Protesty ratowników medycznych w całej Polsce
AutorstwaRedakcja UJOT FMna 1 lipca 2021
30 czerwca przed budynkiem Ministerstwa Zdrowia w Warszawie rozpoczęła się demonstracja ratowników medycznych. Akcja rozszerzyła się na całą Polskę, a protestujący wyszli na ulice w największych miastach np. w Krakowie, Wrocławiu, Katowicach i Rzeszowie. Czego żądają ratownicy?
Protesty rozpoczęły się oficjalnie o godzinie 12:00, choć uczestnicy zaczęli pojawiać się już o 9:00. Na początku uczczono minutą ciszy wszystkich ratowników, którzy zmarli podczas swojej pracy w wyniku zakażenia wirusem. W Krakowie przyniesiono trumnę, która miała symbolizować upadek zawodu. Celem akcji jest zwrócenie uwagi przede wszystkim na zarobki. Wyrażono również chęć utworzenia samorządu zawodowego.
– Granica już dawno temu pękła. My w tym momencie nie przychodzimy tutaj z postulatami. My tu przychodzimy z żądaniem, żebyśmy w końcu zostali potraktowani poważnie. Żeby przestało być tak, że w momencie, kiedy jesteśmy przydatni, to wszyscy nas kochają i biją nam brawo. W momencie, kiedy przydatni być przestajemy i dochodzi do tego, że zaczynamy wykonywać nasze codzienne obowiązki pozacowidowe, dalej zajeżdżając się fizycznie i psychicznie, to jesteśmy traktowani niepoważnie – powiedział Polsat News Michał Gościński, ratownik medyczny.
Jak zaznaczają protestujący, czas na prośby już minął, teraz przyszła pora na twarde żądania. Jeśli chodzi o kwestie finansowe, to ratownicy domagają się wzrostu wynagrodzenia zasadniczego o kwotę 1200 zł brutto do podstawy. Od 4 lat jest im także obiecywany samorząd zawodowy, który da możliwość decydowania o sobie.
Minister zdrowia zapewnił, że prowadzony jest dialog z przedstawicielami grup medycznych. W wyniku rozmów udało się wyjaśnić wątpliwości dotyczące wypłaty dodatków oraz zapewniono o otrzymaniu przez szpitale pieniędzy na wypłatę dla ratowników. Wspomniano też, że od 1 lipca podwyższone zostaną minimalne pensje w sektorze zdrowia.
Sytuacja ratowników wydaje się bardzo trudna. Wiele ośrodków obniża wynagrodzenie pracownikom. Ci z kolei zmuszeni są do szukania nowej pracy lub pracowania 400-500 godzin miesięcznie. Część z nich wyjeżdża również za granicę w poszukiwaniu innej pracy.
Tylko w Warszawie, przed siedzibą resortu zdrowia protestowało kilkadziesiąt osób, w tym także karetki pogotowia, które w ramach wsparcia stały przed ministerstwem z włączonymi sygnałami. Ratownicy wzięli ze sobą plakaty i transparenty, na których widniały hasła: „Ratownik medyczny ofiarą systemu” czy „Karetka bez ratownika to tylko samochód”.
Dawid Rodak