Głosujcie na Macieja Gałeckiego
AutorstwaRedakcja UJOT FMna 8 kwietnia 2020
Kiedy człowiek siedzi długo w zamknięciu przychodzą mu do głowy różne pomysły. Od beznadziejnych, jak wydepilowanie sobie nóg za pomocą plastrów, przez intrygujące, takie jak zmieszanie razem wódki, whiskey, piwa, wina, amereny i energetyka, wypicie tego kotła panoramixa na hejnał i sprawdzenie jak daleko człowiek jest w stanie zwymiotować, do pomysłów genialnych, takich jak ten, który ostatnio mnie oświecił, a mianowicie: zostanie prezydentem Polski.
Generalnie nie jest to trudne zadanie, na początek trzeba nakłonić sto tysięcy osób, żeby wyraziło chęć głosowania na Ciebie. Chociaż w zasadzie to trzeba mieć po prostu sto tysięcy podpisów, co jak pokazuje nam ostatnio przykład Marka Jakubiaka, nie stanowi jakiegoś większego problemu; a to weźmie się dowód babci, a to poprosi się partię rządzącą o wsparcie w zbieraniu podpisów. No umówmy się, jest to zadanie do zrobienia.
Prawdziwy problem pojawia się w spełnieniu kolejnego warunku, a mianowicie faktu posiadania 35 lat. Jednak i na tą drobną niedogodność znajdzie się rozwiązanie. Rozwiązaniem tym jest Darkweb, cudowne miejsce, pełne morderców na zlecenie, dilerów narkotykowych czy nielegalnych handlarzy papierem toaletowym. Za odpowiednią opłatą wynajmujemy więc hakera, by stworzył nową, już pasującą do wymogów postać.
Ok, mamy to, jesteśmy 35 letnim facetem, bo, nie ukrywajmy, kobiety w Polsce nie mają najmniejszych szans na zostanie głową państwa. Jak na razie największy damski sukces polityczny to bycie premierem przez 2 lata z 5 możliwych oraz bycie twarzą memów, jak w wypadku Agaty Kornhauser-Dudy. To już większym osiągnięciem jest zwymiotowanie podczas imprezy na odległość 4,5 metra. Ale wracając do meritum: jesteśmy 35 letnim facetem, mamy 100 tyś. podpisów, pozostał nam tylko ostatni etap planu zdobycia ogólnopolskiej dominacji, czyli wygrać wybory.
Jak widać po obecnej władzy, sposób na wygranie jest prosty – populizm. Ale jako że poprzeczka została ustawiona naprawdę wysoko, trzeba się naprawdę mocno postarać. Dodatkowo, jeśli planujemy wygrać, to potrzebujemy jak największej grupy wspierającej, więc musimy mieć poparcie zarówno lewicy, prawicy, jak i centrystów.
Zatem co jest ważne dla każdej ze stron? Dla lewicy ważnymi punktami programu byłyby: walka o prawa mniejszości takich jak LGBT+, legalizacja konopi, LSD, heroiny i innych produktów z ryneczku Riedla, usunięcie koloru białego z flagi Polski czy stworzenie nowych miejsc pracy, nie wiedzieć czemu, nazywanych obozami.
Jeśli chodzi o prawicę, tutaj też mamy dużo miejsca na kreatywne obietnice wyborcze. Zwiększenie przywilejów księży, usunięcie koloru czerwonego z flagi Polski (ponieważ tylko biała supremacja może uzdrowić ten kraj), wprowadzenie kary śmierci, trzymanie się tradycji.
Jeśli chodzi o centrystów, jest to najbardziej bezpłciowa z tych trzech opcji. Trzeba być strasznym tchórzem, żeby wybrać akurat tę część sceny politycznej. Nie masz jaj, żeby być twardym kibolem kłującym sobie tyłek sterydami i wrzeszczącym na marszach ONR-u ,,precz z pedalstwem” (swoją drogą to całkiem zabawne, że w marszu idzie dokładnie zero kobiet i dwustu napakowanych testosteronem mężczyzn). Tu miał się pojawić jakiś żart o lewicy, jednak czego bym nie wymyślił, nie jest to aż tak zabawne jak lewica sama w sobie, więc wyjątkowo odpuszczę sobie kopanie leżącego.
