Polecajki anime – sezon jesień 2020
AutorstwaRedakcja UJOT FMna 10 listopada 2020
Za oknem szaro buro i ponuro, a Wy zapewne gapicie się w szyby, zza których wrogo łypie na Was rok 2020. Rzeczywistość nieźle nas skopała i odebrała najprostsze życiowe przyjemności. To właśnie w chwilach takich jak te chcemy uciec do popkultury, filmów i seriali. Niestety, Hollywood spakowało swoje zabawki i czeka na zmiany, z kolei platformy streamingowe nie nadążają z produkcją swoich oryginalnych dzieł. Możecie więc albo zabrać się za nadrabianie swych kupek wstydu albo spróbować czegoś nowego, na przykład zainteresować się nowym medium. Chociażby japońskimi animacjami, które w obecnym jesiennym sezonie prezentują się naprawdę imponująco.
Zebrałem tu listę zróżnicowanych gatunkowo i fabularnie anime, sądzę więc, że każdy będzie w stanie znaleźć coś dla siebie. Przed Wami moje polecajki anime jesień 2020.
Tonikaku Kawaii
(gatunki: romans, slice of life, komedia)
Yuzaki Nasa to odnoszący sukcesy chłopak, któremu w życiu wychodzi absolutnie wszystko. Pewnego zimowego dnia, wracając ze szkoły, zauważa piękną nieznajomą. Nieuważnie przechodzi przez ulicę, chcąc ją zapytać o imię, i zostaje potrącony przez przejeżdżającą ciężarówkę. Na szczęście, w ostatnim momencie piękna dziewczyna go ratuje. Nasa pod wpływem chwili pyta, czy ta nie umówi się z nim na randkę. Ku jego zaskoczeniu odpowiada ona, że chętnie, o ile najpierw się z nią ożeni, na co główny bohater z radością przystaje i mdleje.
Dwa lata później w środku nocy, pod mieszkaniem Nasy staje Tsukasa, trzymając podpisany wniosek o zawarcie małżeństwa. Tak zaczynają się urocze perypetie dwojga nowożeńców.
Jedną z największych zalet serii jest cudowna dynamika między głównymi bohaterami i przedstawienie ich wspólnego życia, za pomocą prostych zabiegów np.: “oburzona Tsukasa uświadamia sobie, że jej mąż nie zna się na filmach i zmusza go do maratonu filmów Marvela”. Tego typu popkulturowych odniesień jest znacznie więcej, dlatego widzowie lubiący szukać easter eggów na pewno się ucieszą. Szata graficzna prezentuje się estetycznie, modele postaci nie są szczególnie unikalne, ale wyglądają w porządku (zwłaszcza niektóre sceny z minami Tsukasy potrafią wywołać szczery uśmiech). Kolorystyka jest utrzymana w pastelowych barwach, a muzyka robi za przyjemne tło. „Tonikaku Kawaii” jest w moich oczach idealnym antydepresantem – i stuprocentową dawką cukru podawanego dożylnie. Jeżeli chcecie naprawdę uroczej komedii romantycznej to idealny tytuł dla Was.
Jujutsu Kaisen
(akcja, horror, shounen)
Shounen, czyli gatunek teoretycznie skierowany do młodszej grupy odbiorców, a konkretnie do nastolatków. W praktyce pojęcie to jest szersze. Z jednej strony zawiera w sobie serie takie jak „Naruto”, a z drugiej tytuły podobne do „Attack on Titans”. „Jujtsu Kaisen” sytuuje się gdzieś pomiędzy tymi dziełami. Elementy horroru czynią z produkcji serial skierowany ku bardziej dojrzałym, ale humor i akcja równoważą ton i nie zmieniają anime w typowy straszak.
Gdybym miał szukać jakiegoś porównania, to powiedziałbym, że „Juitsu Kaisen” jest mixem „Bleach’a” z „Naruto”. Fabuła opowiada o Itadorim Yuujim, japońskim uczniu i członku klubu okultystycznego. Nastolatek przypadkowo znajduje przeklęty obiekt, który naraża jego przyjaciół na niebezpieczeństwo. Dzięki pomocy specjalisty Yuuji jest w stanie pomóc członkom klubu, lecz robiąc to na stałe wyklucza się z normalnego społeczeństwa. Postawiony przed ultimatum Yuji dołącza do specjalnej akademii, zajmującej się walką z klątwami.
