Właśnie gramy

Tytuł

Wykonawca


Okiem Syguły. Recenzja książki „Tworzyć gry” & KONKURS!

Autorstwana 22 października 2020

Obawiałem się tej książki. Tak po ludzku. Często teksty dotyczące opowieści o danej profesji są jedną wielką laurką, marketingowym bełkotem! Ale tutaj sprawa ma się…

Nie przedłużając, zapraszam Was do przedpremierowej recenzji „Tworzyć gry” Patryka Polewiaka w powracającym felietonie „Okiem Syguły”.

Opowieść o książce zacznę już od samego wstępu, który zrobił na mnie świetne wrażenie. Autor podzielił go na „poprawny”, od linijki, grzeczny, jak i „niepoprawny”, nad którym bardziej się pochylę. Bo, gdy autor pisze o swojej pierwszej styczności z branżą gier – nie popada w samozachwyt. Widzi błędy. Opisuje przeżycia. A także różne ich strony. Wymarzona pierwsza konferencja? Tak! Ale stres, lęk przed wystąpieniem, te emocje tutaj były. Już tutaj widać dobre pióro autora. Jest konkretnie, zdania nie są przesadnie rozbudowane. Czuć tu pomysł na narracyjne prowadzenie tej książki. Spodobało mi się też wrzucenie tutaj zdjęcia ze wspomnianej wcześniej konferencji (o nim później). 

Pierwszy właściwy rozdział, „Piekło i niebo” – to rewelacyjna lektura. Autor zaczyna opowiadać o… crunchu! Tak, tym crunchu. Nie udaje, że go nie ma. Mówi, że branża gier musi się zmienić. Dostrzega też argumenty drugiej strony. Patologie tego zjawiska. A o tym wszystkim zaczynają następnie mówić autorzy gier o różnych specjalizacjach. Przykładowo – jeden z nich będzie widział pozytywne aspekty crunchu, inny mówił o złym zarządzaniu. Ta książka przywraca wiarę w umiejętność dyskusji. Tak bardzo w naszym kraju obecnie zniszczoną. I przede wszystkim – już sam fakt rozmowy na temat crunchu sprawia, że po lekturę warto sięgnąć. W tym samym rozdziale toczy się też dyskusja na temat blasków branży i czuć z niej autentyczną pasję twórców!

Rozdział numer dwa, „Profesje”, to, szczerze mówiąc, najtrudniejszy do czytania etap. Z jednej strony – to rzeczowe wymienienie najważniejszych profesji gamedevu z komentarzami osób zajmujących się daną dziedziną (i z konkretnymi poradami na start), z drugiej – jeśli nie jesteśmy zainteresowani kolejną wariacją eksperta od przykładowo grafiki, możemy spokojnie czytać ten rozdział na tury. Albo traktować go jako podręcznik. Wiecie, myślę – „hmm, chciałbym coś przeczytać o game designerze, znajdę to na stronie takiej i takiej” – sięgam po książkę, zainspiruję się. I myślę, że taki główny zamiar przyświecał autorowi. Plus – znajomość umiejętności innych członków teamu może nam tylko pomóc w robieniu gier. 

Trzeci rozdział, „Początki”, to przede wszystkim wywody „gościnnych” twórców gier, których autor pyta o wejście do branży. Jest to świetny fragment, bo pokazuje, że ile ludzi, tyle opcji wejścia do gamedevu, jak to do branży kreatywnej. Wywody często z aspektem humorystycznym, osobiste, bardzo do mnie trafiły. Tutaj wtrącę przy okazji kwestię wyglądu graficznego książki. Jest świetny. Wywody każdego z twórców są odpowiednio zaznaczone, czcionka duża, czyta się to tak, jakby dobry kumpel wysłał nam swoją relację z jakiegoś ciekawego koncertu na messengerze. W rozdziale tym nie zabrakło też wywodów samego autora. Z komentarzem. I rysem publicystycznym, dobrze nadającym tempo narracji.

Kolejny rozdział, numer cztery – „Portfolio” – to bardzo praktyczny fragment książki. Dowiemy się z niego choćby, jak katalogować swoje prace, jak przygotować się do szukania wymarzonego stanowiska. Poza doświadczeniem autora także i tu wypowiadają się inni twórcy. Dzięki temu widzę różne spojrzenia na daną sytuację, wynikającą z innych doświadczeń. To kolejny rozdział z cyklu – „szukam pracy w branży gier, zajrzę”. Przyznam, że czuję, że sam to zrobię w bliżej nieokreślonej przyszłości.

