Czy aktorska ,,Cruella” jest dobra?
AutorstwaRedakcja UJOT FMna 4 czerwca 2021
Ostatnimi czasy (jakieś pięć lat) Disney zaczął robić aktorskie wersje swoich klasycznych animacji. I tak mogliśmy zobaczyć nowego Króla Lwa, Alladyna czy Dumbo. W ramach tego nurtu (jeśli można to tak określić) pojawiają się filmy o disney’owskich villanach, jak na przykład Czarownica z Angeliną Jolie. Premierująca na polskich ekranach 28 maja Cruella stara się pokazać widzom, co doprowadziło do wydarzeń ze 101 dalmatyńczyków. Czy się to udało? Zapraszam do recenzji.
W momencie, gdy gruchnęła informacja o tym, że Disney robi film o Cruelli de Vil z Emmą Stone w roli głównej, widzowie na całym świecie stwierdzili, że to nie ma prawa się udać. Pojawiły się głosy, że po co i na co robić nowy film o tej postaci z nową aktorką i współczesną interpretacją, skoro mamy film z 1996 roku ze świetną Glenn Glose. Ale Disney się tym nie przejął i robił swoje. I, jak się okazało, dzieło Craiga Gillespiego ładnie wygląda, ale nic sobą nie reprezentuje. Ale po kolei.
Cruella opowiada o Estelli, która po stracie matki trafia do Londynu i tam zaczyna kreować się jej kryminalna osobowość. Na swojej drodze poznaje różnych ludzi, w taki czy inny sposób mający wpływ na rozwój jej persony. Będąc już dorosłą osobą splotem różnych dziwnych przypadków staje się projektantką w najsłynniejszym domu mody, prowadzonym przez demoniczną Baronessę. Od tego momentu zaczynają dziać się jeszcze dziwniejsze rzeczy, które mniej lub bardziej niszczą całościowy ogląd filmu.
Można odnieść wrażenie, że cała fabuła została zrobiona na odczepkę, a scenarzyści (zawrotne pięć osób) byli odpowiedzialni za swoje segmenty i nie wiedzieli, co robią inni. I z tego wszystkiego wyszedł mały „potworek” filmowy, który niby chce pokazać, że dewiza „tylko wariaci są coś warci” odzwierciedla rzeczywistość, ale tak naprawdę widzimy nie do końca przemyślane zachowania bohaterów (które jakimś cudem się udają). Niby mamy tutaj ciąg przyczynowo-skutkowy, a kolejne rzeczy z siebie wynikają, ale całemu dzieło brakuje podskórnego serducha, pozwalającego przekazać nam tę historię w sposób nienormatywny. Bo mamy do czynienia z postacią, która myśli niestandardowo, natomiast jej życiorys został przedstawiony w najbardziej nudny sposób.
Do braku zaangażowania w losy bohaterki należy jeszcze dodać jedno z najgorszych CGI (vel efektów komputerowych) w historii kina popularnego. Podczas niektórych scen plenerowych (zwłaszcza tych dziejących się w okolicach klifu) można się dopatrzeć, że nie wszystko wygląda naturalnie i zostało podrasowane w postprodukcji. A jeszcze mocniej cierpią na tym psy, które także zostały zrobione komputerowo. Patrzeć na bogu ducha winne dalmatyńczyki mające problem z odpowiednim prezentowaniem się jest jednym wielkim bólem oczu.
Mimo tego, że CGI w tym filmie jest momentami koszmarne, to pocieszeniem jest to, że stylówki dwóch głównych kobiecych postaci są bardzo miłe dla oka. Widać, na co poszła spora część budżetu, ponieważ twórcy stwierdzili, że skoro większa część akcji dzieje się w domu mody, to warto zainwestować w odpowiednie ubrania. Na każdą kolejną kreację patrzy się z uśmiechem na ustach. I tak jak miodem na oczy są świetne kreacje, tak miodem spływającym po sercu i uszach są kolejne kawałki muzyczne zaczerpnięte z lat 60. (bo wtedy dzieje się akcja filmu). Tak naprawdę te dwa elementy robią cały film i dla nich najlepiej wybrać się do kina.
Podsumowując, Cruella pierwotnie chciała być ambitnym (ale jednocześnie przeznaczonym dla szerokiej publiczności) filmem pokazującym, jak małe elementy składają się na pogłębiające się problemy psychiczne głównej bohaterki. Natomiast podczas oglądania zdajemy sobie sprawę z tego, że twórcy mieli listę rzeczy do odhaczenia i po kolei robili to, co sobie zamierzyli. Czyli miałki i nijaki film o lasce, która chce robić najlepsze kiecki w Londynie, a jednocześnie chce być mistrzynią zła. To niestety nie wyszło i w efekcie dostaliśmy nudną i nieangażującą opowieść o jednej z najciekawszych złych postaci w świecie Disneya.
Ocena: 6/10
Tekst: Iwona Dominiec