Narodowe uśpienie, czyli „Proces Eligiusza Niewiadomskiego” w Łaźni Nowej
Autor: Redakcja Online dnia: 17 listopada, 2025
Wieczór 16 grudnia 1922 roku zapisał się w pamięci Polaków oraz na kartach historii w sposób krwawy i przejmujący. Niczym grom podzielił kraj i ludzi, wzniecił narodowe poruszenie i wybudził z uśpienia cały naród. To wtedy pierwszy prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Gabriel Narutowicz zakończył swój żywot. Do dziś pamiętamy nie tylko tę przerażającą scenę, ale i rozległy proces zabójcy – malarza Eligiusza Niewiadomskiego, który wciąż, po wielu latach stanowi sylwetkę przestrogi, skrajności i fanatyzmu.
Proces sądowy Niewiadomskiego stanowi obecnie nie tylko raport, ale świadectwo tego, do czego prowadzi skrajny fanatyzm polityczny oraz jaka cienka granica dzieli człowieka od popełnienia zbrodni, która na zawsze odbije się echem w historii narodu.
Teatr Łaźnia Nowa wyszedł z inicjatywą, która poruszyła również mnie i moją świadomość obywatelską. 11 listopada miejsce miała premiera nie spektaklu, a wstrząsającego widowiska o jakże trafnym tytule „Proces Eligiusza Niewiadomskiego”. Po latach reżyser Bartosz Szydłowski z twórcami zebrali wszelkie wspomnienia, raporty, dokumenty, aby stworzyć coś niepowtarzalnego, co zostaje w głowie na długo. Nie jest to zwykły spektakl, lecz jest to doświadczenie na żywo, tu i teraz, procesu, który miał zadecydować o życiu i śmierci nie tylko zabójcy, ale i całego Narodu Polskiego.

Zebrano tutaj największe nazwiska polskiej sceny teatralnej takie jak Przemysław Bluszcz, Maciej Charyton, Adam Ferency, Tomasz Karolak, Anna Oberc, Andrzej Seweryn (w materiale), Olgierd Łukaszewicz i w końcu w głównej roli Krzysztofa Zarzeckiego. Biorąc pod uwagę fakt, że jest to teatralna rekonstrukcja faktycznego procesu Eligiusza Niewiadomskiego, wspomnę tylko o tym, że całkowicie zapomniałam, iż jestem w teatrze. Moje serce biło szybko, w głowie kotłowało się mnóstwo myśli, dając poczucie, bycia świadkiem tego historycznego wydarzenia, że siedzę na sali sądowej, na której zaraz padnie wyrok.
W roli sędziego Adam Ferency oddał w moich oczach ducha tamtej epoki. Niewzruszony, zimny, obojętny, a jednocześnie dający mnóstwo wyrazu wewnętrznego, rozgrywanych scen. W tamtym momencie nie widziałam Adama Ferencego, lecz sędziego Wacława Laskowskiego.
Najbardziej w mojej pamięci pozostała twarz Andrzeja Kłaka w roli adwokata Paschalskiego. Przez cały proces na jego twarzy malował się ból, następowały na zmianę przeróżne, trudne do opisania emocje, które nim targały patrząc, jak naród staje się podzielony. On i jego mowa końcowa to coś, co najmocniej utkwiło w mojej głowie.
Powinnam jednak przede wszystkim wspomnieć o samym oskarżonym, w którego rolę wcielił się Krzysztof Zarzycki. Było to tak prawdziwe, że raz za razem przechodziły mnie dreszcze. Zagrać tak złożoną postać, jaką był Eligiusz Niewiadomski to niezwykła sztuka, sztuka gry emocjonalnej, która wymaga odporności psychicznej na wiele czynników. Zarzycki pokazał każdą stronę zabójcy, powodując u widza dreszcz na skórze i chaos myśli.
Sam jednak proces to nie wszystko. Kiedy wydaje się, że emocje sięgnęły zenitu, zapadł wyrok, zaczyna się prawdziwy chocholi taniec – bo tak właśnie widzę to, co działo się następnie. Naród uśpiony, naród pełen przemocy, naród z krwią na rękach traktujący zabójcę, jak bóstwo. Naród tańczący, jak mu zagrano, ślepo wierzący w skrajnie przemocowe, nienawistne i rządne krwi idee. Naród, który nie jest gotowy na wolność, tolerancję oraz szacunek. Naród, który tak sprytnie chowa się za zasłoną przewodnika-mordercy. W mowie końcowej adwokata Paschalskiego słyszymy o „oparach krwi na sali” i to jest trafne określenie tego, co zadziało się wówczas w Sądzie Okręgowym w Warszawie, a teatralna wizja obywateli i obywatelek Polski sprawiła, że serce biło mi tak mocno, jak nigdy.
To nie jest spektakl po którym odczuwa się katharsis. To spektakl, który budzi w umyśle wszystkie najbardziej skrajne uczucia i emocje, które wraz z upływem rozprawy sądowej wirują w chaosie. Jawny manifest przeciwko przemocy, nienawiści, fanatyzmowi politycznemu, który prowadzi do obłędu i paranoi. „Proces Eligiusza Niewiadomskiego” mówi o życiu i śmierci, o zbrodni, narodowym uśpieniu, gdzie niczym marionetki podążamy za tym, co niesłuszne. W końcu to spektakl o początku budowania narodu na nowo, o początku, którego koniec napisać musimy my sami.
Laura Lewandowska