Zburzyć komfort, ukoić niepokój – recenzja przedstawienia „Szklany Klosz”
AutorstwaRedakcja UJOT FMna 8 czerwca 2024
Kiedy myślę o Szklanym Kloszu jako dziełu kultury, w mojej głowie automatycznie pojawia się cytat Ceasara A. Cruza:
Art should comfort the disturbed and disturb the comfortable
(tłum. „Sztuka powinna dawać ukojenie zaniepokojonym i niepokoić tych, którzy czują się komfortowo”). Wchodząc na widownię do Młodzieżowego Domu Kultury imienia A. Bursy nie wiedziałam, które uczucia wyjdą na pierwszy plan, resztę pozostawiając w roli epizodycznej. Po spektaklu okazało się, że wcale nie musi to działać w ten sposób – mogą one wzajemnie się uzupełniać, tworząc całość mojego indywidualnego przeżycia. Zespołowi, który pracował nad widowiskiem, udało się wyrwać mnie z mojej strefy komfortu, ale też przypomnieć, że nie jesteśmy osamotnieni w trudnych doświadczeniach kreowanych przez otaczającą nas rzeczywistość.
Szklany Klosz to przedstawienie na podstawie książki Sylvii Plath o tym samym tytule. Fabuła opowiada o młodej dziewczynie, Esther Greenwood, która przebywa na stażu w redakcji pisma dla kobiet
w Nowym Jorku w latach 50. XX wieku. Jej przeżycia są opowieścią o bolesnym trudzie egzystencji
w społeczeństwie, do którego dopasowanie się dla kobiety jest zadaniem bliskim niemożliwemu. Choć przedstawione wydarzenia dzieli od teraźniejszości 70 lat, są one boleśnie znajome i brutalnie aktualne. Za realizację spektaklu odpowiada Koło Naukowe Teatru i Dramatu Uniwersytetu Jagiellońskiego we współpracy z Wydziałem Polonistyki UJ, Fundacją Studentów i Absolwentów UJ ,,Bratniak” oraz Samorządem UJ. Reżyserką jest Iwona Barczentewicz. Widowisko modyfikuje niektóre książkowe wątki, zachowując jednak większość z oryginału. Oczywiście znajomość pierwowzoru nie jest konieczna do zrozumienia przedstawianych wydarzeń.
Co wydaje mi się bardzo istotne, to fakt, jak umiejętnie został przedstawiony świat wewnętrznych przeżyć głównej bohaterki. Postać narratorki (zagrana świetnie przez Nastazję Zajączkowską), będącej uosobieniem psychiki Esther, nadaje niejednokrotnie obrazom czy dialogom nieocenioną głębię. Wątek chorób psychicznych stanowi jeden z korpusów dzieła, a doświadczana przez widzów sceneria, światła, muzyka oraz ogólny klimat oddaje w przejmujący sposób dramat osób podobnych głównej bohaterce, próbujących jednocześnie funkcjonować w nakładającej coraz to nowe wyzwania rzeczywistości.
Przedstawione wydarzenia mogłabym także określić mianem ,,krzyku feministycznego”, który brutalnie obnaża realia kobiet tamtego czasu. Sceny te wywołują wielki dyskomfort także dlatego, że są wewnętrznie nam znane, a ich aktualność paraliżuje, wręcz przeraża. Spektakl operując symbolizmem, dopasowanymi dialogami, a także bezpośrednimi działaniami postaci kreuje świat ciężki wytrzymania dla głównej bohaterki oraz postaci żeńskich w jej otoczeniu, nieznośnie w niektórych aspektach przypominając współczesność.
Chciałabym w tym miejscu wyrazić także szacunek wobec aktorek, szczególnie Antoniny Kality w roli Esther, Marii Pilch w roli Doreen oraz Nastazji Zajączkowskiej w roli narratorki/uosobienia psychiki Esther. Odegranie tak trudnych postaci udźwignęły w mojej opinii bez zarzutu, umożliwiając odczuwanie wraz z bohaterkami niezwykle ciężkich emocji. Na dodatkowe wyróżnienie w mojej ocenie zasługuje oprawa poszczególnych scen w postaci różnorodnej scenerii, dopasowanego światła
i przemyślanej choreografii, dodająca całości dynamizmu i skutecznie przyciągająca uwagę widza na całość trwania przedstawienia.
Choć premiera za nami, przedstawienie będzie miało kolejne spektakle – 16 oraz 20 czerwca o godzinie 18:00 w Młodzieżowym Domu Kultury im. A. Bursy na Osiedlu Tysiąclecia 15. Co nadal jest dla mnie zaskoczeniem, wstęp jest kompletnie za darmo. Jeśli szukacie zatem sposobu na oderwanie głowy od natłoku sesyjnego zamętu, serdecznie polecam doświadczenie spektaklu Szklany Klosz, który tak jak książka może w was ukoić to, co zranione i zaburzyć to, co wypełnione poczuciem komfortu.
Emilia Wcisło