„Kosmiczny mecz” w stolicy, Legia remisuje z Wisłą
AutorstwaRedakcja UJOT FMna 21 października 2018
W hicie 12. kolejki Ekstraklasy Legia Warszawa podejmowała Wisłę Kraków. Na stadionie mistrza Polski byliśmy świadkami rewelacyjnego widowiska, które zakończyło się remisem 3:3. Legia stłamsiła Wisłę w pierwszej połowie, ale w drugiej Biała Gwiazda pokazała wolę walki i wysunęła się na prowadzenie, które straciła dopiero na koniec meczu.
Jak za dawnych czasów mecz Legii z Wisłą decydował o pozycji lidera Ekstraklasy po 12. kolejce. Smaczku rywalizacji dodawał oczywiście fakt, że przeciwko drużynie Białej Gwiazdy po raz pierwszy zagra jej był najlepszy strzelec – Carlos Lopez. Przed meczem wiślacy zapowiadali, że potraktują Hiszpana jak każdego innego rywala, a Paweł Brożek nie omieszkał nawet wbić szpilki Carlitosowi. Dopisali też kibice. Do Warszawy wybrało się kilkuset kibiców Wisły Kraków, natomiast legioniści zapełnili swoje sektory.
Mecz zaczął się znakomicie dla Legii. Już w drugiej minucie Mateusz Lis został pokonany przez Dominika Nagy’ego, który dostał podanie z lewej strony od Kucharczyka i zdobył bramkę po rykoszecie. Po utracie gola Wiślacy ruszyli do odrabiania strat, ale ich wrzutki w pole karne gospodarzy na początku meczu nie przyniosły rezultatu. Lepiej wychodziło to warszawiakom – w 9. minucie celnie po dośrodkowaniu uderzał Jędrzejczyk, a dosłownie 30 sekund później z około 20 metrów uderzał Carlitos, ale jego techniczne uderzenie prawą nogą przeszło obok słupka. W 13. minucie powinno być 2:0. Dominik Nagy łatwo ograł na prawej stronie Boguskiego i wyłożył piłkę Carlitosowi jak na tacy, ale ten z 12 metrów uderzył w poprzeczkę. W 19. minucie wiślacy stworzyli jakieś zagrożenie po rzucie rożnym, kiedy jeden z legionistów był blisko gola samobójczego, a chwilę po tym po kolejnym kornerze w dogodnej sytuacji na długim słupku w piłkę nie trafił piłkarz Wisły.
To zemściło się w 23. minucie, kiedy po kontrze Wisła zostawiła Legii mnóstwo miejsca w środku pola i podopieczni Ricardo Sa Pinto wykorzystali to bez litości. Piłka powędrowała na lewą stronę, tam piłkę poprowadził Nagy i zagrał lekką piłkę po ziemi do Carlitosa, a były król strzelców zmieścił w futbolówkę między nogami Mateusza Lisa. Jeżeli ktoś jeszcze się łudził, że powtórzy się scenariusz poprzedniego meczu obu ekip na Łazienkowskiej, to obie drużyny szybko rozwiały te wątpliwości. Gospodarze grali z pomysłem w ofensywie, wygrywali pojedynki jeden na jeden i całkowicie zneutralizowali wszystkie walory w ofensywie Wisły. Pierwsza połowa zakończyła się dwubramkowym prowadzeniem Legii. Dodajmy – w pełni zasłużonym. W pierwszej części gry Wisła nie oddała ani jednego strzału.
Druga połowa zaczęła się od mocno ekstraklasowego akcentu – Kort podał piłkę Carlitosowi sam na sam z bramkarzem, jednak Hiszpan…wywrócił się nieatakowany przez rywala na szesnastym metrze. W 49. minucie oglądaliśmy pierwszy strzał Wisły. Prostopadłą piłkę na prawej stronie pola karnego dostał Boguski i bez namysłu uderzył, ale ponad poprzeczką. Chwilę później znowu dobrą akcję Wisły próbował z dystansu kończyć Basha, ale bez efektu. W odpowiedzi dwójkowa akcja Vesovicia i Cafu zakończyła się podaniem do środka pola karnego gdzie był Carlitos, ale Hiszpan został tym razem zablokowany. W 55. minucie z ostrego kąta znowu próbował Carlitos, ale dobrze ustawiony tym razem był Lis.
A w 57. minucie nastąpiło niebywałe trzęsienie ziemi. W 60 sekund Wisła Kraków doprowadziła do wyrównania! Najpierw prostopadłe podanie Boguskiego wykorzystał Jesus Imaz, a kilkadziesiąt sekund później wspaniałym „rogalem” z lewej strony pola karnego popisał się Martin Kostal. Mało? To Jesus Imaz wykorzystał trzecią sytuację i w 63. minucie…wyprowadził Wisłę na prowadzenie! To, co w pierwszej połowie wydawało się science-fiction stało się faktem i w sektorze gości znowu wybuchła ekstaza. Legia była całkowicie oszołomiona i przez jakiś czas nie potrafiła odpowiedzieć. W 74. minucie mogło być nawet 2:4, ale strzał Kostala obronił Malarz. Chwilę potem po rzucie rożnym do bezpańskiej piłki doszedł Ondrasek, ale strzelił obok słupka. Druga połowa zupełnie nie przypominała pierwszej. Wiślacy byli bardziej agresywni, lepiej się ustawiali i wymieniali więcej celnych podań. Legioniści w szoku po sześciominutowej remontadzie gości nie byli w stanie przez długi czas odpowiedzieć.
Aż do 90. minuty, kiedy błąd w środku pola popełnił Basha, Carlitos położył dryblingiem Sadloka i pięknym strzałem w okienko pokonał Lisa. Emocje sięgały zenitu kiedy oko w oko z Malarzem stanął Ondrasek, ale lepszy okazał się bramkarz Legii. Oba zespoły zaciekle walczyły o końcowy triumf, ale ostatecznie hit kolejki zakończył się podziałem punktów.
Po tej kolejce Wisła Kraków zajmuje 4. miejsce, tuż za dzisiejszym rywalem, który jest trzeci. Obie drużyny dzieli jeden punkt.
Legia Warszawa 3:3 Wisła Kraków
2′ Nagy (1:0)
23′ Carlitos (2:0)
57′ Imaz (2:1)
58′ Kostal (2:2)
63′ Imaz (2:3)
90′ Carlitos (3:3)
Legia Warszawa: Malarz – Vešović, Jędrzejczyk, Wieteska, Hloušek – Kucharczyk (65. Kante), Cafú, Szymański, Martins (83. Kulenović) – D. Nagy (78. Pasquato), Carlitos.
Wisła Kraków: Lis – Arsenić, Sadlok, Wasilewski, Pietrzak – Boguski (83. Wojtkowski), Basha, Kort (68. Bartkowski), Balleste, Košťál (90+2. Bartosz) – Ondrášek.
Sędzia: Bartosz Frankowski z Torunia
Widzów: 26363