Były w tym roku Oscary?
AutorstwaRedakcja UJOT FMna 1 maja 2021
Mimo że pytanie z tytułu jest ironiczne, to faktycznie mam ochotę je zadać. Mogę śmiało powiedzieć, że jestem fanem popkultury i na bieżąco obserwuję rynek z tym związany, ale byłem szczerze zaskoczony tym, że Oscary odbyły się w tym tygodniu. I to nie tylko ja, bowiem w tym roku Gala Nagród Akademii miała rekordowo niską oglądalność.
Słyszałem o nominowanych produkcjach, część nawet wylądowała na kupce wstydu, jednak nie widziałem żadnego. Nie piszę tego, żeby się chwalić. Ten artykuł nie jest nawet jakąś celebracją słabej kondycji Oscarów. Bo mimo że sama ceremonia to targowisko próżności i udawania, że aktorzy znają się na polityce, to sam zamysł Nagród Akademii lubię, dlatego nie otwieram szampana z myślą o tym, że tracą renomę. Piszę ten artykuł, bo jest mi chyba właśnie smutno, że mnie w tym roku tak bardzo nie obchodziły w porównaniu z rokiem poprzednim.
Obejrzałem wtedy siedem z dziesięciu nominowanych filmów z głównej stawki. Niektóre tylko i wyłącznie dlatego, że walczyły w stawce (tak, patrzę na ciebie, Małe Kobietki). W szczytowym okresie w ciągu czterech dni byłem trzy razy w kinie. Poza oczywiście wysokim poziomem produkcji z 2019 r., czułem, że tamte Oscary sprzedają mi historię. Kina superbohaterskiego, które sięgnęło artyzmu, oraz zagranicznego reżysera, który staje w szranki z legendami amerykańskiego kina. Oscary 2019 r., mimo iż nienawidzę tego hasła, były tym, czym miały być od zawsze: ucieleśnieniem american dream.
Lubię wspominać tamto rozdanie jeszcze z jednego powodu: bo było pierwszym, które śledziłem tak mocno. Rozpoczęcie studiów w Krakowie w końcu sprawiło, że do kina nie chodziłem tylko i wyłącznie z wycieczką szkolną. To, że miałem ten „świat” na wyciągnięcie ręki sprawiło, że mocniej zacząłem interesować się kinematografią. Obejrzałem w zeszłym roku ponad 150 filmów.
Jednak przyszła pandemia i piękne czasy łażenia do kina się skończyły. Starałem się korzystać z każdego luzowania obostrzeń, pamiętam dobrze, jak łzy mi się kręciły w oczach na paśmie reklamowym przed seansem.
Chyba właśnie dlatego patrzę ze smutkiem na te Oscary. Jako przypomnienie o stanie kina. Jako pomnik tego, że streaming nie potrafi zamknąć w sobie tyle magii, ile sala z fotelami. Jednak chyba smuci mnie najbardziej to, że rozdanie nagród to jedno wielkie udawanie, że wszystko jest w porządku, a przecież wszyscy wiemy, że nie jest.
Chyba najlepszym podsumowaniem tego mojego wywodu jest przypomnienie, że sir Anthony Hopkins w momencie gdy przyznali mu statuetkę… spał, ale oczywiście z rana się obudził i ucieszył. Liczę, że w tej sytuacji można znaleźć jakieś proroctwo.
Stankiewicz Szymon
Audycje:
ReAnimowany
Nagi Lunch (zawieszony)