Teatralne katharsis? „Spóźnione odwiedziny” w Teatrze w Krakowie
AutorstwaRedakcja UJOT FMna 28 stycznia 2021
„Konwencjonalna sytuacja dramatyczna” – tak o najnowszej prapremierze w Teatrze im. Juliusza Słowackiego w Krakowie wypowiada się jego reżyserka, Iwona Kempa. Niech jednak Was to nie zmyli. Twórcy „Spóźnionych odwiedzin” skutecznie uciekają od wspomnianej konwencji.
14-letni syn polityka partii konserwatywnej odbiera sobie życie z powodu prześladowań na tle orientacji seksualnej. Banał? – Prawdziwe życie. Jordan Tannahill, autor spektaklu oparł go bowiem na autentycznych wydarzeniach, aferze, która miała miejsce w Kanadzie w 2011 roku. Z tego powodu „Spóźnione odwiedziny” odbiły się głośnym echem wśród kanadyjskiej publiczności i doczekały się wystawienia na West Endzie. Podejmowany temat jest równie aktualny w dzisiejszej Polsce, gdzie odpowiedzią na „strefy wolne od LGBT” są nieprzyznane dofinansowania na psychiatrię dziecięcą.
Aby zbliżyć sztukę do polskich realiów i zadbać o jej aktualność, reżyserka, Iwona Kempa, poczyniła drobne zmiany w stosunku do oryginału. „Zmieniłam imiona bohaterów na imiona polskie i starałam się zuniwersalizować sytuację” – mówi. Usuwając nazwy kanadyjskie, nie zastępowała ich polskimi, chciała, aby przedstawiona sytuacja nie dotyczyła już konkretnych jednostek. Na pierwszą próbę przyniosła zaś egzemplarz polskiej książki „Szramy” Schwertnera i Beresia, zbiór reportaży o samobójstwach wśród młodych ludzi, spotykających się z nienawiścią i wykluczeniem.
Wróćmy jednak do akcji dramatu. Po tragicznej stracie syna, małżeństwo polityków (Dominika Bednarczyk i Maciej Jackowski) zaprasza na kolację jego prześladowcę (Jakub Suwiński) wraz z rodzicami (Natalia Strzelecka i Marcin Sianko). „Ta kolacja ma być taką próbą pojednania (…), która ma tak naprawdę uwolnić wszystkich od poczucia winy.” – mówi reżyserka.
Ciekawym zabiegiem, na który zdecydowała się Iwona Kempa, było wprowadzenie na scenę postaci ducha zmarłego chłopca (Aleksander Gałązka), który całej sytuacji przygląda się z ironicznym połączeniem żalu i cynizmu. To on otwiera całą sztukę poruszającym wykonaniem „Rocket Man” Eltona Johna. A następnie zasiada z dwoma rodzinami do stołu, jako… jeden z operatorów kamery. Kieruje ją dokładnie na te elementy, na które widz z pespektywy widowni nie zwróciłby uwagi: drżące dłonie czy minimalne zmiany w wyrazie twarzy.
Sama reżyserka przyznaje, że lubi „obserwować to, co dzieje się między ludźmi w jak największym zbliżeniu”. Dlatego też zdecydowała się na wystawienie spektaklu na małej scenie, w Domu Machin.
Oczywiście my będziemy mieli okazję jeszcze bardziej zmniejszyć (a może właściwie zwiększyć) dystans między nami a sceną, oglądając spektakl w postaci streamingu. Najbliższą okazją będzie piątkowa premiera tego spektaklu (29 stycznia 2021 r.). Bilety na „Spóźnione odwiedziny” możecie nabyć za 25 zł poprzez stronę Teatru im. J. Słowackiego w Krakowie.
A teraz pozwolę sobie na krótki komentarz z mojej strony pod koniec tego usilnie obiektywnego artykułu: jak pewnie większość z Was, mam już dość kultury online. Mam jednak także świadomość, że, aby móc wrócić po pandemii do teatrów i na sale koncertowe, muszę wspierać artystów w tej internetowej formie. Dlatego moim postanowieniem noworocznym jest uczestnictwo w minimum dwóch wydarzeniach kulturalnych miesięcznie i do tego również zachęcam Was. „Spóźnione odwiedziny” to spektakl, od którego warto zacząć, przeżyjcie go w skupieniu.
Magdalena Rodzeń