Jubileusz 20-lecia spektaklu ,,Chory z urojenia’’ w Teatrze Słowackiego w Krakowie
AutorstwaRedakcja UJOT FMna 12 maja 2022
„Śmieszność śmieszności biczem; jej szczypiąca chłosta
częstokroć tam poradzi, gdzie rozum nie sprosta”.
Aleksander Fredro, Nikt mnie nie zna
Och, żeby można było śmiechem wyleczyć wszelkie choroby, cudownie by to było. Jednak jak dotąd dowiedziono jedynie, że śmiech tępiony przez jednego z bohaterów powieści Imię Róży Umberta Eco, chroni przede wszystkim od chorób urojonych. Właśnie dlatego hipochondrycy bywają zgryźliwi i nie nazbyt radośni w swoim urojeniu. Ostatnia sztuka Moliere’a przeniesiona 20 lat temu na deski Teatru Słowackiego przez Giovanniego Pampiglione, niezmiennie gromadzi publiczność w każdym wieku, dla poruszenia pokładów żółci, które zalegają w ludzkich ciałach, by te wraz ze śmiechem mogły sobie ulecieć i nigdy nie powrócić.
Fabuły tego spektaklu nazbyt przybliżać nie trzeba. Otóż Argant (Andrzej Grabowski) cierpi na nadmiar lekarzy, którzy to wmawiają weń rozmaite dolegliwości, a ten, by sobie ułatwić przystęp do jak najlepszej opieki medycznej, postanawia wydać córkę (Natalia Strzelecka) za pewnego lekarza (Grzegorz Łukawski) o wysokich – w mniemaniu Arganta – umiejętnościach i wykształceniu. Jednak w rzeczywistości są one raczej mierne, co z łatwością dostrzega widz, który spogląda na całą sytuację celnym okiem służącej Antosi (Anna Tomaszewska) oraz słucha pełnych radosnej niefrasobliwości komentarzy brata głównego bohatera (Tadeusz Kwinta).
Po więcej informacji na temat akcji najlepiej zgłosić się pod adres Teatru Słowackiego lub na stronę vod.tvp.pl, gdzie można obejrzeć nagranie niniejszego spektaklu. Natomiast teraz przejdę do tego, czego po raz drugi nie uda się przeżyć, mianowicie do samych atrakcji związanych z jubileuszem. Po pierwsze, na scenie pojawił się w roli pomocnika aptekarza Pana Czyściciela (Wojciech Skibiński), sam dyrektor teatru Pan Krzysztof Głuchowski (w ostatnich czasach posądzany przez zarząd Województwa Małopolskiego o niewłaściwe kierowanie teatrem, czemu przeczą dowody i opinia zespołu oraz publiczności teatru na temat obecnie urzędującego dyrektora. Po więcej informacji musisz Drogi Czytelniku sięgnąć sam, np. na fanpage teatru). Kolejnym niezwykłym elementem było pojawienie się pod koniec twórców spektaklu z czasów, gdy tenże miał swoją premierę, w tym i aktorów występujących w poprzednich latach. Jako crème de la crème zostało wykonane pamiątkowe zdjęcie aktorów z publicznością, na którym widzowie mieli okazję ustroić się w przekomiczne czerwone szlafmyce z białym napisem ,,Chory z urojenia’’.
Tak oto przedstawia się nieco pobieżne sprawozdanie z tegoż wyjątkowego wieczoru, a z racji, że mamy właśnie wiosnę i nie należy myśleć o chorobach, to zdecydowanie polecam przyjęcie filozofii bohatera granego przez Tadeusza Kwintę; żyć z pogodnym usposobieniem, a lekarzy nie będzie trzeba odwiedzać z każdą błahostką, jaka nam się przytrafi.
Mateusz Leon Rychlak