Jak zostać biednym w jednym prostym kroku
AutorstwaRedakcja UJOT FMna 16 listopada 2020
Wystarczy żyć w czasach pandemii. Śmiało można powiedzieć, że ominęła nas znaczna większość roku 2020 (poza wyborami, ale co, kto i ile to już inna kwestia). Kiedy w marcu pojawiła się informacja o zamknięciu szkół i uczelni, wielu z nas wierzyło, że będą to tylko dwa tygodnie. Pandemia szaleje jednak w Polsce nieprzerwanie od dziewięciu miesięcy i jak na razie nie zapowiada się na szybką zmianę.
Tak, wiemy, że inni mieli/mają gorzej. Ale to wcale nie znaczy, że nasze emocje są nieuzasadnione i nie wolno nam o nich mówić. Tracimy właśnie najlepsze lata swojego życia! Może się wydawać, że to tylko dziewięć miesięcy – w zasadzie niezauważalne w skali życia, ale pomyślcie sobie, ile mogło się w tym czasie wydarzyć. To jedna wiosna, która Cię ominęła, bo chociaż pogoda za oknem była cudowna, to rodzinny spacer był nielegalny, więc podziwiać mogłeś ją tylko z własnej działki. To jedne święta wielkanocne, za którymi w sumie nie przepadasz, bo zawsze w trakcie posiłku wywiązuje się jakaś kłótnia po wypowiedzi znanego polityka w telewizji, ale w tym roku przecież mogło być inaczej i jednak trochę Ci tego brakowało. To majówka bez grilla dla znajomych, bo bylibyście nielegalnym zgromadzeniem, a chcieliście posiedzieć w wesołej atmosferze i obmyślić plan na kolejną majówkę, który i tak się nie uda, i tak, jak zwykle, znowu spędzicie ją na działce. Nie mogliście się nawet spotkać na urodzinach cioci Joli, a robicie to co roku i zjeżdża się cała rodzina, najfajniejsi kuzyni, a ciocia Jola robi tę przepyszną sałatkę, ale nie tym razem, bo jest na kwarantannie przez panią z warzywniaka, a tak przy okazji, to znów bylibyście nielegalnym zgromadzeniem. Nie wspominając już o wakacjach, odkrywaniu nowej uczelni, czy jesieni. Nie dość, że pogoda w tym roku okazała się zupełnie niejesienna, to w dodatku po raz kolejny wprowadzono obostrzenia – jesieniary nie mogą zrobić sobie klimatycznej fotki na insta w kawiarni, bo je zamknięto; może jeszcze zdjęcie w parku jakoś by uszło, ale jak trzeba założyć maseczkę, to już mi się nie chce. Z roku na rok Święta Bożego Narodzenia coraz bardziej tracą swoją magię, ale teraz będą najgorsze.
I tak powoli jesteśmy pozbawiani tych z pozoru drobnych przyjemności, które jednak są niezwykle ważne, a bez nich cały rok jest jakby… pusty. Wydawać się może, że wcale go nie było, bo wszystkie dni po prostu mijały jakoś tak nieskładnie i w zasadzie to sierpień mógł być wczoraj albo dziesięć miesięcy temu, bo nikt tego nie zarejestrował.
Świetnie byłoby, gdyby jednak czegoś nas to nauczyło (poza tym, żeby nie jeść nietoperzy). Następne święta wielkanocne znowu miną w napiętej atmosferze, majówka na działce będzie passé, a na urodzinach cioci Joli co prawda będzie ta przepyszna sałatka, ale nie będzie tego wspaniałego sernika, a to już nie to samo. I w końcu wyjdzie tak, że to faktycznie będzie zmarnowany czas. Nie poznasz nowych ludzi, nie zwiedzisz nowych miejsc. Nie docenisz tego, jaki jesteś bogaty. Zapomnisz, jak bardzo brakowało Ci rodzinnego obiadu i spaceru, jak bardzo tęskniłeś za kuzynami i ciocią Jolą, jak pięknie może wyglądać wiosna i jesień, jak przyjemnie oddycha się powietrzem po burzy i jak cudownie leży się na plaży, słuchając szumu morza i krzyków sprzedawcy kukurydzy.
Wszystko wróci do normalności i jedyne, co nam pozostanie, to krótka wyrwa w życiu (i memy o siedemdziesięciu milionach).
Paulina Massopust