Święta, galerie i egoizm
AutorstwaRedakcja UJOT FMna 7 listopada 2020
Decyzją najbardziej lubianego i radosnego z polskich rządów (po wersji partii trzech gwiazdek) od dziś nie zrobimy zakupów w galeriach handlowych. Prawie.
Jak to wygląda?
W galeriach będą mogły działać tylko wybrane sklepy – m.in. drogerie, apteki, sklepy zoologiczne, sklepy remontowo-budowlane, sklepy spożywcze i usługi. Natomiast wszystkie inne sklepy – odzieżowe, z domowymi akcesoriami, sportowe oraz meblowe pozostają zamknięte. Tak, te meblowe również. Nie było o nich mowy w środę podczas konferencji prasowej premiera Morawieckiego. Dowiedzieliśmy o tym nie od rzecznika, nie od premiera, nie od któregoś z ministrów i nawet nie z oficjalnego Facebooka czy twittera rządu. Powiadomiła nas o tym Ikea w swoich mediach społecznościowych. Czy to już jest ten moment, że rząd tak bardzo lekceważy swoich obywateli, że o kolejnych obostrzeniach zawiadamia nas Ikea?
Tydzień temu, przed 1 listopada i decyzją o zamknięciu nekropolii Jarosław Gowin oraz Jacek Sasin powtarzali, że cmentarze pozostaną otwarte. Teraz, przy zamknięciu sklepów z meblami, sytuacja jest identyczna. Jedyna różnica jest taka, że informacji o tej decyzji nie przekazał premier, jak miało to miejsce w przypadku cmentarzy, ale Ikea.
Osobiście miałam szczerą nadzieję, że w sobotę kupię szafę i inne drobiazgi z Ikei do nowego mieszkania. Jednak teraz kieliszki i nową pościel będę musiała kupić online. Panie premierze, czy wyobraża sobie Pan, jak ciężko jest zamawiać świeczki zapachowe i kieliszki przez internet, nie mając możliwości zobaczenia ich na własne oczy?!
Wyobraża sobie Pan, jakie to cierpienie psychiczne dla mnie i mojej przyjaciółki, kiedy już nastawiłyśmy się na zakupy w Ikei?! Ale wiem, że Pan to akurat nie ma wyrzutów sumienia, jeśli chodzi o kobiece cierpienie. Zabrał Pan wybór kobietom w sprawie ich własnego ciała, a teraz nie pozwala Pan nawet kupić kieliszków.
Mogłoby się wydawać się, że gorzej już nie będzie i że nie da się już bardziej urazić gospodarki i przedsiębiorców. Mały biznes, zarówno jak i ten średni ma się absolutnie fatalnie, o ile nie upadł. Teraz zdaniem partii trzech gwiazdek przyszła kolej właścicieli galerii. Niedługo zbliża się najbardziej owocny czas dla handlarzy – święta. Zdążyłam trochę przywyknąć do myśli, że jarmark bożonarodzeniowy na Rynku Głównym w Krakowie się nie odbędzie i nastawić się na świąteczny spacer po prezenty po galeriach, a jednak nie. Nie mówię o ogromnych stratach dla biznesu. Egoistycznie myślę o sobie i o tym, jakie piekło mnie czeka, kiedy będę musiała kupić online prezenty dla wszystkich swoich przyjaciół i rodziny. Zwykle kupowałam jakieś drobne upominki właśnie na jarmarku albo wybierając coś ze świątecznych promocji w galeriach. Było to parę godzin miłych spacerów, zwykle z przyjaciółką, po oglądaniu kolejnej świątecznej komedii romantycznej w kinie.
W końcu kina też zamknięte. Nie wiem czy w ogóle powstanie jakakolwiek komedia świąteczna w tym roku. Chyba że Patryk Vega się skusi, bo w końcu ten rok ma się skończyć jakimś akcentem. Z drugiej strony miło będzie spędzić święta w rodzinnym gronie, bez zwykłego pośpiechu, natłoku ludzi w galeriach i gorączki przedświątecznej. Planowałam w pierwszym tygodniu stycznia spędzić czas w domu, właśnie w trakcie świąt, a potem szybko wrócić do Krakowa. Jednak Paweł Szefernaker, wiceszef MSWiA powiedział, że nie ma mowy o godzinach policyjnych i zamknięciu granic. Biorąc pod uwagę słowa Sasina i innych o tym, że cmentarzy pozostaną otwarte, a nad zamknięciem instytucji kultury rząd się nawet nie zastanawia, to mogę sobie nie kupować tych biletów. Święta spędzę sama. Z kotką i winem.
Jestem egoistką i nie myślę o tym, ile ludzi choruje, bo mam już dość. Każde państwo miało do wyboru dwa modele – szwedzki i lockdown. Pierwszy się sprawdza, jeśli system opieki zdrowotnej jest w stanie wytrzymać nacisk i pozwala uratować gospodarkę. Biorąc pod uwagę, na jakim poziomie jest w Polsce medycyna, to pozostawał tylko lockdown. Jednak partia rządząca nie umiała sobie wybrać – co dla niej ważniejsze: przychód z lewej kasy z respiratorów, wizerunek w czasie pandemii czy to, jak bardzo im się dostanie od niezadowolonych Polaków. Nadal się zastanawiają.