Mireczek uciekł właścicielowi. Trwają poszukiwania
AutorstwaRedakcja UJOT FMna 29 lipca 2021
Zwykle opowieści o krokodylach, rekinach, anakondach i innych egzotycznych zwierzętach grasujących w rzece traktujemy jako miejskie legendy. Tym razem jednak to żadna bujda. W Odrze może pływać krokodyl o imieniu Mireczek, który uciekł z hodowli w czeskiej Ostrawie. Trwają poszukiwania.
W niedzielę 25 lipca właściciel gada zgłosił się na policję z informacją o tym, że należący do niego 5-letni krokodyl o imieniu Mireczek dwa dni temu uciekł z hodowli. Mundurowi zaczęli szukać zwierzaka, patrolując lokalne tereny zielone. Czeska policja do poszukiwań włączyła biologa, będącego ekspertem w dziedzinie tego gatunku. Jak podaje nto.pl, zdaniem eksperta Mireczek będzie szukał cieków wodnych i miejsc zacienionych przez drzewa.
„To młode zwierzę, które ma około metra długości. Jest zwinne i jest w stanie łapać mniejsze psy i koty. Ze względu na to, że zwierzę było bez jedzenia od dwóch dni, może być niebezpieczne dla społeczeństwa.” – mówiła rzeczniczka policji w Ostrawie Eva Michalíková. Wydawać by się mogło, że skoro gad wybrał się na wycieczkę w Czechach, to Polakom nic nie grozi. Jednak hodowca krokodyla mieszka niedaleko rzeki Ostravicy, która zaledwie kilka kilometrów dalej wpada do Odry. Biorąc pod uwagę to, że zwierzęcia nie ma już od kilku dni, mogło już dawno przedostać się przez granicę i popłynąć Odrą do Polski. Krokodyle potrafią pokonać w wodzie wiele kilometrów dziennie, więc gad może być już bardzo daleko od swojego domu.
„W polskich warunkach krokodyl może przetrwać w naturze póki jest ciepło, najwyżej do jesieni. Nie sądzę, żeby był groźny dla ludzi (…), ale zwierzęta karmione regularnie w niewoli mogą się na wolności różnie zachowywać” – poinformował Marek Pastuszek, kierownik działu terrariów ZOO we Wrocławiu. Opolska policja informuje, że po swojej stronie nie wszczęła jeszcze poszukiwań. Wszystko się jednak może zmienić. Mireczek od czterech lat mieszkał na niewielkim, ogrodzonym metalową siatką wybiegu, zbudowanym przez właściciela w przydomowym ogrodzie. Zwierzę ma wszczepiony czip i zostało zgłoszone do rejestru okazów z listy ginących gatunków. Tak przynajmniej twierdził poprzedni właściciel. Jego obecny „opiekun” nawet nie zarejestrował hodowli w lokalnym urzędzie.
Anna Piętoń
Źródło: Onet, Interia