Muzyczny kosmos – relacja z koncertu „Cowboy Bebop 2”
AutorstwaRedakcja Onlinena 16 października 2024
W Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha dwunastego października można było złapać statek, który odlatywał w kosmos. Miejsca pasażerskie wyprzedały się doszczętnie, a na jego czele było aż duszno od krzątających się ludzi. Nic dziwnego – krzątała się tam cała orkiestra! Spośród tego tłumu artystów za sterami usiadł nie kto inny, a Marek Pospieszalski.
Gdy kierownictwo jest oddane w ręce muzyka ogłaszanego przez topowe magazyny jazzowe „jednym z najbardziej obiecujących europejskich artystów”, to wiesz, że możesz przygotować się na coś niecodziennego. Pospieszalski mógł być pamiętany ze swoich wariacji budowanych wokół dzieł wybitnych polskich kompozytorów XX wieku. Tym razem jednak miał do czynienia z materiałem skrajnie innym. Cowboy Bebop to klasyczne anime. W tym miejscu, wraz z pojawieniem się słowa „anime” pojawia się również perspektywa odległej kultury, na którą często w Polsce patrzy się z lekceważeniem. O podobnym doświadczeniu mówił też sam Pospieszalski:
Koncert ten bez dwóch zdań przyciągnął głównie fanów anime, ale jeśli znalazły się na nim nawet pojedyncze osoby, które z tym gatunkiem nie miały do czynienia, to mogły się do anime przekonać. Z drugiej strony w Muzeum Manggha tego wieczoru można było zapoznać się z muzyką orkiestralną i jazzem. Koncert ten nie bez powodu nazywał się Cowboy Bebop 2. Dodana „dwójka” podpowiada nam, że jest to zupełnie nowa muzyczna odsłona świata Spike’a, Jetta i Faye. Pospieszalski w swoich kompozycjach absolutnie zredefiniował ścieżkę dźwiękową, na której przyszło mu pracować:
Okazało się, że w starciu dźwięku i obrazu z czasem, to właśnie muzyka najbardziej traciła na aktualności. Dlatego też kompozycje były całkowicie odmienne od tych oryginalnych, aż do tego stopnia, że wyłapywaliśmy ledwie ich pierwotny cień. Jeden z uczestników koncertu:
Ciężko było nie wyjść z tego koncertu zaskoczonym. Ogromną rolę w całym wydarzeniu odegrała orkiestra Sinfonietta Cracovia rozgrywająca aranżacje Pospieszalskiego. Wydarzenie sobotnie było częścią cyklu Elektro Sinfonietta mieszającego w kompozycjach, tak by łączyć tradycyjne instrumenty smyczkowe z elektroniką i przestrzenią audiowizualną nawiązującą do świata anime. W tym roku odbyły się już koncerty przenoszące do świata legendarnego studia Ghibli, czy też do nocnego miasta Cyberpunka. Bez wątpienia jest to unikatowy sposób na łączenie dźwięków kojarzonych wyłącznie z hermetyczną kulturą wysoką z dziełami popularnymi.
O tym co czeka nas w najbliższym czasie ze strony Sinfonietty opowiedział mi Krzysztof Siwoń:
Moim największym zaskoczeniem tego występu jest fakt, że został on przygotowany przez jednego człowieka. Jest to dla mnie, jako dla słuchacza, po prostu nieprawdopodobne, że Marek Pospieszalski samodzielnie napisał aranżacje na każdy z ponad dwudziestu instrumentów na scenie. Jednocześnie udało mu się utrzymać atmosferę Cowboy Bebopa, który czasami jest zupełnie niepoważny, tylko po to by później opowiedzieć o egzystencjalnych problemach w sposób, który wżera się w pamięć. Jest to wystarczający dowód na to, że europejskie magazyny jazzowe nie myliły się komplementując tego polskiego jazzmana.
Robert Manderla
Zdjęcia w tekście i zdjęcie w tle: Grzesiek Mart doc / Marcin Saltarski, Sinfonietta Cracovia