Właśnie gramy

Tytuł

Wykonawca


Darń, oczy na zapałki i kilka słów o Elfach

Autorstwana 18 lutego 2021

Niewidzialny lud żyjący niezwykle wystawnie, Kościół dyktujący reguły życia społecznego, ciężka praca od świtu do nocy oraz niekończąca się lista przesądów to streszczony do minimum obraz dawnej Islandii. Chociaż warunki życia mieszkańców wyspy w ubiegłych wiekach pozostawiały wiele do życzenia, Islandczykom nie brakowało bujnej wyobraźni i kreatywności, dzięki którym ukształtowało się wiele zadziwiających zwyczajów i tradycji.

Mała księga dawnych Islandczyków autorstwa Aldy Sigmundsdóttir to książka inna niż wszystkie, które do tej pory miałam przyjemność tu recenzować. Wcześniej były to głównie reportaże o współczesnej Skandynawii i jej mieszkańcach, a także przewodniki opisujące, jakie miejsca – i dlaczego – warto zobaczyć, wybierając się na Północ. Natomiast Mała księga… to podróż nie tyle w głąb Skandynawii, co w przeszłość – gdzie nie brakuje zabobonów, barwnych legend i niewidzialnych elfów, które należy traktować z należytym szacunkiem. Z drugiej strony jest to przeszłość pełna brudu, smrodu i wszechobecnej śmierci. 

W dawnej Islandii ludzie żyli w prowizorycznych domach z darni, gdzie z powodów praktycznych cała rodzina spała w jednym pomieszczeniu, początkowo nawet bez dopływu światła. Tam też domownicy zbierali się wieczorem, aby posłuchać rozmaitych legend i historii, czasem przerażających, a czasem inspirujących i przenoszących w krainę marzeń. To właśnie ten rytuał, zwany Kvöldvaka, pozwalał ludziom nie spać i rozweselał ich, głównie po to, żeby mogli wydajniej pracować. Kiedy jednak to nie pomagało, władali sobie między powieki ostro zakończone patyczki – wtedy nawet najbardziej wykończeni nie odważyli się pomyśleć o zamknięciu oczu na krótką drzemkę.

Islandia była i wciąż bywa niebezpieczna. Nieprzewidywalna pogoda, wulkany, wysokie klify, zamiecie śnieżne i przeważająca przez pół roku ciemność to tylko niektóre z trudności, z jakimi mierzyli się – i dalej mierzą – jej mieszkańcy. Dzisiaj Islandczycy radzą sobie całkiem nieźle, a co więcej, znajdują się w czołówce najszczęśliwszych krajów na świecie. Nie wiadomo, czy wpływ na obecną pozycję Islandii w tym rankingu miały wieki surowej egzystencji i nadzieja na przetrwanie, nawet kiedy wydawało się to niemożliwe. Alda Sigmundsdóttir wierzy, że tak właśnie jest.

Mała księga… jest mała tylko z nazwy – w rzeczywistości zawiera pokaźną ilość informacji o dawnym życiu Islandczyków. Ogrom treści skondensowany w krótkich, w większości zabawnych rozdziałach sprawia, że książkę czyta się jednym tchem – wystarczy jedno zimowe popołudnie. Warto w tym miejscu docenić warsztat pisarski autorki, która w niezwykle lekki sposób przedstawia historyczne fakty i mity. Opowieść o dawnych zwyczajach i tradycjach mogłaby wydawać się nudna, jednak w tym przypadku – nic bardziej mylnego! 

Uważam, że jest to książka przeznaczona dla osób, które interesują się Skandynawią i historią jej mieszkańców od dłuższego czasu – nie jestem przekonana, czy zainteresowałaby przypadkowego czytelnika. Brak w niej opisów i zdjęć pięknej przyrody oraz zachwytu nad dzisiejszymi warunkami życia w krajach Północy. Historie zawarte w Małej księdze… czasami bawią, czasami szokują, ale z całą pewnością za każdym razem wzbudzają podziw i szacunek dla Islandczyków – nie tylko tych dawnych, ale także tych, którzy do teraz żyją na małej wyspie pośród Oceanu Atlantyckiego. 

Ogólna ocena: 7,5 /10

Laura Nowakowska


Kontynuuj przeglądanie

Ta strona wykorzystuje pliki cookies. Do jej poprawnego działania wymagana jest akceptacja. Polityka cookies

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Close