Właśnie gramy

Tytuł

Wykonawca


Nowe pokolenie świadomego rapu. Recenzja albumu ,,Manifest” Asthmy

Autorstwana 5 grudnia 2021

Wielu ludzi narzeka na współczesny polski hip-hop. Ich zdaniem nowoszkolna przewózka polegająca na celebracji własnego sukcesu, trapowe bity i raperzy próbujący śpiewać zepsuli ten gatunek, powodując upadek tradycyjnych hip-hopowych wartości. Nie należę do tych ludzi i słucham regularnie Żabsona, a nawet całkiem dobrze bawię się przy Young Leosi. Jeśli jednak sam jesteś przedstawicielem straszkolnych rapowych malkontentów, mam dla ciebie dobrą wiadomość – oto Asthma.

Asthma jest przedstawicielem nurtu, którego w polskim hip-hopie młodego pokolenia trochę mi brakowało. Chodzi o tak zwany świadomy rap. Wśród nieco starszych artystów jego przedstawicielami są chociażby Łona czy nieco bardziej poetycki Bisz. Taco Hemingway ostatnio też starał się nieco „uświadomić” swoją twórczość, co wyszło raz lepiej raz gorzej. Ale Taco Hemingway ma ponad 30 lat na karku, więc z perspektywy rapowych debiutantów jest już w zasadzie starym dziadem. Próżno szukać wśród rówieśników Maty czy Bedoesa osób, które pisałyby teksty z góry stawiające na pewien konkretny przekaz, świadome mocy muzyki i niosące jasne przemyślenia na temat współczesnego świata. Większość współczesnych raperów w tekstach ograniczy się do skromnych ośmiogwiazdkowych nawiązań, a resztę płyty poświęci na imprezowe bengery.

Brzmię jak jakiś dziad, co jak słyszy Matę to mówi, że niesłuchalne (co nie do końca jest prawdą), ale spokojnie, ja tylko rysuję kontekst. Po prostu niebywale uderza mnie, jak bardzo Asthma wyróżnia się spośród swoich hip-hopowych rówieśników w mainstreamie. I bardzo dobrze. Im więcej różnorodności na ogólnie dość nudnej moim zdaniem polskiej scenie rapowej, tym lepiej.

Manifest to niewiele ponad półgodzinna płyta, jednak w tych niespełna 40 minutach skondensowane jest tyle treści i przesłań, że aż chce się słuchać jeszcze raz. Przede wszystkim Asthma jak mało który raper w jego wieku w mainstreamie jest świadomy nadchodzącej katastrofy klimatycznej i jej tragicznych skutków. Widzimy to w otwierającym płytę asthmatic, duchowej rewolucji oraz ostatniej mili. Jednocześnie jest to raper na wskroś antykapitalistyczny i antysystemowy, głoszący postulat powrotu ludzi do natury (reset, duchowa rewolucja).

Okej, przyznam to od razu – Asthma nie rapuje jakoś genialnie. Robi to dosyć wolno, cedzi słowa przez zęby, brak tu szybkiej, technicznej nawijki. Jednak ja cenię ten styl rapowania, jest bardzo oszczędny w słowach, ale za to obfity w treść. Asthma nie sili się na składanie wielokrotnie zrymowanych linijek wyrzucanych z ust z prędkością karabinu maszynowego, wystarczy mu kilka rzuconych niedbale słów, proste, banalne wręcz linijki o zjednoczeniu ludzkości z naturą, upadku systemu i buncie przeciw władzy. Taka forma pasuje do tego przekazu. Gdy mówimy o swojej bezsilności wobec niesprawiedliwości władzy i ślepoty rządzących na zbliżającą się zagładę, ciężko zebrać się na wyszukane elaboraty. Asthma to chyba dobrze rozumie i dlatego zamiast tego postawił na deklamowane z uwagą, proste wersy, w których jednak są niebywałe, szczere emocje. I to one stanowią siłę tego materiału.

