Odliczanie niczym w Sylwestra – na otwarcie ogródków restauracyjnych czekali ludzie z całej Polski
AutorstwaRedakcja UJOT FMna 15 maja 2021
Od północy 15 maja przestały obowiązywać niektóre restrykcje sanitarne, w tym obowiązek noszenia maseczek na otwartej przestrzeni i nakaz bezwzględnego zamknięcia lokali gastronomicznych. Od dziś restauratorzy mogą przyjmować klientów na świeżym powietrzu. Z tej okazji w wielu miejscach można było zobaczyć tłumy ludzi, którzy przyszli świętować symboliczny powrót życia towarzyskiego w świeżo otwartych pubach i restauracjach.
Radość z powrotu lokali gastronomicznych najmocniej widać było w stolicy. Najtłoczniej zrobiło się tam na Placu Zbawiciela, gdzie trwało odliczanie do północy. Skojarzenie z oczekiwaniem na nadejście nowego roku stało się jeszcze mocniejsze, gdy w niebo wzbiły się puszczone przez świętujących balony. Niestety pozytywna atmosfera miała także ciemną stronę. Mocno zauważalny był brak zachowania dystansu pomiędzy stojącymi na placu osobami. O ilości przebywających tam ludzi świadczyła kolejka do baru, w której na swoją kolej trzeba było zaczekać nawet pół godziny.
Równie intensywnie było w Szczecinie, którego głównym miejscem spotkań był tej nocy Deptak Bogusława, nieprzypadkowo uznawany za kulturalno-imprezowe centrum miasta. „Czekaliśmy tyle miesięcy, żeby usiąść normalnie, poczuć się normalnie, spędzić czas ze znajomymi. Bez konieczności chowania się po domach” – komentowała młoda dziewczyna uczestnicząca w świętowaniu otwarcia restauracji. Również tutaj można było poczuć atmosferę rodem z sylwestra. Kilka sekund przed północą słychać było odliczanie od 10 do zera, a potem pojawiły się zimne ognie. Relacjonujący sytuację reporterzy Onetu napotkali nawet kobietę, która na co dzień mieszka w Berlinie. Jak tłumaczyła, tam wszystko jest zamknięte, więc usłyszawszy o wielkim otwarciu bez wahania przyjechała.
W Poznaniu tłum zebrał się na ulicy Paderewskiego, gdzie trwało gorączkowe oczekiwanie pod ulicznym zegarem. Gdy wybiła godzina 24, wszyscy ruszyli ku otwartym ogródkom w pubach. „Byliśmy zamknięci od października, więc dziś jest stres i podekscytowanie” – przyznał Kacper Kniaziewicz, kelner z restauracji „Pysna Chałupa”.
Wszechobecną radość najsłabiej można było odczuć w Gdańsku i Krakowie. Na ulicy Długiej panował spokój, a wzrost ilości klientów dało się zauważyć dopiero w okolicach Neptuna. Gdańskim epicentrum inicjatywy stała się Wyspa Spichrzów, na której zauważalnie grała muzyka i wybrzmiewały rozmowy bawiących się ludzi.
Pod hotelem Forum, który uznawany jest za jedno z ważniejszych miejsc spotkań w Krakowie, tłumów nie było. Można było zamówić tam piwo lub drinka i usiąść przy stolikach, jednak większość klientów wybrała bliskość wody i zajęła miejsca na nadwiślańskich bulwarach. Rynek również nie przypominał gwarnych lokalizacji z poprzednich miast. W pełni otwarte były tylko dwa ogródki, które przygotowały dla klientów muzykę na żywo. O miejsca było trudno, a do zabawy zniechęcała obecność patroli policji i straży miejskiej. Na Kazimierzu spotkać można było pojedyncze grupki ludzi, którzy raczyli się typowymi street foodami. Większość restauratorów nie przewidziała takiego zainteresowania, a ich lokale pozostały zamknięte.
Zgodnie z rozporządzeniem Rady Ministrów, otwarcie ogródków restauracyjnych potrwa do 28 maja. Przez ten czas właściciele muszą zapewnić swoim klientom odstępy wynoszące co najmniej 1,5 m lub udostępniać jedynie co drugi stolik.
Przygotowała: Kaja Ożga
Źródła: Onet, WP