Nauczmy się w końcu dzielić
AutorstwaRedakcja UJOT FMna 25 lipca 2020
Czasami jest tak, że ludzie wpadają na różne pomysły, żeby uczynić swoje życie lepszym (lepszym wyłącznie dla siebie, oczywiście). W tym celu niektórzy coś mnożą, np. wysiłek i ciężką pracę – a inni coś dzielą, np. województwa…
Każdy chce dla siebie jak najlepiej – to zrozumiałe. Chociaż, musicie przyznać, ciut egoistyczne. Na szczęście ja (wbrew tym samolubnym tendencjom) wpadłam na taki pomysł, który sprawi, że będzie lepiej nam wszystkim.
Podzielmy Polskę!
Ale nie tak, jak dzieli ją obecny rząd – zróbmy to formalnie! Mam na myśli, żeby z jednego państwa zrobić sobie po prostu dwa. Z osobną tradycją, osobną konstytucją i nawet… osobnym prezydentem! Nazwy nowych jednostek administracyjnych proponuję zaczerpnąć od partii w nich rządzących. Niech o ich kształt nie martwią się obywatele uczuleni na gluten, nie musi być to obwarzanek. Podzielmy się po prostu – według poglądów. Zapytacie, w jaki sposób takie rozwiązanie będzie lepsze? – otóż, już wyjaśniam.
Chodzi o środki unijne. W jednym państwie czasami trudno rozstrzygnąć, kto powinien dostać dofinansowania, a komu się one absolutnie nie należą. Pojawiają się dwie strony sporu i każdy jest niezadowolony. Jeżeli podzielimy Polskę na dwa osobne kraje (dokładnie wzdłuż linii tych sporów), to każde z nowo powstałych państw będzie mogło starać się o własne dofinansowania! Oczywiście najpierw należałoby się postarać o członkostwo w UE. A czy każda z tych jednostek je dostanie, to już nie moja sprawa – grunt, że kłótnie ucichną.
Tak, wiem, że niektórym mój pomysł może wydawać się nieco szalony i oderwany od rzeczywistości. Jednak zapewniam Was: jeżeli szybko się zorganizujemy, możemy przedstawić projekt podziału RP już w lipcu, a w listopadzie zorganizować pierwsze wybory prezydenckie!
Czy takie wybory byłyby niezgodne z konstytucją? Tym się nie przejmujcie. Przecież posiedzenie sejmu w tej sprawie zawsze można zorganizować nocą…