Jednym z bardziej luźnych numerów jest transmisja. Tutaj bielski raper pokazuje, jak bardzo lubi bawić się słowem – tekst to w zasadzie luźny strumień świadomości, oparty na niezobowiązujących skojarzeniach, półsłówkach, glosolaliach i ogólnym poczuciu kosmicznego oderwania. Świetnie sprawia się tu quasi-dronowe outro, brzmiące jak lecąca przez kosmos rakieta. Moim ulubionym podkładem na albumie jest chyba ten z resetu – prosty, saksofonowy sampelek snuje się jak dym z gorącej kawy i przywodzi na myśl ciszę leśnych zakątków. Warto w tym miejscu oddać szacunek beatmakerowi ukrytemu pod prosta ksywą Młody. Na większości utworów wsparł go Brian Massaka Victorsson, czyli Moo Latte, producent i multiinstrumentalista, który dodał albumowi muśnięcie żywych instrumentów.

Najbardziej bezpośrednie numery na płycie to zdecydowanie shut the fuck up, napisany najprawdopodobniej pod wpływem zeszłorocznych protestów w ramach Strajku Kobiet, a także zamykające krążek the system is fallin. Obydwa mocne, zaangażowane, niepozbawione wersów, które są bardziej wykrzyczane niż zarapowane. Jednak chyba najbardziej zapadająca w pamięć pod względem przekazu jest wyciszona ballada ostatnia mila. Szczególnie udział Kachy Kowalczyk z duetu Coals okazał się tu strzałem w dziesiątkę – jej rzewny, nostalgiczny głos w refrenie wprowadza atmosferę trudnego do zdefiniowania zagrożenia i smutku.

Nie brak tu też bardziej luźnych numerów. Oprócz wspomnianego już odlotu w głąb podświadomości, czyli transmisji, mamy również motobombę – bezczelny, cwaniacki hymn stonersko-antypolicyjny. Generalnie też Asthma mimo mocno zbuntowanego, bezpośredniego i zwracającego uwagę na problemy współczesnego świata przekazu nie pozbawia Manifestu nadziei na lepsze jutro. Widać to zwłaszcza w drugiej połowie płyty. Duchowa rewolucja to postulat większego zjednoczenia ludzi oparty na genialnym samplu z zespołu Izrael. Tytułowy manifest to posse cut, na który złożyło się wielu przedstawicieli młodszego i starszego pokolenia rapu, pokazujący, że raperzy wbrew obiegowej opinii chcą coś powiedzieć o sytuacji w kraju i na świecie. Z kolei finałowe the system is falling mówi jasno – system upada i będziemy mogli na jego zgliszczach zbudować nowy, lepszy świat.

Asthma oczywiście zwraca uwagę na masę problemów z jakimi musimy zmagać się zarówno jako Polacy, jak i ludzie ogólnie. Jego ostateczny przekaz jest jednak taki, że o ile będziemy w tym razem, jako wspólnota, to damy radę i będziemy w stanie stworzyć coś pięknego wspólnymi siłami. I choć ten młody raper z Bielska-Białej odcina się od etykietki głosu pokolenia, to trzeba przyznać, że chyba mu do tego niedaleko. W sumie sam nie lubię tego podniosłego, choć niewiele mówiącego tytułu. Ale jeśli mam wybierać między raperem, który nawija o zmianach klimatycznych, protestach w ramach Strajku Kobiet i potrzebie wspólnotowości wobec niesprawiedliwości systemu, a takim, który jest synem prawnika z klasy wyższej, wchodzi we współpracę z McDonaldem i rapuje o tym, jak zmienia się długość jego przyrodzenia, to, no cóż, głosem mojego pokolenia jest chyba jednak ten pierwszy. I mówię to nie z przekąsem, ale jak Asthma – z nadzieją. Z nadzieją, że tak właśnie jest.

Maciej Bartusik


Kontynuuj przeglądanie

Ta strona wykorzystuje pliki cookies. Do jej poprawnego działania wymagana jest akceptacja. Polityka cookies

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Close