Piątka, „Szukanie pracy”. Kolejny praktyczny rozdział, z którego dowiemy się wielu wartościowych informacji. Przykładowo, autor tłumaczy, dlaczego firmy nie odpowiadają na wysyłane CV. I czemu nie warto się poddawać. Tutaj znów plus dla książki. Nie ma w niej moralizatorskiego tonu ani coachingowego „uwierz w siebie”. Są za to opisane doświadczenia konkretnych osób. I – tu kolejne pozytywne zaskoczenie. Nawet konteksty związane z psychologią. Przykładowo możemy przeczytać o efekcie Dunninga-Krugera. W ogóle – wszystkie pojęcia, wyjaśnienia terminów, głównie gamedevowych znajdują się na stronach, na których się one pojawiają. Jest to naprawdę dobre. Szkoda jedynie, że nie można znaleźć słowniczka tych pojęć też gdzieś na końcu książki. Byłoby to wysoce pomocne, wiecie – coś w stylu jak czytam książkę Normana Daviesa, chce przypomnieć sobie jakiś termin średniowieczny, patrzę na spis na końcu. Bardzo pozytywnie o autorze świadczy także zaznaczenie ważności kwestii finansowych i nadgodzin w kwestii szukania pracy.  

Rozdział szósty, „Branżowe anegdotki” – jest… za krótki! Bo są tu świetne historie (najbardziej „rozwaliła” mnie ta z twistem na końcu), ale jest to ledwie kilka stron całości. Wrażenie jednak po przeczytaniu 240 stron (bo tyle liczy omawiana pozycja), z samej warstwy tekstowej jest bardzo pozytywna. Przystępna, dobrze napisana, zróżnicowana tematycznie i – przede wszystkim – pełna merytorycznej wiedzy. Oraz różnego punktu widzenia. Autor nie ocenia postaw kolegów z branży, opowiada ze swojej perspektywy, zarysowuje kontekst. Bardzo dobrze prezentuje się też design graficzny, w tym okładki.

Czy widzę jakieś minusy w tej książce? Tak. Nie jest ona idealna, to na pewno. Po pierwsze – wspomniany wcześniej słowniczek pojęć bardzo chętnie zobaczyłbym w zbiorowej formie. Po drugie – na samym początku recenzji wspomniałem o zdjęciu autora, z konferencji… i. No kurczę. Było ono świetne. Wprowadzało emocjonalny kontekst. Zabrakło mi w dalszej części większej liczby zdjęć. Ich po prostu nie było. Tylko to jedno. A na moje aż się prosiło, by przy wypowiedziach innych osób dać mini-portret każdej z nich. Albo emotkę. Whatever. Ale na pewno każdą z tych historii łatwiej byłoby mi przyporządkować do danej osoby i ułożyć czyjeś osobiste doświadczenia, w jeden tok narracyjny. Bo przez całą książkę przewijały się stałe postacie. A tak – pamiętam, że jakiś grafik zrobił to, ale nie jestem już pewien – czy ten sam uczynił tamto i tamto. To jednak drobnostka.

Ostatni zarzut jaki mam do książki to drobne błędy w korekcie. Znalazłem ze trzy literówki. Natrafiłem raz też na „autokorektę”: zamiast „gdy”, pojawiło się słowo „gry”. Kwestia do rozwiązania w dwie minuty, ale książki są już w druku i tego poprawić raczej się nie uda. Najważniejsze jednak, że, jak już pisałem wcześniej, pod względem pióra jest bardzo dobrze.

Czas więc na krótkie podsumowanie i… konkurs! „Tworzyć gry” to pozycja obowiązkowa dla każdej osoby zainteresowanej branżą gier. Zwłaszcza dla początkowych, domorosłych twórców. Z racji jednak tego, że zawiera wypowiedzi osób z różnych profesji – jest to też cenna lektura dla ludzi gamedevu, by bardziej zrozumieć stanowiska koleżanek i kolegów. Polecam!

Moja ocena: 9/10

PS. Egzemplarz recenzencki otrzymałem bezpłatnie od autora i wydawnictwa Insignis, za co serdecznie dziękuję.

Tekst: Radosław Syguła

KONKURS: Od autora otrzymałem również egzemplarz „Tworzyć gry” do rozdania. Na Facebooku UJOT FM w komentarzu pod postem z recenzją książki – napiszcie, jaką grę chcielibyście stworzyć i czym przy niej chcielibyście się zajmować. Kilka zdań. Ogranicza Was tylko wyobraźnia. Czas? Do niedzieli 25 października. Zwycięzcę wybiorę dzień później!


Kontynuuj przeglądanie

Ta strona wykorzystuje pliki cookies. Do jej poprawnego działania wymagana jest akceptacja. Polityka cookies

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Close