12 twarzy nietoperza
AutorstwaRedakcja UJOT FMna 26 marca 2022
Zamiast tego tekstu miała pojawić się po prostu recenzja najnowszego Batmana, jednak przez chorobę oraz nadmiar pomysłów na inne artykuły, moje pisanie coraz bardziej się opóźniało. Ostatecznie założyłem, że już nie warto zachęcać do pójścia na film, bo zobaczyli go wszyscy, którzy mieli to zrobić. Dlatego chciałbym wykorzystać fakt obejrzenia wszystkich kinowych produkcji o mrocznym rycerzu i zrobić ranking pokazujący moje (dość specyficzne) spojrzenie na krzyżowca w kapturze. Puryści zauważą, że na liście nie ma Ligi Sprawiedliwości i teraz powinienem tłumaczyć, że takie filmy się nie liczą, bo nie są o Batmanie per se, ale prawda jest taka, że po prostu nie dałem rady obejrzeć tego szajsu. Jeśli ktoś chce, niech policzy to jako ostatnie miejsce.
- Batman i Robin
Siadałem do tego filmu po latach od premiery, z myślą, że legenda o nim jest przesadzona. To był moment zaraz po śmierci Schaumachera, więc przez pewien okres mówiło się o Batmanie i Robinie trochę cieplej niż zwykle. Jednak nie oszukujmy się: to tandeta, choć wcale nie przez to, co mu się zarzuca. Uwielbiam queerowość, kicz oraz kreacje aktorskie, które wyglądały, jakby cały cast był na wszystkich możliwych środkach odurzających. Problem stanowiły dziwne decyzje dotyczące tonu filmu i scenariusz oraz drewniane dialogi. I nigdy nie wybaczę tego, co zrobiono w tej produkcji z Banem.
- Batman vs Superman
Nie uważam Człowieka ze stali za zły film. Poczciwość Cavilla i możliwość oglądania wysokobudżetowej produkcji z Supermanem sprawiała, że przymykałem oko na Snyderoze. Natomiast BvS nie uratuje nic. Affleck i Cavill robią co mogą i wyglądają jak wyrwani z komiksu, ale ten film to jeden wielki festiwal dziur fabularnych, bohaterów zachowujących się irracjonalnie i zakładania, że dobrze napisany bohater równa się dupek. Jednakże rozumiem, że ktoś może oglądanie tego traktować jako guilty pleasure, bo trochę też tak mam. Dla mnie przypomina to płonący śmietnik; śmierdzi, jest obrzydliwy, ale jakoś nie można przestać na niego patrzeć.
- Batman: Początek
Zaczynamy kontrowersje. Pierwsza część trylogii Nolana w pigułce zamyka wszystko, co mi się nie podoba w wizji tego reżysera. Jest to maniakalna fetyszyzacja realizmu i wstyd przed komiksowymi dziwactwami, co najbardziej widać w zamienieniu Gotham w Chicago. Dodatkowo jak na film, który ma nam przedstawić nowe spojrzenie na gacka, Nolan wydaje się nim niezbyt zainteresowany, bo sam Bruce jest wyjątkowo bezosobowy. Jednak nie mogę nie pochwalić Ciliana Murphy’ego jako Scarecrowa – fenomenalna, przerażająca kreacja.
- Batman zbawia świat
Wiem, że to nie jest kino dla wszystkich, ale ten film z lat 60. to prawdziwa perełka. Jestem zafascynowany starą popkulturą i ta produkcja wydaje mi się jednym z jej ciekawszych okazów. Prawdziwa odtrutka na współczesne mroczno-mroczne spojrzenie na Batmana. Tutaj strój gacka wygląda jak piżama, bohater ma bat-spray na rekiny i walczy z wrogami w łodzi podwodnej. Jedyny problem stanowi fakt, że chociaż jest to fantastyczny obiekt historyczny, dla współczesnego widza odbiór może być nieco problematyczny.
- Batman powraca
Lubię Burtona jako reżysera, natomiast uważam, że za bardzo poszalał w kontynuacji swojego filmu. Przez to nie ma się poczucia oglądania Batmana, tylko kolejnego filmu Burtona, na dodatek niezbyt udanego. Moim zdaniem wszystko jest tu przesadzone – styl tak mocno wpływa na scenariusz, że wszelkie postacie, bądź relacje, rozpływają się. Mamy tu mnóstwo potencjału, ale został on zmarnowany przez to, że nikt Timowi nie powiedział „stop”.
