Manchester znów czerwony – podsumowanie wydarzeń 29. kolejki Premier League
AutorstwaRedakcja UJOT FMna 9 marca 2020
Rywalizacja o miejsca premiowane awansem do przyszłorocznej Ligi Mistrzów jest w tym sezonie wyjątkowo zacięta. Do końca rozgrywek pozostało 9 kolejek, a w wyścigu o cztery czołowe miejsca bierze udział niespotykana nigdy dotąd liczba drużyn. Niestety, zmagania te przypominają bardziej wyścigi ospałych żółwi, aniżeli Grand Prix Formuły 1. Dwudziesta dziewiąta kolejka była kontynuacją tego trendu, z tą różnicą, że przed szereg udało się wyjść zespołom Chelsea i Manchesteru United.
Liverpool 2:1 Bournemouth
Sobotnie popołudnie z angielską piłką zainaugurował Liverpool, który na Anfield podejmował drużynę Bournemouth. Jeśli kibice The Reds spodziewali się łatwej przeprawy, to bardzo szybko zostali sprowadzeni na ziemię. Wszystko za sprawą Calluma Wilsona, który w 9 minucie skorzystał z podania Jeffesona Lermy i wyprowadził swój zespół na prowadzenie. Zimny prysznic błyskawicznie ożywił grę gospodarzy. Za odrabianie strat zabrali się niezawodni w tym sezonie Sadio Mane oraz Mohamed Salah. Skrzydłowi Liverpoolu zdobyli po golu i po ostatnich niepowodzeniach przywrócili drużynę na zwycięską ścieżkę.
Gdyby ktoś powiedział mi, że otwierające spotkanie Liverpoolu z Bournemouth zakończone wynikiem 2:1 będzie meczem z największą ilością bramek w ciągu tego dnia, prawdopodobnie uznałbym go za wariata. Na nieszczęście postronnych obserwatorów, tak się właśnie wydarzyło. W pięciu spotkaniach rozgrywanych o godzinie 16:00, padły w sumie… 4 bramki.
Arsenal 1:0 West Ham
Arsenal w derbach Londynu mierzył się na Emirates z West Hamem United. Uważani za faworytów Kanonierzy niemiłosiernie męczyli się z dużo niżej notowanym rywalem. Największe gwiazdy gospodarzy nie stwarzały żadnego zagrożenia pod bramką rywali, co doprowadziło do bezbramkowego remisu w pierwszej połowie. Kibice, którzy nie zasnęli podczas pierwszych 45 minut, delikatnie mówiąc, nie byli zachwyceni poziomem spotkania. Grę w drugiej odsłonie rozruszał rezerwowy Alexandre Lacazette, który po 20 minutach pobytu na murawie wpisał się na listę strzelców i zapewnił Arsenalowi ważne trzy punkty w walce o europejskie puchary.
Crystal Palace 1:0 Watford
Watford, będący na fali wygranej z Liverpoolem, nie był w stanie kontynuować zwycięskiego marszu. Szerszenie poległy 1:0 w wyjazdowym spotkaniu z Crystal Palace. Ich pogromcą został Jordan Ayew, który zdobył gola w drugim meczu z rzędu.
Southampton 0:1 Newcastle
W meczu na dole tabeli Newcastle zdołało wywieźć trzy punkty z St. Mary’s Stadium po zwycięstwie 1:0 z Southampton. W osiągnięciu tego sukcesu zdecydowanie pomógł im skrzydłowy… gospodarzy. Moussa Djenepo opuścił bowiem boisko w 28. minucie po otrzymaniu czerwonej kartki. Jak się okazało, był to moment zwrotny w całym spotkaniu, bo po tym ciosie Święci nie byli w stanie się podnieść i zasłużenie musieli uznać wyższość rywala.
Sheffield United 1:0 Norwich
Do europejskich pucharów przybliżyło się Sheffield United, które skromnie pokonało ostatnie w tabeli Norwich 1:0. Szable w obecnym sezonie imponują formą, a przypomnijmy, że jest to tegoroczny beniaminek. Obecnie zajmują w tabeli 7. lokatę, z bardzo niewielką stratą do czołowej czwórki. Wielki szacunek dla Chrisa Wildera i jego podopiecznych.
Wolverhampton 0:0 Brighton
Swoje spotkanie bezbramkowo zremisowali bezpośredni rywale Sheffield — ekipa Wolverhampton. Wilki nie poradziły sobie z Brighton, które w tym roku kalendarzowym nie zaznało jeszcze smaku zwycięstwa. Wpadka ta oznacza, że ich przewaga w walce o puchary opiera się tylko na korzystnym bilansie bramkowym.
Burnley 1:1 Tottenham
Dzień zakończyło starcie Burnley z Tottenhamem. Drużyna Jose Mourinho bez wątpienia znajduje się w dużym kryzysie. Wyniki są gorzej niż przeciętne, a sam Portugalczyk krytykuje publicznie występy swoich graczy. W tym tygodniu oberwało się najdroższemu zawodnikowi Kogutów – Tanguy’owi Ndombele. Krytyka wydaje się jednak zasadna, bo po zejściu Francuza z boiska Tottenham wrócił do gry. Sił wystarczyło jednak tylko na wyrównanie, które dał Londyńczykom Dele Alli wykorzystując rzut karny. Remis 1:1 nie satysfakcjonuje żadnej ze stron, a Koguty mają coraz mniej szans na grę w Lidze Mistrzów w przyszłym sezonie.
Chelsea 4:0 Everton
O wiele więcej działo się w niedzielę. Wszystko za sprawą wcześniej wspomnianych ekip Chelsea i Manchesteru United. The Blues mimo eksperymentów kadrowych wywołanych długą listą kontuzjowanych graczy odnieśli spektakularne zwycięstwo, gromiąc Everton 4:0. Bramki zdobywali Mason Mount, Pedro, Willian oraz Giroud, a graczem meczu został wybrany 18-letni Billy Gilmour, dla którego było to pierwsze spotkanie w pełnym wymiarze czasowym na boiskach Premier League. Wiele wskazuje na to, że Londyńczycy będą mieli sporą pociechę z wychowanka swojej akademii.
Manchester United 2:0 Manchester City
Najważniejszym wydarzeniem kolejki były niewątpliwie derby Manchesteru. Czerwone Diabły stanęły przed pierwszą od 10 lat szansą na pokonanie odwiecznego rywala po raz drugi w trakcie sezonu. Osłabiony Manchester City występujący bez Kevina de Bruyne wciąż był jednak uważany za faworyta tego spotkania. Obie drużyny dzieliło w tabeli 15 punktów, jednak tego wieczoru było to kompletnie bez znaczenia. Podopieczni Ole Gunnara Solskjaera od samego początku z wielkim animuszem atakowali bramkę Edersona. Owocem tych prób okazał się gol zdobyty przez Anthonego Martiala w 30 minucie spotkania.
W drugiej odsłonie do głosu zaczęli dochodzić goście, jednak ich ataki wciąż nie były na tyle skuteczne, aby pokonać Davida de Geę. W doliczonym czasie gry Ederson popełnił koszmarny błąd, podając piłkę do Scotta McTominay’a, który uderzeniem do pustej bramki ustalił wynik derbów Manchesteru na 2:0. Ole Gunnar Solskjaer po raz kolejny w tym sezonie pokonuje Pepa Guardiolę i przez kolejne pół roku Manchester będzie kojarzył się kibicom z kolorem czerwonym.
Leicester City i Aston Villa rozgrywają swoje spotkanie w poniedziałek o 21.00.
Tekst: Przemek Gawiński