Właśnie gramy

Tytuł

Wykonawca


O komunikacji w komunikacji (miejskiej)

Autorstwana 14 lipca 2022

„Jeśli dwóch ludzi rozmawia, a reszta słucha ich rozmowy – to już jest teatr” – Gustaw Holoubek

Niezmiennie, od zarania dziejów komunikowanie się ludzi między sobą jest rzeczą powszechną i taką, która odbywa się właściwie bez przerwy. Każdy z nas porozumiewa się z wieloma osobami każdego dnia, a przepływanie komunikatów od nadawcy do odbiorcy najczęściej jest świadome, choć czasem zdarza się, że obejmuje odbiorców mimowolnych. Na treść i rodzaj naszych wypowiedzi wpływają nie tylko dana sytuacja czy to, kto jest naszym rozmówcą, ale też ogólne czynniki, takie jak normy społeczne czy kultura.

Dobrym miejscem do obserwowania zaniku jednych, a podtrzymywania innych norm społecznych jest komunikacja miejska. Korzystają z niej wszyscy: uczniowie, studenci, urzędnicy, lekarze, nauczyciele, informatycy, mamy z dziećmi, dziadkowie z wnukami, seniorzy i wielu, wielu innych. Jean-François wskazuje, że w społeczeństwie ponowoczesnym więzi zanikają, a zbiorowość społeczna przekształca się w swoistą masę, w której poszczególne jednostki – atomy – są wprawiane w absurdalne ruchy. W komunikacji masa ta nabiera dosłownego znaczenia, ponieważ nieważne, jakiej ktoś jest płci czy jaki ma tytuł naukowy – jeśli autobus gwałtownie zahamuje, to cała „masa” poleci do przodu.

W masie tej zaobserwować można pewne charakterystyki, wspomniane absurdalne ruchy. Każdy, kto studiuje w Krakowie najprawdopodobniej choć raz stanął przed sytuacją, w której musiał skorzystać z autobusu czy tramwaju. Ciężko jest nie zauważyć, jakie zachowania są tam normą. Typowe (nie tylko) dla ludzi korzystających z komunikacji miejskiej jest używanie urządzeń mobilnych, najczęściej telefonów. Coraz rzadziej widzi się ludzi niepochylonych nad święcącymi prostokątami. Taco Hemingway rapował o tym już prawie sześć lat temu… Towarzyszami podróży są zresztą nie tylko smartphony, ale też wszelakie tablety, smartwatch’e, słuchawki do/nauszne i wiele innych. Może być to wpływ zasady, o której mówi się, że kieruje obecnym społeczeństwem – mieć a nie być. Najnowsze urządzenia są niczym tarcza ochronna, która trzyma nas z dala od współpasażerów podróży.

Mówiąc o komunikacji należy wspomnieć o savoir-vivrze, który tam też obowiązuje. Ważna reguła dotyczy momentu wsiadania i wysiadania z pojazdu. Zasada jest jasna – wychodzący z pojazdów mają bezwzględne pierwszeństwo. Dlaczego więc nie zawsze działa? W dużych miastach, jak na przykład Kraków można zauważyć, że ludzie raczej tego przestrzegają, ale już na aglomeracji grupka dzieci wsiadająca do spóźnionego autobusu nawet nie popatrzy czy ktoś nie zamierza z niego wysiąść. W miesiącach letnich, kiedy robi się coraz goręcej, klimatyzowane wnętrze pojazdu staje się rarytasem i wtedy zdarza się, że każdy chce wsiąść za wszelką cenę, a reguły savoir–vivre’u wyparowują ludziom z głowy. Po dostaniu się do autobusu pojawia się kwestia zajęcia miejsca. Chęć zajęcia dobrego siedzenia to domena prawdopodobnie wszystkich grup wiekowych. Osoby starsze, osoby z niepełnosprawnościami oraz kobiety w ciąży mają wyznaczone miejsca tuż przy wejściu, żeby ułatwić im podróż. Inni również chcą usiąść, ale nieraz zdarza się, że nie wszyscy będą mieli gdzie. Kto wtedy ma pierwszeństwo? Kwestia ustąpienia miejsca jest nieraz powodem sporu między młodszym a starszym pokoleniem. Z jednej strony zdarzają się osoby młodsze, które miejsca nie ustąpią, mimo że savoir–vivre wskazuje, że wypada, więc starsi narzekają na całe młode pokolenie, jakie to ono jest niewychowane. Z drugiej strony zdarzają się osoby starsze, które prychają i narzekają pod nosem, żeby ktoś ustąpił im miejsca, mimo, że kawałek dalej są wolne siedzenia i dlatego młodsi mogą być negatywnie do nich nastawieni. W walce o miejsce wysuwa się nieraz ogromny egoizm i brakuje w tym wszystkim zwykłej empatii i osobistej kultury. Jeśli ktoś jest zdrowy i sprawny to najlepiej, aby rozejrzał się wokoło. Jeśli ktoś potrzebuje usiąść niechże odezwie się, zamiast wymownie sapać. Potrzebna jest k-o-m-u-n-i-k-a-c-j-a. Te zasady powinny działać w obie strony.

