Popkulturowe podsumowanie 2022, cz. II
AutorstwaRedakcja UJOT FMna 21 stycznia 2023
Będę szczery. Jeśli chodzi o popkulturę z ostatnich dwunastu miesięcy to nie było najlepiej. Sporo chwalonych produkcji muszę jeszcze nadrobić, natomiast większość dzieł, z jakimi miałem styczność, była bezpiecznie w porządku. Nie jest to jednak powód, by nie podsumować klasycznie roku 2022. Zapraszam!
Sekcja rozczarowań
Moon Knight (serial)
Nie mam nic przeciwko produkcjom kliszowym, niektóre nawet lubię. Natomiast za zbrodnię uważam pozowanie na coś innowacyjnego i coś nowego, gdy ma się do zaprezentowania rzeczy, które widziałem setki razy. Ta postać miała potencjał, pozwoliłaby twórcom na szaloną, dziwaczną podróż w umysł osoby chorej psychicznie. Zamiast tego otrzymaliśmy Marvela, który panicznie nie chce przestać być Marvelem.
Smile (film)
Czuję, że to trochę kopanie leżącego, ale trudno. Ten film był kreowany na Mesjasza horroru, na nową Obecność, a skończył jako sklejka kilkunastu (średnich) pomysłów, do których dorzucono jumpscare’y (bo o to chodzi w kinie grozy) i odbębnił fajrant. Dorzucono do tego kreatywną i szeroką kampanię reklamową i ludzie dali się nabrać. Liczę, że te „dzieło” zostanie szybko zapomniane.
Segment, w którym udaję, że znam się na kulturze wysokiej
Menu (film)
Jeśli chcecie dobrego horroru z zeszłego roku to sięgnijcie po Menu. Jest to świetne kino grozy zmieszane z czarną komedią. Ekscentryczny szef kuchni zaprasza na odciętą od świata wyspę grupę ludzi, by przygotować im zabójczą kolację. Tam, gdzie wiele produkcji poszłoby w taniego slashera, który przyciąga tylko kreatywnością egzekucji, Menu zaprasza nas do zatopienia się w świecie konkretnej idei wyznawanej przez szefa kuchni (w tej roli wybitny Ralph Phines). Film jest świetną satyrą na kapitalizm i podziały klasowe, chyba najlepszą, jaką widziałem. Jedyna wada: trzeba robić sobie przerwy na jedzenie.
Wiking (film)
Najlepszy film zeszłego roku. Zachwalałem go przy premierze i zdanie podtrzymuję. Jest to brudna i soczysta podróż w mroczne czasy, bez odrobiny fałszywej nuty. Wiking pokazał, że można klasyczną opowieść (film bazuje na micie, wokół którego Szekspir pisał Hamleta), przekazać tak, by była ona wciąż interesująca. Wystarczy mieć wyrazisty styl i grupę wybitnych aktorów (sześciopak Scarsgarda mile widziany).
Sekcja wielkich powrotów
Jojo’s Bizarre Adventure: Stone Ocean (anime)
Zakończył się szósty sezon mojego ulubionego anime. Było to swoiste podsumowanie animowanych przygód rodziny Joestarów i przyznam szczerze: płakałem. Cały sezon był wyśmienity, prezentując nam pierwszą protagonistkę serii, która wymyka się trendom pisania kobiet w anime, w skrócie: jest to osoba, która zamiast myśleć woli walić w ryj. Mogę mieć problemy z animacją i rysunkowymi detalami, ale koniec końców to najdojrzalsza i najbadziej przemyślana część, jaką Araki nam dostarczył.
Mieszko Minkiewicz: Żółć (stand-up)
Udało mi się zacząć chodzić na komedię na żywo. Mieszko to mój ulubiony komik „nowego pokolenia”. Żółć jest mocnym materiałem. Tematem są konflikty ideologiczne i ogólne wkurzenie na rzeczywistość. Żarty potrafiły polaryzować publiczność, część śmiała się tylko, jak Mieszko strzelał w lewicę, część tylko, gdy robił to prawicy. Udało się atmosferę rozluźnić kilkoma anegdotami o byciu ojcem. Fragment o małpie przejdzie do historii komedii.
Sekcja królów znikąd
Blue Lock (anime)
Seria jeszcze trwa, ale pierwsze dwanaście odcinków zasługuje na zapisanie na tej liście. Blue Lock jest połączeniem piłki nożnej z Squid Game: 300 najlepszych japońskich napastników rywalizuje w serii gier, które mają wyłonić największego egoistę. Blue Lock nie jest kolejną z miliona anime sportowych, które są unikalne, bo są realistyczne. Jest chorą jazdą bez trzymanki, gdzie bohaterowie mają demoniczne moce, walczą z hologramami i zachowują się jak psychopaci. Nie ukrywam, że taka podkręcona wizja sportu jest mi bliższa.
Dzika noc (film)
Ten film był jedyną produkcją, którą polecałem w artykule w ciemno. Wierzyłem, że ta krwawa opowieść o Świętym Mikołaju dowiezie. I co? Nie myliłem się. Dzika noc to mój ulubiony film świąteczny w historii. Brutalna czarna komedia, która odtwarza wszystkie klisze filmów bożonarodzeniowych, traktując się jednocześnie serio. Święty Mikołaj nie jest tu tylko wydmuszką na żarty, to wiking, który pokutuje za swoje zbrodnie wojenne i nadal pamięta, jak machać młotem. Ten film jest dziwny, szalony i chcę do niego wracać wielokrotnie.
Autor: Stankiewicz Szymon