Posłowie. Podsumowanie sezonu 2022/23 polskiej Ekstraklasy
AutorstwaRedakcja UJOT FMna 31 maja 2023
Ostatnie kopnięcia piłki, ostatnie kroki, wreszcie ostatnie gwizdki i mamy koniec. Sezon 2022/23 zakończył się. Emocji nie dostarczył może tyle co poprzednie lata, szczególnie jeśli mowa o wyścigu o mistrzostwo czy puchary, ale z pewnością był sezonem potrzebnym polskiej piłce. Zobaczyliśmy w nim wiele ciekawych meczów, dostaliśmy mocnego mistrza oraz po latach posuchy mogliśmy oglądać polską drużynę, która skutecznie łączy efektywną i efektowną grę w europejskich pucharach i na rodzimym podwórku. Co najbardziej zapadło w pamięć?
Mistrzostwo dla Rakowa niespodzianką nie było. Podopieczni odchodzącego (miejmy nadzieję, że tymczasowo) od piłki Marka Papszuna byli bezkonkurencyjni i choć zdarzały się potknięcia to ciężko znaleźć jakiekolwiek argumenty, by podważyć to, że to trofeum się piłkarzom z Częstochowy całkowicie należało. Jeden z najmocniejszych mistrzów w historii.
Przewaga Rakowa bynajmniej nie oznacza, że czegokolwiek wstydzić się może Legia. Z nowym szkoleniowcem u steru Wojskowi pokazali, że poprzedni sezon był jedynie momentalną zadyszką, a nie początkiem trendu i nie zamierzają w najbliższym czasie opuszczać ligowej elity. Za dużo jednak wkradło się głupich porażek ze słabszymi na papierze drużynami.
W eliminacjach do Europy w przyszłym sezonie reprezentować Polskę będą jeszcze Lech Poznań i Pogoń Szczecin. O ile podopieczni van den Broma nie mają się czego wstydzić i rozegrali naprawdę świetny sezon, tak piłkarze z zachodnio-pomorskiego z pewnością czują niedosyt. Pogoń, pomimo dobrej gry, znów kończy sezon bez konkretniejszych triumfów. Istne fatum.
Piast zagrał na klasyczną sobie nutę, czyli wspaniała wiosna po beznadziejnej jesieni. Tym razem jednak w klubie z Gliwic dużo się zmieniło, a konkretnie zmienił, bowiem Waldemara Fornalika po latach współpracy zastąpił Aleksandar Vuković. Czy jest to początek nowej ery i powrót do walki Piastunek o medale, czy też jedynie etap przejściowy przed zjazdem w ligową przeciętność? Równie dobrze można zapytać o to szklanej kuli lub rzucić monetą.
Górnik Zabrze udowodnił, że jest w stanie stanąć na nogi nawet po najcięższych ciosach. Pierwsze skrzypce grał w zespole, który na koniec sezonu dźwignął się z marazmu Lukas Podolski, który zostaje w Ekstraklasie na kolejny sezon. Niedowiarkom, w tym mnie, nosa utarł Jan Urban, który rzeczywiście był w stanie odmienić beznadziejną grę klubu z Górnego Śląska. Jeśli przymknąć oko na organizacyjny chaos, bezsensowne decyzje zarządu, kuriozalne oświadczenie i ilość zmarnotrawionych miejskich pieniędzy pompowanych w klub w celach marketingu politycznego, to można by uznać ten sezon za bardzo udany. Z powyższych powodów zostanę jednak przy werdykcie: niezły.
Cracovia znowu daleko od Europy i daleko od spadku. Ciężko było być w tym sezonie kibicem Pasów. Ani nie można było poekscytować się walką o najwyższe cele, ani serce nie zabiło mocniej przy kolejnych porażkach, ot: ligowy średniak roku. Są jednak przesłanki, że z klubem z Krakowa może być jednak gorzej. Likwidacja zespołu rezerw, brak konkretnej wizji na przyszłość – ogółem nie wygląda to różowo.
Warta Poznań i Stal Mielec znowu pokazały, że nie trzeba mieć napchanej kabzy, by grać w Ekstraklasie. Wystarcza grupa zaangażowanych wyjadaczy, kilku dobrych obcokrajowców i trener z wizją. Ósme i jedenaste miejsce nie są może czymś, co powinno się przypiąć do klapy marynarki i nosić z dumą, ale w zaciszu gabinetów i szatni, z pewnością można poklepać się po plecach i rzucić ciepłym „Dobra robota!”.
Radomiak Radom to bodaj najbardziej chimeryczny klub tego sezonu. W niektórych momentach potrafił remisować z Rakowem czy Lechem albo rozbić Wartę Poznań czy będącą jeszcze na jesieni w gazie Wisłę Płock. Z drugiej strony dał się sponiewierać Koronie czy Cracovii. Ciężko powiedzieć, czy to był dla zespołu z Radomia dobry sezon czy zły, najlepszym określeniem byłoby po prostu średni.
