Wędrówka w głąb. Recenzja anime ,,Made in Abyss”
AutorstwaRedakcja UJOT FMna 20 kwietnia 2021
Otchłań, ziejąca w ziemi gigantyczna dziura. Miejsce pełne tajemnic i niebezpieczeństw. Na każdym kroku czają się nowe nieznane gatunki zwierząt, mogących zabić dorosłego człowieka jednym machnięciem łapy; nieznane rośliny, które mogą uleczyć choroby, jak i otruć wędrowców, a jeśli poszukiwacz będzie miał szczęście, to istnieje cień szansy, że będzie w stanie znaleźć bezcenne zapomniane artefakty. W mieście położonym nad otchłanią znajduje się przytułek, w którym młodzi adepci szkolą się, by w przyszłości dołączyć do elitarnych badaczy eksplorujących tę niebezpieczną przestrzeń.
Główna bohaterka Riko jest zaledwie początkującą, pełną entuzjazmu praktykantką, która wraz z innymi dziećmi zapuszcza się na górne warstwy otchłani w ramach treningów. Dziewczynka marzy, by w przyszłości dołączyć do elitarnej formacji ,,białych gwizdków”, do których należy również jej matka. Pewnego razu Riko, w trakcie rutynowego patrolu, odnajduje Rega, robota, którego geneza jest ściśle związana z tajemnicą tego, co znajduje się na dnie dziury. Ta dwójka zaprzyjaźnia się i obiecuje pomóc sobie nawzajem w osiągnięciu swych celów. By odzyskać wspomnienia Rega i odnaleźć zaginioną w akcji matkę protagonistki, dzieci decydują się na desperacką decyzję: wyruszą w głąb.
Pięknie i kolorowo
Made in Abyss jest jedną z najładniejszych widzianych przeze mnie animacji. Do tego stylu przekonały mnie już sceny początkowe, ukazujące miasto skąpane w świetle wschodzącego słońca i kontrastujący z ową ostoją cywilizacji obszar dzikości, czyli niebezpieczną, lecz w dziwnym stopniu hipnotyzującą otchłań. Początkowo nie zachwyciły mnie modele postaci, kojarzące się ze stylistyką moe, głównie za sprawą dużych okrągłych twarzy i niewinnie uroczych bohaterów. Szybko jednak kontrast z niewybaczającą i surową atmosferą dał się odczuć i także te decyzje artystyczne mnie ostatecznie kupiły. Nie dajcie się jednak zwieść – ta produkcja, mimo iż wygląda pięknie, niewinnie i baśniowo, jest krwawą i brutalną opowieścią nie stroniącą od poważnych tematów. Mówiąc o kwestiach audiowizualnych i technicznych, grzechem byłoby nie wspomnieć o muzyce skomponowanej przez Kevina Penkina. Kawałka The First Layer słuchałem na zapętleniu przez godzinę.
Mrocznie i krwawo
O ile sama historia i intrygi bardzo przypadły mi do gustu, tak muszę zwrócić uwagę na to, że protagoniści, mimo bycia sympatycznymi postaciami, nie przekonali mnie w 100 procentach i dopiero pod koniec sezonu odczułem, że przeszli oni jakieś zmiany i ewoluowali. Tak szczerze, to jednak bardziej interesowały mnie wątki poboczne i mniejsze opowieści związane z bohaterami drugoplanowymi, takimi jak m.in. świetna Ouzen czy Nanachi. Serii w 1 sezonie brak również wyraźnego antagonisty, potencjalny przeciwnik zostaje nam zapowiedziany, lecz tak naprawdę to natura jest tu największym niebezpieczeństwem i przeciwnością, z którą należy się mierzyć. Sam byłem fanem tego rozwiązania, niektórym może jednak wydać się ono zbyt subtelne i część widzów może tęsknić za figurą czarnego charakteru.
Na sam dół
Made in Abyss z pewnością należy do najbardziej unikalnych poznanych przeze mnie serii fantasy. Żywy, bogaty świat, powoli rozwijająca się historia i przede wszystkim cudowne wizualia sprawiły, że utonąłem i nie mogłem oderwać wzroku od ekranu. Jeśli i Wy lubicie odczuć zew przygody, interesuje Was eksploracja niebezpiecznych i magicznych środowisk, macie słabość do baśniowych i krwawych historii, to to anime może być właśnie dla Was.
Patryk Długosz