Błahe problemy, durne wymysły
AutorstwaRedakcja UJOT FMna 13 czerwca 2020
Półki sklepowe zastawione przeróżnym nabiałem. Kefir, mleko, jogurty, rjażenka (lekko brązowe zsiadłe prażone mleko), jakieś serki i mnóstwo innych rzeczy. Obchodzę je dookoła, rozglądam się i z boku, poza lodówkami, zauważam półkę z właśnie tym, czego potrzebuję – produktami bez laktozy. Wyciągam tetrapaka i jego lekkie napompowanie skłania mnie do sprawdzenia daty. Przeterminowany o półtorej tygodnia. Ale jednocześnie droższy o 47%. To chyba jakiś żart!
– Przepraszam najmocniej, ale wie pani, że to mleko jest już zepsute? Upłynęła mu data ponad tydzień temu.
– No i co ja mam zrobić, skoro nikt tego nie kupuje? – niska, puszysta sprzedawczyni w maseczce odsuniętej na brodę i zmierzwionych pod czapką włosach mierzy mnie wzrokiem.
Nie wiem, kobieto. Może usunąć przeterminowany produkt z półek?
– A ma Pani migdałowe czy owsiane mleko?
– Jakie? Owsianka jest w ,,kaszach”, mleko stoi na tamtej półce.
Stoję z opadniętą szczęką. Pewnie odebrała moje milczenie jako koniec rozmowy i odeszła, klnąc sobie pod nosem: ,,też mi moda – mleko z migdałów. Może mam jeszcze ptaka wydoić?!”
Szczęka mi w tym tygodniu opadała wyjątkowo często. O tym, że nie trawię laktozy dowiedziałam się w środę. Zdarza się, nic specjalnego. Jest mnóstwo zamienników mleka, da się gotować smacznie i odżywiać się zdrowo zupełnie bez laktozy. Mam kilku znajomych, mających taki sam problem – jeszcze nie umarli, więc pewnie nie ma katastrofy. Od jednej takiej znajomej słyszałam też o tabletkach, które dostarczają ten ferment, więc do gabinetu lekarza w piątek wchodziłam z lekkim sercem. A tu: dzień dobry. Okazało się, że wiedzy o laktozie nie posiada nie tylko starsza pani ze sklepu, której możemy to wybaczyć, ale też dyplomowany specjalista.
– Będziesz przestrzegała diety i to przez całe życie. Laktozy nie ma w 5 produktach na całym świecie: w wódce, no bo to woda i cukier, wszystkie inne napoje alkoholowe tak czy inaczej zawierają w sobie laktozę. Laktozy nie ma w mięsie, oprócz cielęciny. Masz dożywotni zakaz jej spożywania, twoje dzieci i rodzice również. Laktozy nie ma też w rybach, absolutnie wszystkich. Ale lepiej jest się żywić oceanicznymi, bo te z rzek mają w sobie niewiele wartości odżywczych. Laktozy nie ma również w soli, cukrze i miodzie.
Kiedy w moim mózgu się układał plan na życie, w którym jest głównie wódka, tuńczyk i sól, lekarz opowiadał dalej:
– Masz dożywotni zakaz spożywania wszystkich produktów mlecznych, nieważne jak się nazywają. Mleko, jogurty, sery, śmietany, kefiry, masło, śmietanki.
W głowie jak czerwona lampka, zapalił się widok mojej znajomej, która opowiadała mi anegdotki o swoich przygodach bez laktozy, pijąc ze mną wino i zagryzając starym serem i owocami. Zaczęłam się zastanawiać. Może lekarz gdzieś się pomylił?
– Żadnego chleba, bułek, ciastek, ciasteczek i innych piekarskich wyrobów. Jedynie lawasz, bo tam masz tylko drożdże, mąkę, sól i wodę.
Poprawcie mnie kucharze, ale czy chleb nie ma przypadkiem takiego samego składu? Wiem o zakwasie, ale nie każdy chleb go zawiera.
– Dalej – warzywa. Wszystkie bobowe, szpinak, szczaw i buraki są zakazane. Zamiast tego będziesz jadła cukinie i dynie. Jeżeli chodzi o kasze, to nie możesz jeść manny i owsianej. Spożywać możesz jakiekolwiek orzechy oraz wszystkie owoce, oprócz bananów. Żadnych winogron i czegokolwiek, co mieści w sobie sok z winogron.
W tym momencie moje kilka lat biologii rozszerzonej w gimnazjum i stałe zainteresowanie ludzkim organizmem poszło na straty. Skąd ma się wziąć laktoza w bananach czy winogronach? Słyszał pan o fruktozie? To taki cukier, który występuje właśnie w owocach.
Największej frustracji doznałam właśnie przez fakt, że podobną ,,dietę” przepisuje mi lekarz. Nie kobitka z internetu, a człowiek mający wykształcenie medyczne i kilkadziesiąt lat praktyki. Nie byłam gotowa na taki poziom niewiedzy w społeczeństwie. Rozmyślając nad tym, co zrobić z sytuacją, oraz czy dałoby się przyrządzić kolację z łososia i cukinii (której szczerze nie cierpię) natrafiłam na sieciówkę kawową. Poprosiłam cappuccino na migdałowym, jednak panienka za ladą miała tylko zwykłe bez laktozy. Wewnętrznie się pogodziłam z faktem, że pewnie w tym mieście to ja sobie migdałowe mogę tylko sama wycisnąć, więc w zasadzie nie zrobiło to na mnie żadnego wrażenia. Jednak zobaczywszy paragon byłam zaskoczona po raz n-ty. Kawa była o ponad połowę droższa.
Wieczorem łażąc po mieście z moim przyjacielem natrafiliśmy na tę samą sieciówkę. Za ladą stała moja koleżanka z byłej klasy. Tłumów nie było, rozgadaliśmy się przy czarnej kawie. Z frustracji, że produktów nie zawierających laktozy w mieście trzeba szukać jak Przemienne koło w Zonie (i płacić za nie tyle samo) zapytałam:
– Słuchaj, ale to jest jakiś żart, że kawa na mleku bez laktozy kosztuje o 15 hrywien więcej niż normalna. Przy tym, że normalnie za tą kawę zapłacę 23 hrywni.
– Ja ci zaraz wytłumaczę. Kawę bez laktozy kupują albo wyrafinowane idiotyczne laski, które chcą się pokazać i być modne, albo osoby, które mają problemy ze zdrowiem. A oni to zawsze mają dużo kasy, więc czemu by nie zarobić?
Nie jest to jakaś katastrofa, ale zaczęłam rozmyślać nad tym wszystkim. Być może taka niewiedza i podobne nastawienie do ludzi nietolerujących laktozę wynika z ogromu problemów, które przytłaczają codziennie ludzi. Rzecz wydaje im się błaha i niewarta uwagi. A skoro masz czas i kasę, by tak durnymi rzeczami się zajmować, to zarobić na tobie to prawie święta misja. Lecz podobne nastawienie jest nie tylko do tych sytuacji. Możesz nie tolerować laktozy, nie spożywać glutenu, mieć alergię na pyłek czy cytrynę, mieć inny gender czy wyróżniać się w inny sposób. Na to wszystko dostaniesz odpowiedź: ,,nie wygłupiaj się”. Bo nie możesz się różnić od reszty. Bo to wszystko durne wymysły, nastoletnie głupoty (niezależnie od wieku) i moda. Tu ludzie normalni mają poważne problemy – kredyty, bezrobocie, niski poziom życia i ciągłe próby przeżycia. Spieprzaj ze swoją innością, nie do ciebie teraz.
Sandra Soldatowa