Wypada czy nie wypada ***** ***?
AutorstwaRedakcja UJOT FMna 13 listopada 2020
Według danych statystycznych CBOS z 2013 roku do przeklinania przyznaje się 79% Polaków. Wynik ten, choć niechlubny, okazuje się formalnie lepszy od tych odnotowywanych jeszcze parę czy paręnaście lat wcześniej. Na podstawie powyższych badań wydawać się więc może, że problem wulgaryzmów dotyczy nas w coraz mniejszym stopniu. Wówczas na horyzoncie pojawia się polska, złota jesień 2020.
Strajk kobiet poza swoją nadrzędną funkcją stał się nową przestrzenią dla języka. Tutaj, zarówno tego przepełnionego żalem i rozgoryczeniem, jak i tego powszechnie uznawanego za nieprzyzwoity. Codzienny, miejski spacer jeszcze nigdy wcześniej nie stwarzał tak niepowtarzalnej okazji do zasłyszenia, a może i wyartykułowania paru urągliwych epitetów pod adresem rządzących oraz ich oddanych popleczników. Nieoceniona jest kreatywność rozsierdzonego narodu, który pełen sprzeciwu wobec zastanej rzeczywistości podejmuje się walki o swoje podstawowe prawa. Przyglądając się tak więc tysiącom transparentów, nie sposób nie zauważyć tego, którego kod stał się już niejakim znakiem rozpoznawczym protestu: ***** ***. Słowa te szturmem wdarły się na banery kolejnych protestujących, zainspirowanych naturalnością przekazu.
Fraza nieoczekiwanie stała się maksymą wielu strajkujących, a o jej popularności w mediach społecznościowych świadczy między innymi hasztag na Instagramie, użyty już parędziesiąt tysięcy razy. Pomimo swojej oczywistej wulgarności spotykamy się tu z pewnym, cichym przyzwoleniem. Społeczeństwo wszak wydaje się całkiem dobrze radzić sobie z taką uszczypliwością wobec aparatu władzy. Sami wspomniani chyba również, próżno bowiem szukać ich jednoznacznego komentarza w tej kwestii. I choć forma pozostawia z pewnością wiele do życzenia, sentencja odnajduje się w przestrzeni publicznej niezawodnie. Kredo strajkujących nie zostawia zbyt wielkiego pola do interpretacji (mimo to, już po niespełna tygodniu stało się impulsem powołującym do życia twór na kształt utworu muzycznego). Cóż, taka już jego specyfika i paradoksalnie być może największa zaleta. Podczas gdy niemiecki protest w sprawie energii atomowej figurował pod szyldem: Fukushima ostrzega: wyłączyć wszystkie elektrownie atomowe, my mamy swoje, krótkie a treściwe ***** ***.
Zygmunt Miłoszewski pisze: Wszyscy jednocześnie krzyknęli: „O mój Boże!”, udowadniając, że Polska to kraj tradycyjnie katolicki. Kiedy przychodzi nam wyrazić swoje emocje w chwili krańcowego osłupienia, nawet ukochana „kurwamać” przegrywa z „omójbogiem”. Powieściopisarz decydując się na wydanie Domofonu obecnie z pewnością zmuszony byłby do ponownej analizy podwórka kraju tradycyjnie katolickiego. Na ile pełne temperamentu sformułowanie ma szanse na dobre zagościć w współczesnym, użytkowym języku polskim – czas pokaże.
Aleksandra Rajzer