Warto zauważyć, że coraz rzadziej w komunikacji zdarza się, aby ludzie rozmawiali z nieznajomymi. Ogromna różnica między starszym a młodszym pokoleniem jest właśnie w tej spontaniczności – dawniej normą było rozmawianie z innymi w drodze do pracy czy do szkoły, a teraz prawie każdy wpatruje się w swój telefon i w pojeździe panuje cisza. Czasem przeciwnie, cisza przerywana jest głośną gromadką uczniów szkoły średniej, którzy komentują filmiki z mediów społecznościowych i to też nie jest dobre, ponieważ ogólnie przyjęte jest, że nie zakłócamy spokoju innych. Nawet w regulaminach komunikacji publicznej w większości przypadków znajduje się klauzula o zachowaniu ciszy i spokoju w pojeździe. Zdarza się także, że grupa ludzi nie tylko zachowuje się głośno, ale też przeklina i to spotyka się z krytycznymi spojrzeniami reszty pasażerów, którzy jednak najczęściej inaczej niż spojrzeniami pełnymi mordu nie zareagują. Związane jest to z aspektem psychologicznym – efektem tłumu i rozproszeniem odpowiedzialności (bo skoro inni nie reagują, to ja też tego nie zrobię). Przyjęty dawniej wzorzec zakłada, że komunikacja interpersonalna powinna być w miarę możliwości bezpośrednia między rozmówcami, a nie obejmować wszystkich pasażerów autobusu. Tutaj przypomnę wspomnianych przeze mnie na samym początku “odbiorców mimowolnych”… Oczywiście znajdą się osoby rozmawiające kulturalnie między sobą.

Myśląc o komunikacji w dużym mieście (i nie tylko), w Krakowie wiele osób wyobraża sobie zatłoczony do granic możliwości „139” i człowieka na człowieku. Dosłownie. Ważną kwestią w transporcie zbiorowym jest dystans, ale nie tylko ten między punktem A i B. Każdy ma swoją przestrzeń osobistą i zasady savoir–vivre’u mówią o tym, żeby jej nie przekraczać. Tymczasem w autobusie czasem nie da się nie przekroczyć granicy dystansu osobistego, ponieważ transport zbiorowy nastawia się na efektywność przewożenia, a nie na zachowanie dystansu. Jak stać w odległości od innych pasażerów, gdy ledwo wszyscy zmieścili się w pojeździe? To powoduje, że autobusy czy tramwaje stają się łatwym miejscem dla szerzenia społecznych patologii. Ludzie komunikują fizycznie swoją agresję czy złość. Na przykład w Japonii dużym problemem są napaści na tle seksualnym w stłoczonych pociągach czy autobusach – ‘chikan‘ (痴漢, dosłownie pociągowi obłapiacze po japońsku). C. Criado Perez w książce „Niewidzialne Kobiety” podaje, że 9 na 10 kobiet może doświadczać molestowania w komunikacji miejskiej. W Polsce nie ma wielu takich danych, ale coraz więcej kobiet komunikuje, że doświadczyło tego problemu. Prawdopodobnie jedną z przyczyn jest froteryzm, czyli zaburzenie preferencji seksualnych, objawiające się osiąganiem satysfakcji seksualnej poprzez ocieranie się o obcych ludzi w zatłoczonych miejscach. Nie jest to wymysł, ale realne zaburzenie, wymienione w Międzynarodowej Statystycznej Klasyfikacji Chorób i Problemów Zdrowotnych IDC-10.

Problem jest, ale niewiele się o nim mówi i pisze, a komunikowanie, że coś jest nie tak, może w końcu ruszy machinę podjęcia realnych działań. Zresztą, to nie jest jedyna rzecz, której brakuje w debacie publicznej, ale to już kwestia do poruszenia w osobnym tekście.

Marta Malczyk


Ta strona wykorzystuje pliki cookies. Do jej poprawnego działania wymagana jest akceptacja. Polityka cookies

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Close