Całe życie w kwarantannie
AutorstwaRedakcja UJOT FMna 27 marca 2020
Wirus szaleje w najlepsze. Kwarantanna trwa nadal. Zastanówmy się, na czym polega ta cała izolacja, którą sami sobie narzucamy. Bez zagłębiania się w szczegóły, bo dużo mądrzejsi ode mnie ludzie omówili już wszystkie zalecenia i wręcz narysowali, jak dziecku, dlaczego trzeba postępować tak, a nie inaczej. Jak się okazuje, chodzą po tym świecie tacy ludzie, którzy zawsze będą robić coś na przekór. Dlaczego? Nie wiem. Ale jak inaczej wyjaśnić tabliczkę na basenach, które zakazują wypróżniania się do wody? Jest parę zasad i to w dodatku takich raczej nieskomplikowanych. A i tak nie potrafimy się ich trzymać. Ale po kolei.
Generalnie, dzieje się źle. Pan lekarz mówi „ziomuś, jak nie musisz, to weź nie wychodź nigdzie. Nie wiesz, kto zaraża, a kto nie. Nie wiesz, czy ty zarażasz czy nie. Możesz być nawet nieśmiertelny, ale mordo, zaniesiesz wirusa mamie i ona z nim sobie tak z nim nie będzie radzić.” Mój lekarz ma specyficzny sposób bycia. Lubi chodzić w dresach i kontakt ze strzykawkami miał już we wczesnej młodości. Nie oceniajmy go. Ważny jest jego przekaz, a tak się składa, że z początku część osób się ucieszyła, że może, a nawet powinna, zostać w domu. Inni się wystraszyli, bo jednak pieniądz sam się nie zarobi, choć sporej części udało się wziąć L4, więc raczej dołączyli do tej pierwszej grupy ludzi. Od czasu ostatniego wolnego ciągle padały narzekania na to, że a to czasu się na nic nie ma, a to się nie wyrabia z niczym, tęsknota za czasem, gdy wstawało się o 12.00 narasta… No po prostu „co za miejsce, nie do życia”, cytując klasyka. Nagle pojawia się komunikat – zostań w domu. I jest radość, bo w końcu się wyśpisz. W końcu przejdziesz grę, którą kupiłeś 2 lata temu. Teraz w końcu możesz spędzić czas z rodziną. I co? Po 3 dniach ludzie się zaczynają nudzić. No nie usiedzą w domu i muszą wyjść. No dobra… Pierwszy tydzień to jeszcze luz. Jednak, gdy tylko słońce na moment wyszło, to nagle spora część pomyślała: „przecież nic mi nie będzie, a skorzystam ze słoneczka”. I nagle wszystkie zalecenia wzięło w łeb. Dlaczego? Przecież tyle zakupów narobiliście i teraz okazuje się, że wcale tak bardzo się nie boicie? Ciekawostka: Są tacy inteligenci, co nakupowali chleba i nie dotarło do nich, że on się z czasem zepsuje. W Internetach krążą zdjęcia śmietników wypchanych pieczywem.
Wśród całego tego szaleństwa są też tacy, w których obudził się duch wielkiego marketingowca. Najłatwiej zauważyć to chyba u tzw. „gwiazd Internetu”. Nie chcę krytykować… No dobra, nie wszystkich, ale o tych, którzy jednak na mały hejt zasłużyli opowiem za moment. Sam fakt, że na takim YouTubie pojawiają się nowe filmy nie jest niczym złym. W końcu nie da się ukryć, że coś w domu trzeba robić. Są ludzie, którzy lubią oglądać filmiki w Internecie i nikt nie może im tego zabronić. A skoro są tacy, którzy im te filmiki dostarczają, to spoko. Najgorsze jest jednak przekupywanie odbiorców swoją fałszywą uczciwością. No bo jak inaczej nazwać to, że masa youtuberów robi 10-minutowe filmy o koronawirusie, w których mówi, że się na tym nie zna. No ale ok… to wszystko, to są takie małe rzeczy. W końcu, skoro wiem, że takie materiały się pojawiają, po prostu nie będę w nie klikał. Po problemie. Bardziej irytuje mnie to, że pojawiła się jakaś Tik-Tokowa gwiazda, która chciała wprowadzić „coronavirus challenge” i lecąc samolotem polizała deskę sedesową. Jeżeli to nie jest fake, to prawdopodobnie bakterie na tej toalecie miały większe IQ, niż ta laska. Jeśli jednak mamy do czynienia z prowokacją, to proszę Was… Przecież są ludzie, którzy nie wezmą tego przez taki pryzmat jak ja. Są tacy, którzy stwierdzą, że ona jest autorytetem. Dlaczego nie możemy wspólnymi siłami ubić tego wirusa?
No dobrze, teraz przejdźmy do tego, co ja sam myślę o kwarantannie. Szczerze – To chyba jedna z najlepszych rzeczy, jakie mnie w życiu spotkały! W reszcie mogę spokojnie zająć się pisaniem felietonu z kubkiem gorącej kawy. Oczywiście zabieram się za to, kiedy już wstanę wyspany, posprzątam sobie mieszkanie, zrobię szybkie zakupy i ugotuję obiad. Wieczorem otworzę sobie piwko przy mojej ulubionej grze, w której razem z kumplami rozniesiemy przeciwne drużyny. Narysuję komiks, bo w sumie to czemu nie? Zawsze lubiłem sobie bazgrać w zeszytach. Chwila! Przecież ja studiuję! No dobra… To zanim zdejmę piżamę, to jeszcze obejrzę sobie wykład i zrobię zadanko. Czego mi potrzeba więcej? Gdybym tylko dostawał jeszcze wypłatę za to, co robię w domu, to nigdzie bym nie wychodził. „Przecież człowiek potrzebuje się socjalizować!” Z tymi, którzy wierzą w cudotwórcze właściwości papieru toaletowego? To ja wolę sobie pograć. Co więcej, kwarantanna udowodniła nam, że wychodzenie gdziekolwiek nie jest wcale konieczne. Tyle było biegania dzień po dniu, a teraz? Okazuje się, że e-learning jest bardzo prosty do przeprowadzenia, ludzie mogą pracować z domu, a sprawy urzędowe nagle są do załatwienia przez telefon lub Internet. Cóż to za magia! Mógłbym przesiedzieć całe życie w kwarantannie. W takim wypadku mogę tylko przyłączyć się do akcji #stayhome.
Tekst: Marcin Hubka