józefa Ignacego Kraszewskiego, w której to autor niezwykle malowniczo i baśniowo opisuje to święto i wszystkie „straszne rzeczy”, które „dzieją się w noc Kupałową”, zapragnęłam kiedyś uczestniczyć chociaż w jego namiastce. I z tejże właśnie przyczyny uznałam, że nie może mnie zabraknąć na Wiankach, które tak bardzo kojarzą mi się – i nie tylko mi – właśnie z tymi wczesnosłowiańskimi obrzędami. I choć dzisiaj wygląda to zupełnie inaczej, to mimo wszystko – magię i zapach ziół 24 czerwca czuć było w krakowskim powietrzu!
Rozrywki Krakowskie Biuro Festiwalowe zapewniło mnóstwo. Główną atrakcją stała się oczywiście scena na Powiślu, gdzie można było usłyszeć takich artystów jak Dina Jashari, Kasia Lins, Piotr Zioła i Miuosh, z którym gościnnie zaśpiewali Julia Pietrucha, Marek Dyjak i Piotr Zioła. Widownia – mimo towarzyszącemu koncertom deszczu – zebrała się liczna, bo kilkadziesiąt tysięczna i świetnie się bawiła. Muzykę można było usłyszeć także na Skwerze Demarczyk, Skwerze Skrzynieckiego i Skwerze przy kościele św. Kazimierza, gdzie aż roiło się od lokalnych artystów.
Ale Wianki to nie tylko koncerty! Nie zabrakło także miejsca do rozwijania swoich zdolności artystycznych – można bowiem było uczestniczyć w konkursie plecenia wianków! Choć sama w konkurencji tej nie uczestniczyłam, to przyznam szczerze, że oglądanie tylu przyozdobionych kwiatami głów pod Wawelem było naprawdę pięknym przeżyciem i w przyszłym roku pewnie sama się skuszę na wzięcie w tym konkursie udziału. Nie zapomniano także o najmłodszych uczestnikach festiwalu, bowiem mogli się oni zapoznać z astronomicznymi eksperymentami, mobilnym planetarium czy też ponad pięciometrową makietą Słońca, podczas pikniku naukowo-przyrodniczego przy ulicy Śniadeckich. Gospodarzem przestrzeni była Agencja Rozwoju Miasta Krakowa. Ale to jeszcze nie koniec!
Dla najwytrwalszych uczestników festiwalu zorganizowano oficjalne afterparty Wianków w Klubie Spotkań Poczta Główna, aby można było – zgodnie ze słowiańskim zwyczajem – dotrwać z zabawą do wschodu słońca. A właśnie o świcie można było powitać nowy dzień w Parku Jordana na kończącym całe wydarzenie koncercie pieśni litewskich, ukraińskich, polskich, który nawiązywał do symboliki ognia, wody, tradycji kupalnych i świętojańskich. Było to o tyle niezwykłe wydarzenie, że nie używano tutaj wcale kabli, prądu i głośników, a jedyne, co towarzyszyło uczestnikom, to wokale i akustyka.
Czy na Wianki warto iść? Zdecydowanie tak. Jest to wydarzenie rokrocznie zrzeszające coraz większą liczbę uczestników, a na którym miałam okazję pojawić się pierwszy raz. To wszystko nie tylko brzmi magicznie, ale także i wygląda. To dzień, wieczór, noc i poranek pełne wrażeń, kiedy czasami ma się nawet wrażenie, że zza drzew wychylają się rusałki czy boginie ziół. Z jednej strony nowoczesność, współczesna zabawa, z drugiej nieuniknione łączenie się z duchami przodków. I mimo że w tym roku nie oszczędził nas deszcz, warto było się tam pojawić. I szczerze zachęcam, by zawitać na Wiankach także i za rok, za dwa lata i tak długo jeszcze, jak odbywać się będą.
Anna Lala