Powrót na wieś, czyli recenzja „Farmy Clarcksona”
AutorstwaRedakcja UJOT FMna 18 marca 2023
Rok temu miałem przyjemność zrecenzować pierwszy sezon rolniczo-rozrywkowego programu, jakim jest Farma Clarcksona. Dzisiaj jestem po drugim sezonie tego (nie boję się użyć tych słów) arcydzieła. Chciałbym więc wyrazić moją czystą sympatię wobec tego, co obejrzałem, ale, niestety, muszę przed recenzją poczynić mała uwagę. Potępiam zachowanie Clarcksona. Dla tych, którzy nie wiedzą, napisał on nienawistny tekst o księżnej Meghan dla serwisu The Sun. Nie sposób nazwać go krytyką, to było po prostu czyste życzenie najgorszych rzeczy tej osobie. Jeremy został zwolniony z Amazona z uwagi na tą wypowiedź i drugi sezon farmy będzie ostatni. Dobrze się bawiłem, oglądając program, i będę chciał go Wam polecić, ale zrozumiem, jeśli ktoś nie chce oglądać teraz twarzy Clarcksona.
Drugi raz to samo?
Drugi sezon jest o wiele lepszy niż pierwszy, a zważywszy, że rok temu się zachwycałem, możecie się spodziewać, że jest bardzo dobrze. Gdy dowiedziałem się, że projekt będzie kontynuowany, zastanawiałem się, czy jest sens. W końcu pierwsza seria była dosyć zwartą produkcją, która obejmowała wszystkie aspekty życia rolnika. Faktycznie, gdyby ponownie zbudować Farmę Clarcksona wokół historii fish out of water nie miałoby to sensu. Temu dostajemy coś zupełnie innego (no może nie zupełnie).
Clarckson jest bardziej doświadczony w swojej roli, ale próbuje rozszerzyć swoją farmę o nowe biznesy. Wątek krów był czymś, co mogłoby spokojnie znaleźć się w pierwszym sezonie. Jeremy uczący się, jak poradzić sobie z nieswornym bydłem dostarcza wielu momentów, przypominających komedie omyłek. Natomiast jest też wiele nowych wątków, a przede wszystkim kwestia związana z promowaniem rolnictwa. Clarckson otrzymał nagrodę za poprawę wizerunku brytyjskiego związku farmerów. Widać, że wziął sobie te pochwały do serca, bo wyjątkowo dużo czasu zostało poświęcone naświetlaniu problemów współczesnych rolników.
Jeremy oddaje głos pobliskim pracownikom, którzy dzielą się swoimi troskami. Brexit pozbawił ich dofinansowań, gruźlica zabiła stado krów, a miejscowe dzikie zwierzęta zarażają ich trzodom. Clarckson jest mocnym przeciwnikiem ekologii, ale trzeba mu przyznać rację w wskazywaniu absurdów związanych z przepisami w Wielkiej Brytanii. Pomimo naświetlania tych problemów, to nie sprawia, że program nie jest zabawny, nadal jest dużo ciepła i zwariowanych pomysłów, jak zorganizowanie konkursu robienia żywopłotu, by zaoszczędzić na ogrodnikach.
To ma fabułę
Natomiast to, co najbardziej mnie pozytywnie zaskoczyło w tym sezonie, to przedstawienie w ramach serii spójnej historii, a w zasadzie to dwóch. Wspominałem o krowach, które Clarckson zakupił. Otóż jedna z nich nie może zajść w ciążę, co dla krowy mlecznej jest wyjątkowo niekorzystne. Śledzimy wraz z bohaterami kolejne wizyty weterynarzy i zastanawiamy się czy to zwierzę przetrwa na farmie.
Natomiast wisienką na torcie serii jest walka z urzędnikami. Sklep przy farmie Clarcksona jest wyjątkowo popularnym miejscem, co wzbudziło antypatie lokalnych mieszkańców i urzędników. W momencie, gdy Clarckson chce otworzyć restaurację, zaczyna się wojna. Ten wątek łączy w sobie dramat sądowy, wzruszającą opowieść o ludziach ze wsi i komedię, gdy Jeremy szuka luk prawnych.
Koniec
Wzruszyłem się, oglądając Farmę Clarcksona. Jestem z Podlasia i dużo osób z moich terenów zachwyca się programem Rolnicy z Podlasia. Ja go nienawidzę z uwagi na to, jak portretuje swoich bohaterów. Widzowie mają się czuć od nich lepsi, bo tamci są przaśnymi aktorami, którzy mają potwierdzać negatywne stereotypy o wsi. Program Jeremy’ego udowadnia, że można zrobić komediowe dzieło, które przybliży problemy rolnictwa i pokaże mieszkańców wsi jako ludzi.
Ocena: Kładem po kartofliskach na 10
Szymon Stankiewicz