Tak więc centrystom nie trzeba szczególnie dużo obiecywać, oni i tak nie są w stanie dokonać żadnej zmiany i zaakceptują wszystko, co im się podetknie pod nos. Co najwyżej obieca się im średnią hawajską dla każdego i wszyscy będą szczęśliwi.
Najłatwiej stworzyć takie obietnice, które będą się odnosiły zarówno do lewej, jak i prawej opcji politycznej. Wydawać by się mogło, że to zadanie z gatunku tych niemożliwych do wykonania, jak jedna z prac Herkulesa, jak zdobycie Moskwy zimą czy próba przekonania wykładowcy, że wcale wczoraj nie piłeś i nie masz kaca, przez którego słyszysz jak włosy rosną, tylko użyłeś płynu do ust z alkoholem i krótko spałeś, bo uczyłeś się na egzamin. Nic bardziej mylnego.
Ostatnio podczas kilku debat dotyczących ruchów LGBT+, głównie w Stanach, można było usłyszeć postulaty pedofili, którzy chcieli, by nie było to uznawane za zboczenie i przestępstwo, a jedną z opcji seksualnych, takich jak biseksualizm czy homoseksualizm. Wychodząc więc naprzeciw ich oczekiwaniom, należy obiecać legalizację pedofilli, ale by nie budzić sprzeciwu prawicy, będzie ona legalna tylko w wypadku, kiedy osoba dorosła jest księdzem, a nieletni ministrantem. I tak każdy wygrywa, a my dostajemy w dodatku wsparcie papieża.
Dodatkowo ciekawym pomysłem wartym rozpatrzenia jest nowoczesne podejście do spraw najpoważniejszych, takich jak głód i bezdomność. Mianowicie: od teraz państwo będzie wspierać osoby dotknięte problemem głodu, karmiąc je osobami bezdomnymi. W planach oczywiście kilka dodatkowych programów, takich jaki musztarda plus: do każdego bezdomnego z marskością wątroby, czy specjalna pomoc dla ludzi z kartą dużej rodziny: bezdomny w pakiecie ze zwierzątkiem, aby zostało coś dla dzieci.
Kolejną kiełbasą wyborczą, która została już wykorzystana przez innych, ale my pokażemy, że można to zrobić lepiej, będzie oczywiście darmowa gotówka, jeśli obywatel na nas zagłosuje. Jak widać po ubiegłych latach, Polak jest w stanie sprzedać swoją wolność za 500 zł miesięcznie. My nie zatrzymamy się jednak na rodzinach z dziećmi, bo cenimy sobie każdego Polaka, oczywiście o ile ma skończone 18 lat. Nie oszukujmy się, kupujemy głosy, zatem co nas obchodzi szczęście obywatela. Nieważne, czy jest patusem z piątką dzieci i niebieską kartą w pakiecie, czy bezdzietnym życiowym przegrywem siedzącym w piwnicy. Każdy dostanie od państwa 1000 zł, tak po prostu, a jak pieniądze nam się skończą, można zawsze dodrukować. To stary, sprawdzony sposób.
Za pomocą tych kilku porad bez problemu zdobywamy dużą popularność w sondażach, ale musimy pamiętać o jeszcze jednej istotnej rzeczy, jaką jest debata prezydencka. Bardzo często to własnie wtedy rozstrzygały się losy kampanii wyborczych. Warto wspomnieć takie klasyki jak Nixon kontra Kennedy z 1960, czy pamiętne ,,ani me, ani be, ani kukuryku” w wykonaniu Wałęsy. Mało kto wie jednak, że najważniejsze jest pięć minut zaraz po debacie, kiedy wszyscy opuszczają budynek telewizji. Otóż koniecznie należy wtedy zostać w środku, ażeby ta grupa islamskich terrorystów, którą wynajęliśmy na Darkwebie, przez przypadek nie zabiła także i nas.
Gdy dzięki tym wszystkim sztuczkom i nie do końca legalnym zagraniom uda nam się już zostać prezydentem, wtedy świat staje przed nami otworem. Gdyby pojawiły się jakieś problemy, to tak jak zawsze obwiniamy starą władzę i pokazujemy ich grzeszki. Polacy już tyle razy dali się na to nabrać, że kolejny raz przyjmą bez większego zastanowienia i sprzeciwu.
Tekst: Maciej Gałecki