Właśnie gramy

Tytuł

Wykonawca


„Boylesque“ – opowieść o człowieku, któremu chce się żyć

Autorstwana 8 czerwca 2022

Dokumentów w swoim życiu widziałam niewiele i nigdy też nie odczuwałam potrzeby, by jakoś głębiej zainteresować się tym typem kinematografii. Nie było jednak opcji, by naczelna fanka i ogromna miłośniczka polskiego dragu (oczywiście ja) nie wybrała się na film opowiadający o postaci, jaką jest Andrzej Szwan, znany również pod wdzięcznym pseudonimem Lulla La Polaca. Nawet jeśli miałabym zobaczyć jedynie zbiór faktów i fragmenty wywiadów, i tak poszłabym w ciemno. Jednak już po obejrzeniu samych zajawek wiedziałam, że mogę spodziewać się dzieła sztuki. Już więc tłumaczę, zachwycam się i zachęcam!

Lulla La Polaca to 84-letnia polska drag queen, najstarsza w Polsce i – o czym dowiedziałam się z filmu – również w Europie. Lubująca się w cekinach, błyskotkach i falbanach; przeurocza, ale i budząca respekt. Andrzej Szwan to z kolei, choć lepiej tu chyba powiedzieć ,,równocześnie”, człowiek ciepły i radosny, pełen wigoru i energii, której pozazdrościć by mu mógł niejeden osiemnastolatek.

Bogna Kowalczyk, reżyserka, wykreowała opowieść o człowieku idącym przez życie z silną potrzebą bycia prawdziwym. Człowieku, któremu od lat towarzyszy bolesne poczucie straty, ale i mężczyźnie żyjącym na własnych zasadach, świadomym tego kim jest, co pragnie dawać ludziom i czego oczekuje od życia.

Moje wyobrażenie o tym, że film będzie lekki w odbiorze zostało rozwiane w momencie wyświetlenia się pierwszej sceny. Andrzej wybiera urnę. Dla siebie. Decyduje się na model w kształcie szpilki na platformie i wysokim obcasie. Następnie szuka osoby, która wykona zlecenie zgodnie z jego projektem.

Podczas kolejno wyświetlających się scen na zmianę śmiałam się i płakałam. Film wzbudził we mnie stokrotnie więcej emocji, niż przypuszczałam. Obserwowałam coraz to nowych bohaterów – przyjaciół Andrzeja, pięknie prezentujące się drag queens i oczywiście samą Lullę na scenie. Zobaczyłam mężczyznę przedstawiającego najróżniejsze i zupełnie ludzkie stany i emocje – ekscytację, uczucie osamotnienia, złość, pragnienie miłości i ciepła. Bogna Kowalczyk przedstawiła bohatera jako podtrzymującego silne więzi indywidualistę. Zwykłego człowieka, ale o niezwykle żarliwej chęci życia.

Informacja o tym, że Boylesque to debiutancki film reżyserki bardzo mi zaimponowała. Całość kompozycji była świetnie przemyślana, uwzględniono ogromną ilość wątków w taki sposób, by widz nie czuł przesytu, a wszystko dobrze zrozumiał. Na wyróżnienie zasługuje również specjalnie skomponowana do tego filmu muzyka autorstwa Wojciecha Frycza – obowiązkowy element, który bez wątpienia przyczynił się do mojego wzruszenia – a także montaż i zdjęcia.

Boylesque to portret człowieka żyjącego według własnych zasad, który na kolejne miesiące wbił mi do głowy, że warto żyć, warto chcieć i warto chcieć żyć. Film szczególnie w Polsce potrzebny, mający potencjał dać nadzieję niejednej tęczowej – ale nie tylko – osobie. Po seansie miałam tylko jedno marzenie – przytulić Lullę…

P.S. Dla wszystkich tych, którzy mieli okazję już film zobaczyć: dzień po seansie spotkałam jeżyka! Czy to nie najlepszy możliwy omen?

Anna Radosińska


Ta strona wykorzystuje pliki cookies. Do jej poprawnego działania wymagana jest akceptacja. Polityka cookies

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Close