7. Batman Forever
Ten film to świetnie zrobiony B&R. Mamy tu wszystko co dobre: szaleństwo, kicz, dziwaczne lokacje i jeszcze więcej kiczu, bez prób mieszania w stylistyce dziwnymi, smutnymi wątkami. Val Kilmer godnie kontynuuje drogę wyznaczoną przez Michaela Keatona, choć można mieć problem z tym, co robi Rommy Lee Jones i Jim Carrey. Nie to, że uważam ich występy za złe, wręcz przeciwnie, są zjawiskowe, ale nie oszukujmy się – to nie byli Riddle i Two-Face, ale Joker 1 i Joker 2.
- Batman Maska Phantasma
Jedyny powstały wokół TAS film, który trafił do kin. I co tu ukrywać, trzyma odpowiedni poziom TAS. Ciekawie zaznaczona zostaje psychologia Bruca, jego rozterki i przede wszystkim relacje. Zaryzykuję stwierdzenie, że jest to jeden z lepszych wątków romantycznych z gackiem w roli głównej, gdzie relacje bohaterów są ważną częścią charakterystyki postaci, a nie tylko koniecznym bonusem.
- Lego Batman
Jest to zabawny film. Tylko tyle i aż tyle. Żarty trafiają do odbiorcy i bawią, jednocześnie nie wchodząc w autoparodie. Bo pomimo bycia familijną komedią, nie zapomina dodać swojej cegiełki do gackowej mitologii. Pokazuje, że Batman ma rodzinę i zależy mu na relacjach z nią. Dodatkowo, nikt nie wykreował tak oryginalnej i ciekawej więzi pomiędzy Brucem i Jokerem. Ogółem, ten film jest znacznie lepszy niż powinien.
- Mroczny Rycerz
Nie, nie przewidzieliście się. Doceniam przyjemną pseudofilozofię tego filmu i thrillerowo-kryminalną fabułę, ale Nolan nie potrafi w tej części nadal przeskoczyć swojego fetyszu realizmu. Joker, mimo że świetnie zagrany przez Ledgera, nie ma nic z śmieszka czy showmana, a jest pokazany po prostu jako szalony terrorysta. Dodatkowo przypominam, że Bale brzmi przez cały film jakby miał chorą krtań.
3. Batman (2022)
Reeves dostarczył naprawdę dobrą rozrywkę. Pokazał, że można przedstawić historie przyziemnie, jednocześnie zachowując klimat i stylistykę komiksową. Wykreował Batmana jako zagubionego dzieciaka, który chce naprawić całe zło Gotham, ale nie wie jak. Przedstawił go jako postać tworzącą relacje z innymi bohaterami, nawet tymi wcześniej marnowanymi przez innych. Takiej ciekawej więzi między Batmanem i Gordonem nie pokazał nikt. Nie licząc końcówki, w tym filmie wyszło po prostu wszystko.
- Mroczny Rycerz powstaje
Po wielu moich narzekaniach na Nolana może dziwić ten wybór, ale reżyser w końcu odpuścił. Nie wiem jak to się stało, ale widzimy tu szalone przestylizowane Gotham pełne przestępców, mistyczne próby przypominające kiczowate kino karate i w końcu porządne pochylenie się nad Brucem jako postacią. Dodatkowo mój ulubiony filmowy villain, czyli Bane, w wykonaniu Hardy’ego. Pomysł, by stworzyć postać lepszą od Batmana w każdej kwestii, premiował na każdym kroku.
- Batman (1989)
Król jest tylko jeden. Oryginalna wizja Burtona jest jednym z moich ulubionych filmów w ogóle. To opowieść o żywej legendzie Gotham, czerpiąca garściami z twórczości Alana Moora i gotyckich filmów wytwórni Hammer. Reżyser świetnie sportretował Bruca, przedstawiając go jako plotkę krążącą między ludźmi. Dodatkowo Michael Keaton w tytułowej roli wypada świetnie, odpowiednio nonszalancki, nie daje się zdominować pomimo tego, że występuję w filmie gdzie Jack Nickolson daje z siebie wszystko.
Szymon Stankiewicz