Zagłębie Lubin zostało w tym roku rycerzami wiosny niemal na równi z Piastem, jeśli chodzi o zdobycz punktową. Oczywiście zrobili to pod wodzą Waldemara Fornalika, byłego trenera Piastunek, który umiał wykorzystać potężne zasoby finansowe i dał radę przezwyciężyć zamieszania w zarządzie. Nowy trener wycisnął pełnię potencjału z takich piłkarzy jak Łukasz Łakomy czy Kacper Chodyna. Teraz w Zagłębiu szykuje się kadrowa rewolucja i kto wie, może w przyszłym sezonie zobaczymy ich w walce o najwyższe cele? Potencjał z pewnością istnieje.
Widzew Łódź i Korona Kielce, czyli dwaj beniaminkowie, którzy dodali mnóstwo kolorytu temu sezonowi. Zaprezentowali ciekawy, otwarty futbol. Ani jedni ani drudzy nie bali się wychodzić ofensywnie przeciwko mocniejszym rywalom. Co prawda zagrożenie spadkiem istniało niemalże do końca sezonu, ale chyba nikt nie oczekiwał, że będzie inaczej. Oby oba te zespoły zostały z nami na najwyższym poziomie rozgrywek jak najdłużej, bo Ekstraklasa bez nich byłaby wyraźnie wybrakowana.
Dziwny to był sezon dal Jagielloni. Z pewnością zapewniła postronnym widzom sporo rozrywki, bowiem zespół z Białegostoku był piątą najlepszą ofensywą w lidze. Jeśli jednak chodzi o tyły to tam już nie było za wesoło: tylko spadkowicze byli słabsi. Marc Gual, tegoroczny król strzelców i czołowy napastnik Jagi, odchodzi do Legii Warszawa, a Jesus Imaz młodszy z każdym rokiem się nie robi. Dlatego teraz w Białymstoku szykują rewolucję. Spadek był zdecydowanie zbyt blisko. Pytanie jednak czy nadwyrężone finanse pozwolą na zapewnienie ekipy, która zapewni przynajmniej utrzymanie, jeśli nie od razu sportowy postęp. Dla Jagi nadeszły lata chude.
Szczęśliwcem sezonu zostaje Śląsk Wrocław, którego na kilka ostatnich kolejek zebrał Jacek Magiera, niby marszałek wjeżdżający na pole bitwy, by zgromadzić kompletnie rozbite oddziały. Punkty zdobyte w ostatnich kolejkach nie zamazały jednak całości beznadziejnego sezonu. Śląsk bowiem nie utrzymał się dlatego, że był na tyle silny, lecz dlatego, że jakimś cudem znalazły się trzy jeszcze gorsze zespoły, których w przyszłym sezonie może zabraknąć.
Wisła Płock zaliczyła chyba największy regres na przestrzeni jednego sezonu w historii polskiej piłki. Jeszcze na jesieni Nafciarze byli rewelacją ligi i walczyli o topowe miejsca. Pod koniec rundy nadeszło jednak załamanie, które nie minęło aż do końca maja. Płocczanie dokonali niemożliwego, spadli z ligi mając w walce o utrzymanie takich rywali jak fatalny Śląsk czy Jagiellonia z kulawym psem i pachołkiem treningowym na obronie. Wstyd.
Z ligą żegna się także Lechia, która jeszcze na początku sezonu walczyła w eliminacjach do europejskich pucharów. Cóż z tego, kiedy w składzie emeryci, transferów brak, zarząd wyciągnięty z tragikomedii o piłce nożnej z lat 90., a właściciel od ponad roku usiłuje nieudanie sprzedać klub, by nie marnować już pieniędzy? Gdańszczanie zasłużenie żegnają się z najwyższą klasą rozgrywkową i prawdopodobnie na dłużej.
Przeznaczenia nie zdołała również oszukać Miedź, która zagrała swój drugi sezon w historii w Ekstraklasie i po raz drugi zakończyła go spadkiem. Po raz kolejny brutalna piłkarska rzeczywistość pokazała zespołowi z Legnicy, że na dołączenie do piłkarskiego patrycjatu są jeszcze zdecydowanie zbyt chudzi.
W poniedziałek na Gali Ekstraklasy rozdano statuetki. Wydarzenie zostało zdominowane przez piłkarzy Rakowa. Najlepszym bramkarzem został Vladan Kovacević, najlepszym obrońcą Fran Tudor, a nagrodę za gola sezonu otrzymał Fabian Piasecki. Tytuł pomocnika sezonu powędrował natomiast do Josue, który przedłużył kontrakt z Legią na kolejny rok. Najlepszym napastnikiem i królem strzelców z zawrotną liczbą 16 bramek został Marc Gual, a nagrodę młodzieżowca roku wywalczył Ariel Mosór. Fakt przyznania Kamilowi Grosickiemu nagrody najlepszego piłkarza sezonu w głosowaniu piłkarzy uważam za autokomentarz do sensu nagród przyznawanych w takich głosowaniach.
I to by było na tyle, możemy zamknąć kolejny rozdział w Ekstraklasowych annałach. Będzie z pewnością czegoś brakowało, ale nie ma tego złego. W nadchodzący weekend finiszować będzie Ekstraklasowe zaplecze i 2 liga. Potem można zacząć się umartwiać.
Fot. Jakub Ziemianin
Jan Woch