Fabuła podąża tutaj klasycznymi tropami nie jest przesadnie oryginalna, ale ma w swej prostocie pewien urok. Mocnym aspektem są postaci, które dają się łatwo lubić. Największym zaś atutem dzieła są fenomenalne walki zaanimowane przez studio MAPPA. Każdy cios jest starannie odwzorowany a uderzenia zdają się mieć faktyczną wagę. Gama kolorów jest utrzymana raczej w ciemnych i szarych barwach, co buduje klimat grozy. „Jujutsu Kaisen” jest po prostu solidnie wykonanym shounenem idącym tradycyjnymi tropami charakterystycznymi dla gatunku. Można to uznać za wadę, jednak seria nie usiłuje wymyślać koła na nowo i po prostu jest solidnym akcyjniakiem. Jeżeli szukaliście czegoś z emocjonującymi pojedynkami to seria dla Was.
Majo no Tabitabi
(przygodowe)
Oglądając wędrującą wiedźmę miałem stałe wrażenie czytania klasycznych baśni braci Grimm. Twórcy prezentują kolorowy, pełen życia świat, obfitujący w małe historie. Historie, które mamy okazję poznać, obserwując perspektywę młodej i zdolnej czarownicy. Widz chłonie atmosferę tajemnicy i odczuwa przyjemność, gdy protagonistka bezcelowo włóczy się po świecie. Dzieje się tak do momentu, gdy uświadamiamy sobie, że wykreowana rzeczywistość nie jest do końca bezpiecznym i idealnym miejscem.
Eleina na swej drodze napotyka zagrożenia, z którymi zwyczajnie nie chce się mierzyć. Nie jest też rycerzem w lśniącej zbroi i nie stara się naprawiać problemów jej otaczających. Takie realistyczne podejście sprawia, że w trakcie seansu niejednokrotnie odczujemy moralne wyrzuty (chociażby w kontrowersyjnym odcinku z niewolnictwem). Tak jak u Grimmów, moralizatorskie historie często dotykają tematów poważniejszych niż byśmy oczekiwali. Fabułę ciężko mi opisać, gdyż każdy odcinek jest osobną historią z podróży wiedźmy, różnią się one tonem, a całość przypomina raczej antologię opowieści. Jeżeli chcecie po prostu chłonąć klimat podróży w nieznane i cieszyć się jedną z najładniejszych grafik w sezonie, zachęcam do dania szansy „Majo no Tabitabi”.
Akudama Drive
(akcja, sf)
Moje osobiste objawienie sezonu. Od tego tytułu nie oczekiwałem zupełnie niczego, gdyż studio za niego odpowiadające znane było z delikatnie mówiąc średniej jakości produkcji. Niemniej „Akuama” spadła na mnie jak grom z jasnego nieba.
Główną bohaterką jest zwyczajna osoba, która wplątuje się w największy skok świata i musi odnaleźć się w środowisku poszukiwanych kryminalistów, psychopatów i hakerów. Cała stylistyka anime krzyczy: cyberpunk. Od dystopijnego świata, przez dziwaczne postaci, na neonowej kolorystyce kończąc. Ciemne fiolety i czerwień ciągle zalewają ekran, czyniąc z seansu ekwiwalent „Łowcy Androidów”. Dynamika między bohaterami w grupie i historia, również są świetne. Na pochwałę zasługują także sceny akcji nie tak dobre jak w wypadku wcześniej omówionego „Jujtsu Kaisen”, lecz wciąż solidne. Krótko mówiąc „Akudama Drive” to idealny seans dla czekających na premierę „Cyberpunka 2077”, a także dla osób spragnionych dobrego science fiction.
Talentless Nana
(psychologiczny, mystery)
Wyobraźcie sobie akademię X-man tylko w Japonii. Dzieci obdarzone specjalnymi zdolnościami są zamknięte na wyspie, gdzie trenują, by któregoś dnia stanąć do walki z tajemniczymi wrogami ludzkości. Do akademii zostają przyjęci nowi studenci, w tym potrafiąca czytać w myślach Nana.
Dziewczyna zaczyna nawiązywać przyjaźnie ze studentami. Wkrótce jednak dochodzi do morderstwa. Staje się jasne, że w grupie ukrywa się zdrajca. O fabule nie chcę nic zdradzać, gdyż jest ona najmocniejszym elementem produkcji. Postaci i ich moce zostały również ciekawie zaprezentowane, w przemyślany sposób, każda nadnaturalna zdolność wiąże się bowiem z ograniczeniami, które mogą zostać brutalnie wykorzystane. W serii widzimy perspektywę sprawcy całej tragedii jak i postronnych ofiar. Jeżeli tęsknicie za serią „Death Note” i lubicie bohaterów o IQ 200, to „Talentless Nana” będzie bajką dla was.
Powyższe tytuły stanowią zaledwie mały wycinek całego sezonu. Chciałem jednak pokazać Wam nowe produkcje (stąd brak kontynuacji) i trafić w możliwie wszystkie preferencje. Mam nadzieję, że porzucicie gapienie się w okna i wskoczycie w świat japońskich animacji. A Wy co ciekawego oglądacie?
Autor: Patryk Długosz