„Godność, proszę. O transpłciowości, gniewie i nadziei” Mai Heban. Recenzja
AutorstwaRedakcja UJOT FMna 4 czerwca 2023
Wiele osób uwielbia wypowiadać się o osobach tęczowych, a szczególnie osobach transpłciowych. Temat ten kochają prawicowi politycy, żądni sensacji dziennikarze, zaniepokojeni lekarze oraz feministki „dbające o dobro dzieci”. Cechą wspólną tych ludzi jest to, że zazwyczaj nie za bardzo mają ochotę rozmawiać z samymi zainteresowanymi, nie mówiąc już o ich zrozumieniu.
Ta kuriozalna sytuacja – czyli bycie w centrum debaty społecznej, ale jednocześnie niemożność wzięcia w niej udziału – została uchwycona przez Maję Heban, transpłciową publicystkę, w jej debiutanckiej książce „Godność, proszę. O Transpłciowości, gniewie i nadziei” od Wydawnictwa Krytyki Politycznej.
Tekst to w zasadzie esej, strumień świadomości. Maja omawia tutaj współczesne zjawiska, które dominują debatę społeczną o transpłciowości. Mowa o transmedykalizmie, czyli poglądzie, że transpłciowość musi wiązać się z oficjalnymi diagnozami i operacjami; TERF-izmie, czyli przekonaniu, że trans kobiety zagrażają feministkom, a trans mężczyźni to okaleczone dziewczynki; ale też o prawackiej nagonce i siedzeniu w lekarskiej poczekalni przez lata. Uwielbiamy jako społeczeństwo szczycić się wolnością słowa. Uwielbiamy też przekrzykiwać osoby, które najmocniej powinny uczestniczyć w tym, pożal się boże, „dialogu”.
Niech Was jednak nie zmyli powyższy opis. Książka „Godność, proszę” to nie podręcznik debat oksfordzkich, tylko zaproszenie do świata osoby transpłciowej. Zaproszenie do wejścia w cudze buty, do zrozumienia. Maja pisze tutaj o sobie, a poprzez swoją intymną opowieść tłumaczy transpłciowość z tego prywatno-publicznego punktu widzenia. Pisze bezkompromisowo, zdecydowanie, gniewnie. Pisze dokładnie tak, jak czuje. Ten język jest trafny w sytuacji, w której jej ciało oraz tożsamość traktowane są przez społeczeństwo jak osobliwość. Moim zdaniem jest też trafny w sytuacji, w której ciało każdej kobiety traktowane jest jak własność narodu i lekarzy.
Podczas lektury towarzyszył mi gniew. Cieszę się, że Maja nie przebierała w słowach. Jakbym chciała dostać surowe statystyki, to poszukałabym tych nielicznych rzetelnych badań naukowych. Dostałam zamiast tego wieczór sam na sam z osobą, która wie, o czym mówi, i pokazuje mi świat swoimi oczami: niestety, widać społeczeństwo, którym rządzą penisy oraz cipki.
Postuluję zakaz wypowiadania się o osobach trans dotyczący wszystkich, którzy nie przeczytali tej książki.
Joanna Raj