Krótki przewodnik po stand-upie
AutorstwaRedakcja UJOT FMna 14 marca 2021
Tekst o stand-upie miałem w planach od dawna. W Polsce ta odmiana komedii scenicznej bardzo dobrze się przyjęła, o czym świadczy to, że regularnie na YouTubową kartę na czasie trafiają rodzimi komicy. Teksty takich twórców jak Rafał Pacześ, Abelard Giza czy Sebastian Rejent na stale weszły do języka potocznego. Dlatego zdecydowałem, że ten tekst… nie będzie o tym. Będzie za to całkowicie subiektywnym wprowadzeniem do amerykańskiej sceny stand-upu. Wybrałem kilka moich ulubionych występów, by zachęcić do wejścia w ten różnorodny, fascynujący świat. Przy polecaniu przyjąłem pewne kryteria. Proponuję programy, które lubię, niekoniecznie najważniejsze dla całego medium, oraz co ważniejsze – każdy z tych występów będziecie mogli obejrzeć z polskimi napisami na Netflix. Ok, to zaczynajmy.
Gabriel „Fluffy” Iglesias „The Fluffy Movie”
Z uwagi na to, że gustuję mocno w makabrycznym czarnym humorze, zaczniemy od czegoś lekkiego (gra słów niezamierzona). Gabriel Iglesias jest jednym z niewielu komików, który potrafi przekazać ciepło i pozytywne emocje w swoich dowcipach, co nie oznacza, że unika śmiania się z poważnych tematów. W „The Fluffy Movie” porusza kwestię trudności bycia przyszywanym rodzicem i zwierza się ze swoich problemów z otyłością. Całość występu splata też historia bycia porzuconym przez ojca i rozterkach związanych z przebaczeniem. Jednak w odróżnieniu od innych komików, którzy zmusiliby nas do śmiania się przez łzy, dowcipy „Fluffy’ego” dają nadzieję. Polecam wszystkim, którzy zwyczajnie chcą się poczuć lepiej.
Sarah Silvermann „A Speck of Dust”
Na drugim biegunie wobec Iglesiasa stoi Sarah Silvermann. Ta drobna uśmiechnięta kobieta zakwestionuje waszą moralność i zada wam pytanie, czy naprawdę macie tak czarne poczucie humoru jak myślicie. Humor Silvermann polega na szokowaniu skomplikowanymi, mocno obrazowymi historiami z mrocznym zakończeniem. Powiem tylko, że najlepszym dowcipem w całym programie jest ten o uśpieniu psa. Tak. Wchodzicie na własną odpowiedzialność.
Trevor Noah „Afraid of the Dark”
Trevor jest prowadzącym „Daily Show” – programu, gdzie omawia sprawy bieżące, żartując z nich. I to podejście widać też w jego występach. „Afraid of the Dark” skupia się na problemach społecznych. Wykluczeniu, biedocie czy imigracji. Podobnie jak „Fluffy”, Noah stara się obok dowcipów przemycić nadzieję i pozytywną energię. Noah jednak jest znacznie brutalniejszy w tym wszystkim.
Trevor jest też mistrzem zabawy głosem i, co ważniejsze, akcentem. Ta umiejętność zasila zdecydowanie dwa najlepsze dowcipy występu: opowieść o kolonizacji Indii i rosyjskich imigrantach (ten drugi zaowocuje maniakalnym powtarzaniem losowych słów po angielsku z rosyjskim akcentem).
Anthony Jeselnick „Thoughts and Prayers”
Jeselnick nie jest moim ulubionym komikiem. Jego późniejsze występy często potrafiły zahaczać bardziej o humor gimnazjalny, niż makabryczny, a i on sam wydawał się tracić tempo. To wszystko powiedziawszy, uważam „Thoughts and Prayers” za arcydzieło. To podobnie jak „A Speck of dust” – napędzana czarnym humorem i kontrowersjami godzina bez trzymanki. Tylko w przypadku Jeselnicka ten humor jest znacznie bardziej… cyniczny. To on ma tu kontrolę i zgrywa pozę najgenialniejszego człowieka na ziemi… i z tą prezencją ciężko mu nie uwierzyć. Jednocześnie obok nawału szybkich dowcipów prezentuje się widzom zaskakująco poważne rozważania na temat granic komedii i tego, jak swoją sztukę traktują komicy. Po tym występie ciężko patrzeć tak samo na stand-up.
Dave Chappelle „Age of Spin”
Nie chciałem tej listy robić w formie rankingu, ale nie ukrywam. (Moim zdaniem) nie znajdziecie na Netflixie nikogo lepszego niż Chappelle. Tak naprawdę, ten występ traktujcie jako wstęp do całej jego twórczości, bo warto obejrzeć wszystko sygnowane jego nazwiskiem, co tylko się da. Ok, zachwalam tak bardzo, ale wypada dać jakieś konkrety. Dave to człowiek po przeżyciach, człowiek, który zawiódł się na showbiznesie i musiał na wiele lat uciec i wszystko sobie przemyśleć. Właśnie te przemyślenia są siłą napędową jego speciali. Chappelle jak nikt inny potrafi powiedzieć, co sądzi o tym, co się dzieje na świecie i jednocześnie zrobić przy tym niespodziewany dowcip. Uważam go za geniusza komedii i nie tylko ja. W zeszłym roku otrzymał on nagrodę im. Marka Twaina za zasługi dla komedii amerykańskiej. W pełni zasłużenie.
Stankiewicz Szymon
Audycje:
ReAnimowany
Nagi Lunch (zawieszony)